Ekrany działają, mieszkańcy potwierdzają - jest lepiej!
Hałas dobiegający z pobliskiej drogi ekspresowej doprowadzał ludzi do szału. Podczas budowy drugiej nitki S3 obniżono ekrany ochronne oddzielające drogę od pobliskich wieżowców.
- Od razu było wiadomo, że to bubel budowlany – zaznaczają mieszkańcy. Ostatecznie po przeprowadzonych badaniach potwierdziło się to, co wiedział każdy, kto odwiedził osiedle w trakcie dużego natężenia ruchu. Było zbyt głośno.
Teraz na miejscu mamy nowe, dwurzędowe 7. i 8-metrowe ekrany z dodatkową nadbudową pod katem 45 stopni. Czy spełniają swoją rolę?
Umiarkowany optymizm
- W ciągu dnia jest wyraźnie ciszej. Prawdziwy test przyjdzie na wiosnę i latem, kiedy okna będą częściej otwarte – tłumaczą nam Grażyna i Stanisław Jaskólscy z pierwszego bloku przy S3.
– My wcześniej mieszkaliśmy w budynku pod numerem 6. Już wtedy jednak potrafiłam zbudzić się w nocy, jak hałas niósł się po osiedlu. Zastanawiałam się, jak tę masakrę mogą wytrzymać osoby spod numeru 1. Mam nadzieję, że już do tego nie wrócimy – podkreśla pani Grażyna.
Pan Stanisław ma żal, że mieszkańcom przez lata próbowano wmówić, że wszystko jest w porządku. – To bulwersujące. Gdyby nie te protesty to nie wiem, czy coś by się zmieniło – zastanawia się mężczyzna. I dodaje, że osobiście martwi go teraz huk z coraz ruchliwszej Szosy Kisielińskiej.
Stanisław Jaskólski z parteru: - Z żoną będziemy już tutaj mieszkać do końca życia, dlatego nowe ekrany są dla nas bardzo pozytywną wiadomością.
fot. Bartosz Mirosławski
Protesty mieszkańców
W organizację protestów mieszkańców osiedla mocno zaangażował się Mścisław Olszowski, który mieszka w bloku nr 1 na 10 piętrze. – To jest chyba najbardziej newralgiczne miejsce, bo hałas idzie do góry – wyjaśnia. - Cieszę się z nowych ekranów, czuć od razu pewną różnicę. Nie żałuję, że protestowaliśmy w Zielonej Górze i na trasie S3. Mam z tego gorzką satysfakcję, bo od początku wiedziałem, że mamy rację. Ale bez wsparcia Sławomira Sajchty oraz Krzysztofa Derdy nie odnieślibyśmy sukcesu i nie zmusili GDDKiA do reakcji.
Zdaniem zielonogórzanina najgorsze w całej sprawie jest to, że urzędnicy zignorowali ostrzeżenia mieszkańców. – Dotarłem do pierwszych dokumentów z 2002 i 2003 roku. Już wtedy w naszym imieniu spółdzielnia mieszkaniowa zwracała się do GDDKiA z pytaniami w sprawie nadmiernego hałasu. Jak w takim razie można było później dopuścić do powstania tak wadliwej konstrukcji? – przekonuje M. Olszowski.
Elżbieta Lisowska-Kopeć, również z 10 piętra, jest pozytywnie nastawiona do całej sytuacji. – Z okazji budowy ekranów wyremontowaliśmy balkon. Mam nadzieję, że w lecie na spokojnie będziemy mogli siedzieć na dworze – zaznacza zielonogórzanka.
(md) - łz