Miejska Tarcza: 30 mln zł dla firm

Radni uchwalili zasady miejskiego programu pomocy dla zielonogórskich firm dotkniętych przez pandemię. Całkowita wartość programu „Korona Pomoc” to 30 mln zł. Trzy razy więcej niż zdecydował się wydać Gorzów Wlkp.
Trzy projekty pomocowe zgłoszone przez prezydenta były najważniejszym punktem piątkowej sesji rady miasta. Dotyczyły szczegółów miejskiego programu pomocy dla zielonogórskich firm, które ucierpiały z powodu pandemii koronawirusa.
- Prezydent od początku pandemii uruchomił wiele instrumentów finansowych służących pomocą zielonogórskim firmom. Odroczenia podatków, obniżenie czynszów w lokalach komunalnych czy zwiększenie dopłat do prywatnych przedszkoli – wyliczał wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk. - Chcemy teraz unormować tę pomoc w postaci aktów prawa lokalnego.
Miasto na sfinansowanie kosztów programu wsparcia zadeklarowało 30 mln zł, trzy razy więcej od Gorzowa Wlkp., który na swój program pomocy zdecydował się wydać 10 mln zł.
Mimo wysokiej kwoty (nikt jej nie kwestionował), wybuchła ostra dyskusja. Komu pomagać? Czy wszystkim spełniającym sztywne warunki? Czy też każdą prośbę o pomoc sprawdzać indywidualnie?
Radni KO natychmiast zarzucili prezydenckim propozycjom uznaniowy charakter.
- Te projekty nie zawierają zapewnienia przyznania minimalnej kwoty pomocy każdemu przedsiębiorstwu. Taka wypłacona wszystkim firmom pomoc powinna się zamknąć w łącznej kwocie 8 mln zł. Z naszego punktu widzenia, suma ta bez problemu zmieściłaby się w prezydenckiej kwocie 30 mln zł. Tu nie ma sprzeczności – przekonywał Adam Urbaniak, klub Koalicji Obywatelskiej.
W obronie prezydenckich projektów stanął Robert Górski, klub Zielona Razem.
- Odnoszę wrażenie, że niektórzy członkowie klubu KO mają prywatny interes w forsowaniu automatycznej kwoty wsparcia. Trudno mi się pogodzić z ich rozumowaniem, bo są firmy, które dzięki pandemii sporo zarobiły. Im też mamy dać wsparcie – retorycznie pytał R. Górski.
Emocjonalna dyskusja trwała jeszcze długo. Dopiero wystąpienie prezydenta J. Kubickiego stonowało nastroje.
- Pomagać powinniśmy tylko tym, którzy naprawdę naszej pomocy potrzebują. Czy mamy pomagać bankom albo wielkopowierzchniowym sklepom, a może także stacjom paliw, bo i one odnotowały spadek obrotów? Łatwo proponować wsparcie dla każdego, trudniej znaleźć odpowiedź, skąd wziąć na to wszystko pieniądze. Dlatego każdy wniosek o pomoc będziemy analizować oddzielnie, bo lepiej mieć możliwość elastycznego reagowania niż bazować na biurokratycznym automatyzmie. Ten bowiem oznacza tylko jedno: rozdamy błyskawicznie 30 mln zł i efekt będzie z tego żaden - przekonywał prezydent.
Radni większością głosów odrzucili poprawkę klubu KO, który zabiegał o wprowadzenie jednakowych dopłat dla firm. Kropkę nad „i” postawiły zwycięskie dla prezydenta trzy ostatnie głosowania. Radni uchwalili zielonogórski program pomocy dla firm w zakresie zaproponowanym przez J. Kubickiego. Żaden radny nie był przeciw.
Tuż przed godz. 18.00 przewodniczący rady ogłosił przerwę w obradach. Wznowiono je we wtorek.
(pm)Miasto pomaga nam przetrwać Jedną z dziesięciu niepublicznych placówek oświatowych, które w czasie pandemii otrzymały od miasta wyższą dotację, bo zadeklarowały rezygnację z pobierania od rodziców czesnego, jest niepubliczny punkt przedszkolny Kraina Baśni przy ul. Strumykowej. - Tym wyższym dofinansowaniem dysponujemy od 1 kwietnia - informuje Paweł Horyza, dyrektor punktu przedszkolnego Kraina Baśni. - Warto było skorzystać z miejskiej pomocy, bo dzięki niej dysponuję dziś wynagrodzeniami dla personelu. W zamian za czesne dostajemy teraz 75 procent dotacji zamiast 45. Mam nadzieję, że zapłacimy też obniżony ZUS, bo koszt dzierżawy lokalu od firmy prywatnej jest bardzo wysoki. Jednym z warunków umowy niepublicznych przedszkoli z miastem jest utrzymanie funkcjonalności placówki, by po zakończeniu epidemii dzieci miały dokąd wrócić. - Do nas wrócą. Placówka dzięki wsparciu przetrwa epidemię - zapewnia dyrektor Krainy Baśni. Do tutejszego punktu uczęszcza zaledwie szesnaścioro dzieci w wieku od 2,5 do 6 lat. To grupa rodzinna, w której stosowany jest inny sposób pracy aniżeli w dużych przedszkolach, w których panuje podział na grupy wiekowe. Tu, gdy lektor języka angielskiego pracuje ze starszymi dziećmi, nauczycielki pracują z młodszymi. Choć dziś z powodu koronawirusa Kraina Baśni zamknięta jest na cztery spusty, dzieciaki nie mają szansy zapomnieć swoich ukochanym pań ani umiejętności, które wcześniej nabyły. - Rozdaliśmy rodzicom książki do wykonywania zadań z dziećmi. Teraz mamy z nimi system kontaktów mailowych. Nauczyciele, którzy teraz codziennie w godz. 9.00-14.00 pełnią dyżury przy telefonie i komputerze, dwa albo trzy razy w tygodniu przesyłają propozycje ćwiczeń dla dzieci, zabaw czy eksperymentów. Rodzice dziecięce prace dokumentują i wysyłają nauczycielom - opowiada przedstawiciel placówki. - I choć zajęcia urozmaicają maluchom dzień, rodzice nam mówią, że znów się przekonali, że przedszkole jest bardzo potrzebne! Przypomnijmy, w których niepublicznych przedszkolach i punktach przedszkolnych na terenie Zielonej Góry rodzice nie płacą dziś czesnego: Akademia Przedszkolaka, Przedszkole Sióstr Elżbietanek, Złota Rybka, Happy Days, Lingualand, Hakuna Matata, Ślimaczek, Bose Stópki, oraz dwa oddziały przedszkolne: opisana Kraina Baśni i Little Hands.
(el)