Jasiński idzie do polityki, Polak ciągle dzieli, a Kotylak prosi się o spotkanie z wymiarem sprawiedliwości [FELIETON]
![Jasiński idzie do polityki, Polak ciągle dzieli, a Kotylak prosi się o spotkanie z wymiarem sprawiedliwości [FELIETON]](/media/k2/items/cache/103a7ca3730a53cc90a1aee2ebac044e_XL.jpg)
Zacznijmy od spotkania na szczycie. Oto w gabinecie Przewodniczącego Sejmiku spotkali się posłowie Materna i Sługocki, marszałek Jabłoński i Janusz Jasiński. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie dwie rzeczy: po pierwsze spotkanie odbyło się na prośbę młodego człowieka ze stowarzyszenia o nazwie „Teraz Lubuskie”. Wygląda na to, że dożyliśmy czasów, iż politycy z przeciwstawnych obozów by się spotkać potrzebują katalizatorów społecznych. I pomyśleć, że kiedyś takie spotkania były normą i nikt o nich nie ogłaszał, politycy z przeciwstawnych obozów jak chcieli pogadać to po prostu się umawiali i cześć. Dziwne jest też to, że ze na zaproszenie bliżej nie znanego młodego człowieka odpowiadają najważniejszy politycy regionu. Cuda Pany, cuda – jak mawia radny Wiesław Kuchta, choć mam wrażenie, iż politycy PO znaleźli sprytny sposób by zaprosić posła Materną i nieco załagodzić sprawy po niesławnej wyprawie pani marszałek do Warszawy i jej rozmowach w sprawie funduszy unijnych w nowej perspektywie.( Wskazuje na to też fakt , iż Elżbieta Anna w spotkaniu udziału nie brała tylko o wiele bardziej politycznie sprawny marszałek Jabłoński)
Drugim wartym odnotowania szczegółem jest udział w tym spotkaniu Janusza Jasińskiego. Pewnie był tam oficjalnie jako prezes OPZL ale bardzo częste pokazywanie się w towarzystwie polityków z Platformy jest dla mnie sygnałem, iż Janusz Jasiński zamierza wykorzystać swój spór z Kubickim jako modus operandi wejścia w świat polityki i startu w najbliższych wyborach na prezydenta miasta lub na senatora platformy.
„Lubuska marszałek oraz radne i ich stanowisko ws.”ugruntowania dziewcząt do cnót niewieścich”- przeczytałem tytuł w internetowym wydaniu GW i pomyślałem: fajna inicjatywa żeńskiej części sejmiku. Zaraz jednak nastąpił zimny prysznic - doczytałem kto podpisał się pod stanowiskiem. Żeńska część i owszem – ale tylko koalicyjna. Opozycyjnym radnym nie zaproponowano udziału w tej inicjatywie. Rozumiem, tym z PiS, bo pewnie by odmówiły ale nie zaproponowano też podpisania się pod tym listem Beacie Kulczyckiej, Aleksandrze Mrozek i Wiolecie Haręźlak – a jak je znam to pewnie by się podpisały. Rozumiem - w sejmiku się różnimy, jesteśmy w koalicji i opozycji, ale skoro tworzymy stanowisko kobiet-radnych w sprawie tak oczywistej to proponujemy w nim udział wszystkim paniom, bowiem wzmacnia to rangę apelu.
Wytłumaczenia mam dwa: albo to jest książkowy przykład budowania przez Platformę „szerokiej koalicji anty-PiS” organicznej tylko do swoich albo, co wydaje mi się bardziej prawdopodobne , książkowy przykład kobiecej zapiekłości. Jak kogoś nie lubimy to nie lubimy i żadne, nawet najsłuszniejsze działania polityczne, nam w tym nielubieniu nie przeszkodzą.
W lubuską politykę wmieszał się też Czarzasty. Szef Nowej Lewicy zawiesił swoich największych oponentów, w tym naszego Wontora. Zawieszeni skarżą się, że to z powodu krytykowania przewodniczącego i jest to zamykanie ust oponentom przewodniczącego partii. Tu ja mam ubaw na maxa i przypominam posłowi Wontorowi stare powiedzenie „ kto mieczem wojuje od miecza ginie”. Włodzimierz Czarzasty zastosował bowiem wobec Wontora tę samą metodę, którą Wontor stosował wobec swoich oponentów. Kto się z Bogusiem nie zgadzał miał jak w banku sad partyjny, który był wobec Bogusia spolegliwy tak jak Trybunał Przyłębskiej wobec Kaczyńskiego i w myślach czytając życzenia wodza wyrzucał z partii. Tym sposobem z SLD wyrzucono marszałków województwa, kilku byłych starostów i niżej podpisanego. Dlatego będziemy kibicować sądowi, który go z partii wyrzuci. (Choć w tym przypadku pewnie skończy się na jakiejś naganie bowiem Czarzasty nie zaryzykuje utraty kilku głosów w klubie. Choć z drugiej strony – co to ma w wypadku uwiędłej Lewicy za znaczenie?)
No i na koniec radny Kotylak, który moim zdaniem, prosi się o spotkanie z wymiarem sprawiedliwości. Bowiem po raz kolejny publicznie stwierdził, że Zieloną Górą rządzi „układ sycylijski” czyli mafijny. Są dwie możliwości: albo Kotylak „coś wie” i wtedy powinien się tą wiedzą jak najszybciej podzielić z prokuratorem (art. 304 par.1 KK się kłania) albo, jak to radny Kotylak, gada co mu ślina na język przyniesie, ale wtedy też spotka się z wymiarem sprawiedliwości, bowiem prywatne oskarżenie o zniesławienia ma jak w banku.
Siedzi człowiek na wakacjach, napisałby o fruwających wielorybach, a tu miast ogórków same poważne doniesienia prasowe. No chyba, że jako „ogórek” potraktować doniesienia „Gazety Lubuskiej”, iż w naszych lasach pojawił się nieznany do tej pory gatunek zwierzęcia „jeleń daniel”.
Andrzej Brachmański