Dobosz znów „rzeźbi” pomnik Korczaka - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 406 (994)
- Czyżniewski! Świetnie, że figura będzie odnowiona. Jak wyliczyłeś, pomnik ma 42 lata, ale Korczakowcy, którzy doprowadzili do jego powstania, w tym roku obchodzić będą 60-lecie założenia drużyny harcerskiej. Jej patronem został Janusz Korczak - Stary Doktor. Wiesz coś o tym? - moja żona właśnie wygrzebała w internetowym komunikatorze informacje o obchodach rocznicowych. W końcu obydwoje byliśmy Korczakowcami.
- Tylko nie pisz, że zapomniałam o patelni i nie zauważyłam, że jej nie umyłeś - dodała ostrzegawczo.
Zostawmy ten drażliwy temat i skupmy się na Korczakowcach. W 1961 r. Jerzy Zgodziński, świeżo upieczony absolwent polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, przyjechał do Zielonej Góry. Marzył, żeby pracować w teatrze, a został nauczycielem w mechaniku przy ul. Bema. Myślał, że trafił tu na chwilę, a został na zawsze.
- Będzie pan prowadził drużynę harcerską - polecił młodemu nauczycielowi dyrektor szkoły, Jan Nieruchalski.
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w ZG. 15 września 1979 r. Uroczyste odsłonięcie pomnika Janusza Korczaka.
Zgodziński z pasją zabrał się do pracy. Tak powstali Korczakowcy, z którymi związał się do śmierci w 2014 r. Wraz z wychowankami tworzył, wymyślał, inspirował… Uważał, że taki patron zobowiązuje. Kiedy w 1965 r. Korczakowcy stworzyli swoją letnią bazę nad jeziorem Grzybno koło Ośna - nazwali ją Korczakowem. Przy jeziorze postawili pomnik Starego Doktora. Własnej roboty. Niespełna 10 lat później, w nowej szkole przy Wyspiańskiego, na parterze, zamontowano kolejną podobiznę Korczaka. W końcu, z okazji Międzynarodowego Roku Korczakowskiego, Zgodziński doprowadził do postawienia w Zielonej Górze pomnika wielkiego pedagoga.
- Stanie w kręgu, nieopodal szkoły. Będzie wśród dzieci, a za nim postawimy kamienne słupy z cytatami z jego książek - J. Zgodziński podekscytowany pokazywał modele różnych wersji pomnika. Chyba żaden z nich nie miał być z ceramiki.
- Oczywiście, że pomnik nie miał być z ceramiki - przytakuje Tadeusz Dobosz. - Można powiedzieć, że wtedy był taki wewnętrzny konkurs na jego wykonanie. Nie było konkurencji. Tylko dwóch facetów: Dobosz i Przecławski. Tworzyliśmy taką spółkę wykonawczą. Raz Marek wygrywał, raz ja. Ale robiliśmy razem. Korczaka ja wygrałem.
Zwyciężyła koncepcja, że wśród dzieci ma stać wysoka postać. Taki duży monument lepiej organizuje przestrzeń.
Stoimy przy pomniku. Robotnicy właśnie rozkładają rusztowania, dzięki którym rzeźbiarz będzie miał łatwy dostęp do figury.
- Tu był projektowany amfiteatr. Stworzono jego zaczątki. Chodziło o to, żeby organizowane tutaj imprezy masowe miały odpowiednią skalę. Żeby zrównoważyć tę dużą przestrzeń, pomnik musiał być monumentalny - T. Dobosz pokazuje plac, na którym obecnie trwa budowa szkoły muzycznej.
Fot. Tomasz Czyżniewski. W środę wokół pomnika ustawiono rusztowania
Początkowo rzeźbiarzom wydawało się, że mają sporo czasu na wykonanie dzieła. Postanowili, że wykorzystają kamień pińczowski. Pojechali do kopalni w okolicach Pińczowa i przez tydzień dobierali odpowiednie głazy. Zadowoleni przywieźli budulec do Zastalu. Tam, na jednej z hal, mieli rzeźbić pomnik.
- Miał tam być wykuty, przywieziony na Wyspiańskiego i zmontowany. Ale wtedy władze radykalnie przyspieszyły termin oddania pomnika. O pół roku. Nie było wyboru - wspomina T. Dobosz. - Ponieważ wcześniej robiliśmy z Markiem rzeźby z ceramiki gozdnickiej, np. te które stoją na Wzgórzu Winnym lub Baby przed amfiteatrem, mieliśmy już pewne doświadczenie. Dlatego uzgodniliśmy, że robimy w ceramice.
Fot. Bronisław Bugiel. Pomnik Starego Doktora postawiony w Korczakowie
Artyści pojechali do Gozdnicy i tam, w fabryce, wypalali kawałek po kawałku pomnik. Rzeźba składała się z kilkudziesięciu elementów, które trzeba było ułożyć w całość. Najpierw jednak powstała stalowa konstrukcja - szkielet pomnika. Do niego trzeba było zamontować ceramiczne fragmenty Korczaka.
- Trzeba było się nieźle nagimnastykować, bo pusta skorupa sięgała do głowy postaci. Na koniec trzeba było ją wypełnić betonem - opowiada T. Dobosz. - Powinien to być tzw. suchy beton, a ja miałem go systematycznie ubijać. Podobnego używają np. brukarze. Tymczasem przyjechała grucha pełna mokrego betonu.
- Bierze pan czy nie? Bo nie będzie innego betonu - usłyszał od kierowcy.
- Siadłem wtedy i się załamałem - wspomina rzeźbiarz. - A niech się dzieje, co chce! Lej pan.
I tak, przez szyję Korczaka, do środka trafiła cała betoniarka betonu. Ten wyciekał przez wszystkie szpary, mimo że płyty ceramiczne ściskały opaski ze stalowych drutów.
To był błąd, który mści się do dzisiaj. Taki beton zbyt intensywnie reaguje na warunki pogodowe i ceramika pęka.
Teraz przez kilka miesięcy T. Dobosz będzie pomnik czyścił, łatał pęknięcia i montował brakujące elementy. Pomnik był już raz naprawiany. Wtedy płyty przymocowano na kołki. - Teraz je przykleję takim klejem mrozoodpornym, jakiego używa się do kładzenia płytek na tarasach - zapowiada artysta. - Uzgodniłem z panią dyrektor Wioletą Haręźlak, że mam skończyć do września.
Tym razem nie trzeba gonić z pracą na złamanie karku. Pomnik powstał w trzy miesiące. Remont potrwa dłużej. Monument został odsłonięty 15 września 1979 r.
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w ZG. Płaskorzeźba z Korczakiem na szkolnym korytarzu
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz