Strażacka i łowiecka brać świętują [FELIETON]
![Strażacka i łowiecka brać świętują [FELIETON]](/media/k2/items/cache/1aafd4de3be71ca85f4a0f7d8ee5f0fc_XL.jpg)
Zrzeszeni w OSP z kolei ratują nasze życie, zdrowie i mienie. Nie na darmo na strażackich sztandarach wyszywa się hasło „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”.
Choć sam należę do strażackiej braci, czasy biegania z wężem mam już dawno za sobą. Siwy włos na głowie powoduje jednak refleksję: co sprawia, że ludzie chcą narażać zdrowie i życie dla innych, najczęściej sobie nieznanych? Altruizm? Adrenalina? Wyniesione z domu przeświadczenie, że człowiek rodzi się, by pomagać innym? Co jest w strażackim, społecznym powołaniu, że dziesiątki młodych ludzi chcą wylewać pot na ćwiczeniach i przeżywać trud akcji? Kiedy obserwuję młodego kolegę, radnego Pawła Wysockiego, który kilka lat temu „wkręcił się” do OSP Sucha, a teraz na naszych spotkaniach o niczym innym nie opowiada,tylko o tym. co zrobili dla dzieci, komu ze starszych pomagali i jak to jest wyjść z aparatem tlenowym w zadymione piwnice Castoramy, to mówiąc poetą - „serce rośnie”.
W piątek w Muzeum Ziemi Lubuskiej otwarto piękną wystawę z okazji stulecia istnienia związku OSP. Pokazano rzeczy ocalone od zapomnienia przez społeczników z OSP Międzyrzecz. Dla mnie to dobry pretekst dla skreślenia paru słów o naszych strażakach.
Kiedy łączono gminę z miastem, przeciwnicy połączenia mówili, że w mieście OSP „zginą”. Jest na odwrót. Janusz Kubicki, choć wcześniej z ruchem strażackim do czynienia nie miał, zrozumiał jaką wartością są dla miejskiej społeczności druhowie-ochotnicy. Dofinansował OSP na skalę niespotykaną w Polsce. Za jego prezydentury-prezesury chyba każda zielonogórska OSP otrzymała nowy samochód i duże pieniądze na działanie. Jak mawia prezes wojewódzki druh Edward Fedko: „zielonogórskie straże maja się jak pączusie w maśle”. Oczywiście apetyt rośnie… Strażacy z Kisielina już witają się z nowym wozem bojowym, strażacy z Raculi chodzą za nową remizą i za kilka lat dopną swego. Inni też będą się rozwijali.
Ale druhowie odwdzięczają się nam swoją pracą. Są wszędzie tam, gdzie ich potrzebujemy - przy wypadkach, tam gdzie się pali i gdzie trzeba kota ściągnąć z drzewa, a w Wielkanoc robią nam wielki śmigus-dyngus. Czy wiecie, że Castorama funkcjonuje tylko dlatego, iż co noc druhowie pełnią tam prewencyjny dyżur? My robimy zakupy, a oni, niewidoczni, pilnują, byśmy mogli robić to bezpiecznie.
Wszystko to jest możliwe dzięki dziesiątkom zapaleńców. Wybaczcie, że nie wymienię ich nazwisk, bo jak kogoś pominę, będzie niesprawiedliwie. Więc tylko powiem, że na czele tego ruchu stoi druh Jan Rusak, gość z niesamowitą energią, który, tak podejrzewam, o straży myśli 23 godziny na dobę.
A ponieważ skończył się maj - „miesiąc ogniowych straży”, tym felietonem chcę im oddać honory. Znów zacytuję druha Edwarda: „Krótko mowa, pikno mowa, niechaj żyje śtraż ogniowa!”.
PS. Na otwarciu wystawy „odnalazł się” pierwszy sztandar zielonogórskich strażaków, ten z 1945 r. Uważaliśmy go za zaginiony, a tu masz… Znajduje się w zbiorach Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach, o czym na wernisażu powiedział, będący gościem, dyrektor tej placówki.
Andrzej Brachmański