Kierowcy „od zawsze” jeździli przez tory często klnąc na opuszczone rogatki
fot. facebook Tomasz Czyżniewski
Tweet
Pół wieku temu w Zielonej Górze. Kierowcy nie mogli się pozbyć starych przyzwyczajeń – przecież „od zawsze” jeździli przez tory często klnąc na opuszczone rogatki - pisze Tomasz Czyżniewski.
Pół wieku temu w Zielonej Górze. - Na wiadukcie nie ma jeszcze dużego ruchu, ponieważ większość kierowców z przyzwyczajenia jedzie w kierunku Sulechowa i z powrotem ul. Sulechowską, przez przejazd kolejowy – pisała „Gazeta Zielonogórska” z 14 stycznia 1972 r. prezentując zdjęcie pustego wiaduktu nad torami. Kierowcy nie mogli się pozbyć starych przyzwyczajeń – przecież „od zawsze” jeździli przez tory często klnąc na opuszczone rogatki. Teraz już nie musieli – w listopadzie 1971 r. otwarto wiadukt i już nie trzeba było się oglądać na pociągi. Władze miasta postanowiły radykalnie przeciąć stare przyzwyczajenia. Przejazd bok dworca czynny był jeszcze tylko przez kilka dni.
- Tak będzie tylko do niedzieli, ponieważ od poniedziałku, 17 stycznia, przejazd na ul. Sulechowskiej będzie zamknięty i cały ruch w kierunku Sulechowa musi dobywać się wiaduktem – informowała gazeta.
Dla pieszych pozostało przejście schodami przez wiadukt lub kładką obok rogatek. Ja zdecydowanie wybierałem kładkę idąc na drugą stronę.
Fot. Bronisław Bugiel, archiwum Zastalu, Dariusz Zawartko, (polska-org.pl)
Uwaga! Przypominam, że Wasze wspomnienia wykorzystuję w tekstach publikowanych w „Łączniku Zielonogórskim”. Dopisanie uwag i wspomnień traktuję jako zgodę na publikację. W ten sposób razem możemy ciekawiej opowiadać o naszym mieście.
facebook Tomasz Czyżniewski