Sztuka cichego bicia kotletów [FELIETON]
![Sztuka cichego bicia kotletów [FELIETON]](/media/k2/items/cache/52238d0a0028fa6a306a05a6f822a332_XL.jpg)
Ci, którzy mieszkają w spółdzielczych blokach najbardziej narzekali na… niedzielne bicie kotletów.
- Śpisz sobie w niedzielę rano, niekoniecznie po szaleństwach sobotniego wieczoru, a tu łup, łup, łup dochodzi ze wszystkich stron. Powiedz mi, Andrzeju, czemu te wszystkie baby uparły się, by już od ósmej rozbijać kotlety, jakby nie mogły rozbić ich sobie już w mięsnym albo poczekać z tym co najmniej do południa?
Tym sposobem przypomniałem sobie, że narodowym sportem Polaków nie jest piłka kopana ani żużel, lecz niedzielne bicie kotletów. Jako domorosły socjolog tłumaczę to sobie tym, że dawniej w ten sposób dawało się znać, iż w naszym domu jest bogato, bo w niedzielę u nas mięso a nie mączne kluski. Ale to było dawniej…
Teraz niedzielny schabowy spowszedniał, ale nawyki pozostały. Mało kto bije kotlety cicho, kładąc pod deskę ręcznik i rozbijając schaboszczaka na kolanie. Ma być głośno i z przytupem. Co tam sąsiedzi spod czwórki, nieważne, że wrócili z nocnej szychty albo mają małe dzieci. Niedzielę rozpoczynamy waląc w kotlet. Moja chata, nawet w akustycznym, spółdzielczym bloku, jest moja…
Sztuka cichego bicia kotletów nie istnieje.
Ten schabowy to trochę taki symbol naszej wspólnoty. Głośniej walimy w stół, nie uważamy na potrzeby innych, ba, nawet ich nie chcemy słuchać. Nie będzie nam sąsiad mówił, czy w niedzielę rano możemy bić te kotlety, czy nie.
Widać to po różnych Facebookach, Instagramach i Tik-Tokach. Czego byś nie wrzucił, ktoś ci dopieprzy. Fotka z jazdy w zimowych warunkach - dać mu mandat, bo trochę śniegu leży na masce, fotka z picia kawy - fajnie, ale czemu pański samochód stoi pod moim domem. Leśnik by móc pracować w lesie musi uczyć się pięć lat w technikum i pięć lat na studiach. Ale później przychodzi dziunia po socjologii, która postanowiła działać w jakimś modnym ruchu miejskim czy zielonym i uważa, że wie lepiej od leśnika co dla tego lasu jest dobre i leśnika słuchać nie będzie.
Coś się porobiło z naszym światem. Przyroda wariuje, ludzie wariują. Wprawdzie Stanisław Lem pisał, że dopóki nie poznał internetu nie wiedział, iż tylu idiotów jest na świecie i może to ja nie mam racji. Idiotów jest tyle samo, tylko dzięki internetowi się policzyli i zobaczyli, że jest ich większość. A skoro w demokracji większość rządzi, to uznali, że teraz jest ich czas i nikt im nie zabroni głośno bić kotletów. I wszystkiego innego. A że jakieś dziecko przy okazji popełni samobójstwo… Straty w boju o lepsze jutro były, są i będą…
Pocieszam się tym, że idzie wiosna i wszystkim nam ponury nastrój odpuści.
Andrzej Brachmański