Winobranie, Winobranie i po Winobraniu [FELIETON]
![Winobranie, Winobranie i po Winobraniu [FELIETON]](/media/k2/items/cache/afbe8f0d80904a178775a48726df2cac_XL.jpg)
Choć ceny z kosmosu ani miejscowi, ani goście nie szczędzili grosza. Zatrzymując się przy winiarskich budkach wdawałem się w rozmowy i wiem, że gdyby władzę wybierali przyjezdni, obecna miałaby reelekcję w cuglach. Chwalili bardzo nasze miasto.
Wprawdzie pod względem kupieckim, stoiskami z mydłem i powidłem, ciągle bije nas na głowę Jarmark Dominikański, to pod względem imprez kulturalnych jesteśmy najlepsi w Polsce. Koncerty, koncerciki, pokazy, odsłonięcia, wernisaże - tyle tego było, że nie dało się wszędzie być. Mnie rozczarowała w muzeum wystawa poświęcona reklamie w Zielonej Górze, za to bardzo spodobała się prezentacja winnicy Equus. Nie dotarłem na spotkanie z pisarzami, przestałem natomiast sporo czasu przed jubileuszowym muralem na areszcie oraz w „Gościńcu u Deców” gdzie podawali wspaniałą dziczyznę.
Wina coraz więcej, coraz lepsze i coraz droższe. Na Winobraniu zasada, że ilość przechodzi w jakość - sprawdza się, natomiast teza, że konkurencja wymusza obniżkę cen - już nie.
Politycy - z wyjątkiem PSL-u, Winobranie przespali. Baner poseł Katarzyny Osos wisi tak wysoko, że nie sposób go dojrzeć, natomiast młodzież z PSL zrobiła kampanię z przytupem. Arek Dąbrowski w roli muzyka i Rafał Kasza w roli rozdającego kaszę zaciekawili przechodniów nawet do polityki zrażonych.
Najbardziej przechlapane miał Bachus. Fanki rzucały mu się na szyję, każdy chciał z nim fotkę, pod tuniką gorąco, a pić mógł tylko…wodę. Taka robota, dlatego Marcin Wiśniewski już choćby za to zasłużył na tytuł honorowego obywatela. A tytułów w tym roku nie przyznawano. Nie było godnych kandydatur…
Osobiście najbardziej zaskoczyła mnie dyrektor ZOK-u Agata Miedzińska. Nie wiedziałem, że ma talent na miarę Maryli Rodowicz i potrafi nieźle śpiewać, co można było usłyszeć na dużej scenie i w Internecie. Brawo, pani Agato!
Dwa mankamenty jednak dostrzegłem. Po pierwsze - było krucho z jedzeniem. Napić się można było do woli, zakąsić już gorzej. Po drugie - organizatorzy od lat konsekwentnie lekceważą głosy, że nie ma gdzie usiąść. Na całym świecie na festynach rozstawia się stoły i ławy. U nas sądzą, że wszyscy mamy tak zdrowe kręgosłupy, że wytrzymamy wieczór na stojąco, od czasu do czasu opierając się o parapet winobraniowej budki.
Wracamy do normalnego trybu. Dzieciaki zaczynają na dobre szkołę, politycy zaczynają kampanię „na ostro”, pani skarbnik miasta przygotowuje budżet na przyszły rok, wykonawca Ochli jak się obcyndalał, tak się obcyndala, radny Robert Górski „wychodził” komunikację MZK na os. Przyjaźni i za chwilę otwiera kolejną ścieżkę rowerową, a wiceprezydent Krzysztof Kaliszuk przygotowuje się do budowy zachodniej obwodnicy, na którą rząd dał 170 milionów złotych. Wracamy do normalnego życia miasta. Też intensywnego, ale z mniejszą ilością wina.
Andrzej Brachmański