Nie rozumiem tej decyzji. Wszyscy, którzy nie są VIP-ami i odwiedzając szpital nie mają tam swoich kopert, wiedzą jakim problemem jest zaparkowanie na terenie lecznicy i w jej pobliżu. Wierzący wierzą w cuda i próbują znaleźć jakieś miejsce, niewierzący objeżdżają teren szpitala i klną jak szewcy. Parking wielopoziomowy miał rozwiązać problem. Ale go nie będzie. Znaczy parkingu nie będzie, a problem będzie coraz większy.

Zaraz zapewne zacznie się przerzucanie odpowiedzialności. Z korespondencji można wywnioskować, jaka będzie narracja: „nie budujemy, bo miasto nie uwzględniło naszych potrzeb w dziedzinie wybudowania stacji dla karetek pogotowia i pomieszczeń dla szpitalnych urzędników”, a miasto odpowie: „mieliśmy budować parking dla mieszkańców a nie biura i miejsca postojowe dla administracji, poza tym budowa miejsc dla karetek to zupełnie inna bajka niż budowa parkingu dla ludzi. Inne wymogi, ceny i procedury przetargowe”. Szpital coś odpowie, miasto pokaże pismo, że w szpitalu nie chcieli budować, bo za mało zostawało im na własne inwestycje, itd., itp. Jedni coś z tego zrozumieją, inni nie. Efekt końcowy będzie jednak taki sam - jak nie ma gdzie parkować na terenie szpitala, tak nie będzie dalej, a prywatny operator, któremu szpital puścił w pacht parking przy Podgórnej, będzie zacierał ręce jeszcze mocniej.

Janusz Kubicki pewnie się nie zmartwi, bo w budżecie miasta zwolni się parę ładnych milionów, ale czy ta wiadomość ucieszy pacjentów i rodziny. Wątpię…

Zielonogórzanie tłumnie wyruszyli na popandemiczne wyprawy. Kilku moich znajomych było w Świeradowie i wróciło zachwyconych tamtejszą wieżą do „spaceru w chmurach”. I pomyśleć, że w Zielonej Górze mogła powstać taka sama wieża spacerowa. W dodatku pierwsza w Polsce! Nie powstała, bo ta sama ekipa, która uważa, że nie powinien powstać parking wielopoziomowy przy szpitalu, uznała, że w Zielonej Górze nie powinna powstać wieża do „spaceru w chmurach”.

Część z otoczenia tej ekipy widziałem na proteście przeciwko budowie w Zielonej Górze hali widowiskowej. Protest odbył się na placu przed filharmonią. Tu miałem trochę ubawu, bo trzy lata wcześniej ci sami ludzie protestowali przeciwko przebudowie tego placu. Gdyby wtedy ich sposób myślenia zwyciężył, dziś nie mogliby tu protestować.

Z matematyki do politologii kilka lat temu przeszło pojęcie „okna czasu”. Mocno operują nim politolodzy anglosascy. W skrócie chodzi o to, że możliwości działań w polityce nie są nieograniczone. Niektóre rzeczy można zrobić tylko w określonym przedziale czasowym. Jeśli nie zrobi się czegoś teraz, to może już nigdy albo dopiero w odległej przyszłości. Politolodzy podkreślają, że umiejętność rozpoznania, kiedy otwiera się „okno czasu” (czasami tłumaczone jako „okno możliwości”) jest jedną z najważniejszych cech polityka. Te „okna” przypomniały mi się w związku z tym, co napisałem powyżej.

Peowsko-peeselowski zarząd województwa zablokował pomysł budowy wieży spacerowej i ona już nigdy w naszym mieście nie powstanie, tenże zarząd zdecydował, że nie będzie parkingu wielopoziomowego w naszym szpitalu i takowego przez wiele lat nie będzie. Jeśliby teraz prezydent odstąpił od pomysłu budowy hali widowiskowej, do czego nawołują miejscy radni z PO, taka hala długo jeszcze nie zostanie wybudowana. Okna czasu dla dwóch z tych budowli już się zamknęły, dla trzeciej zaraz się zamknie.

Aż mi się nie chce wierzyć, że te wszystkie działania są po to, by upokorzyć prezydenta miasta. Bo jeśli tak, to chcąc dokopać prezydentowi, rządzący województwem dokopują nam, zielonogórzanom…

Andrzej Brachmański