Długa historia baru Plastuś

Jego nazwę wymyślił Zdzisław Drąg. Bar funkcjonował przez kilkadziesiąt lat w budynku przy ul. Bohaterów Westerplatte 58 (pierwszy po lewej stronie na zdjęciu).
Osiedle mieszkaniowe w rejonie Bohaterów Westerplatte (wtedy jeszcze Topolowej) i Ułańskiej zaprojektowano w połowie lat 50. XX wieku. Domy mieszkalne gotowe były w 1959 r. Różnie było z zagospodarowaniem parterów na lokale handlowe i gastronomiczne.
30 czerwca 1959 r. „Gazeta Zielonogórska” ogłosiła konkurs na nazwę baru, który będzie funkcjonował. Lokal był już prawie gotowy, szybko postanowiono nadać mu nazwę. Czytelnicy dostali trzy dni na zgłoszenie swoich propozycji. Trzy dni! Nie było to w dobie Internetu i Facebooka. I tak wpłynęło 200 propozycji. Na „pudle” znalazły się: Kolorowy i Szpak. Jednak Jury wybrało Plastuś, bo uznało, że nazwa jest wdzięczna i po trosze jest… formą uznania dla środowiska zielonogórskich plastyków.
Nazwę lokalu wymyślił Zdzisław Drąg z ul. Sikorskiego 58. W nagrodę otrzymał miesięczny bon obiadowy w Plastusiu. Dwie kolejne nagrody to: tort i butelka wina. Wszystko do otrzymania w dniu otwarcia baru. W dniu publikacji informacji data ta była wielką niewiadomą. – Termin otwarcia zależy wyłącznie od Zielonogórskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które ciągle jeszcze majstruje przy przewodach kominowych – pisała „Gazeta”. Minęło kilka tygodni i lokal dalej stał nieczynny.
Na pewno działał już we wrześniu. „Gazeta” pozwoliła sobie na niewinny żart (wydanie z 8 września) zamieszczając zdjęcie stołów barowych zrobionych z poziomu podłogi i podpisując: - Jeżeli zdarzy wam się kiedykolwiek leżeć w „Plastusiu” pod stołami, to będziecie mieli taki właśnie widok.
Trudno zgadnąć czy była to zachęta, czy ostrzeżenie.
Plastuś przez lata zaliczał się do kultowych lokali gastronomicznych wraz z Widokiem, Lubuską czy Karmazynem.
#DawnaZielonaGóra #Plastuś #BohaterówWesterplatte
Fot. Bronisław Bugiel
Przypominam, że w moich tekstach o dawnej Zielonej Górze, wykorzystuję również Wasze wspomnienia. Dopisanie uwag i wspomnień traktuję jako zgodę na publikację. W ten sposób razem możemy ciekawiej opowiadać o naszym mieście.
facebook Tomasz Czyżniewski