Nieodrobione lekcje [FLIETON]
W tych felietonach staram się unikać „czystej polityki”. Ale czasami trzeba choć o niej wspomnieć. Bowiem to nie jest tak, że na świecie niechby była wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Każda nieodrobiona lekcja powoduje później zawirowania. My, Polacy, nie przerobiliśmy lekcji z kryzysu uchodźczego w 2015 roku. Bo przecież uchodźcy wtedy szturmowali Grecję, Włochy, Węgry. Co nas to obchodziło? Ale nas dopadło. Tyle, że gdy uchodźcy masowo pojawili się u naszych wrót, to miotamy się od ściany do ściany. Rząd długo próbował ukryć przed opinią publiczną prawdę o wydarzeniach na granicy, co było o tyle dziwne, że w tej sprawie większość Polaków jest po jego stronie, z kolei Platforma zachowywała się jak dzieci - miast poważnej dyskusji i pisania projektów ustaw (jeśli się nie zgadza z rządem, jej posłowie woleli urządzać zabawę w wyścigi z funkcjonariuszami Straży Granicznej .Ale dlaczego o tym piszę w miejskiej gazecie, ukazującej się 500 km od granicy wschodniej? Bo dziś wielu zielonogórzan jest właśnie tam. Żołnierze 11 „Czarnej” Dywizji Pancernej w ostatnim tygodniu pojechali na Podlasie. A w wielu zielonogórskich domach toczy się dyskusja - co ojciec, mąż, syn tam robią? Czy bronią słusznej sprawy, czy też wykonują nieludzkie rozkazy? Nie mnie ten dylemat teraz dokładnie opisywać, ale w minionym tygodniu był to najczęstszy temat, z jakim się spotkałem na ulicach naszego miasta.
Nie sposób też pominąć protestów, jakie odbyły się po śmierci kobiety z Pszczyny. I choć całym sercem jestem po tej stronie barykady, to nie sposób zauważyć, że mamy do czynienia z inflacją protestów, być może dlatego, że organizują je byle jak ciągle te same osoby, a większość mieszkańców naszego miasta woli siedzieć w domach uważając, że ich to nie dotyczy.
Słowem zielonogórzanie nadal hołdują XIX-wiecznej zasadzie - niech na całym świecie wojna… itd. Nieodrobiona lekcja ze społeczeństwa obywatelskiego…
Dla mnie wydarzeniem tygodnia było odejście na Wieczną Wartę pułkownika pożarnictwa Jerzego Pietraszkiewicza. W poniedziałek, w asyście kompani honorowej, kilkudziesięciu sztandarów, przy dźwiękach strażackich syren i myśliwskich rogów, pożegnaliśmy współtwórcę polskiego systemu ochrony przeciwpożarowej lasów, wieloletniego komendanta straży pożarnych w województwie zielonogórskim, wspaniałego, prawego i niezwykle sympatycznego człowieka. I właściwie dopiero jego odejście uświadomiło mi, że rozglądając się w tym roku za Honorowymi Obywatelami miasta szukaliśmy daleko, a nie widzieliśmy blisko.
Więc nie mam wątpliwości, że w najbliższym czasie powinniśmy wspólnie - strażacy, leśnicy i myśliwi - a jest nas niemało, pomyśleć jak uhonorować pamięć o Panu Pułkowniku Jerzym Pietraszkiewiczu. To też nieodrobiona lekcja…
Andrzej Brachmański