Dziś „zerówką” mknę ulicami mojego miasta - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 421 (1009)
- Czyżniewski! Ja nie rozumiem twoich zachwytów nad „ogórkiem”. Mnie te autobusy kojarzą się jedynie z nudnościami. A ty „ogórek” tu, „ogórek” tam - moja żona jest lekko zdenerwowana. Rodzinę dopadł jakiś paskudny wirus, sucharki poszły w ruch, a patelnia w odstawkę. Wyjaśnijmy: „ogórek”, czyli kultowy polski autobus z Jelcza ma wielu fanów. W kilku miastach jest atrakcją turystyczną, obwożącą gości po specjalnych trasach. Produkowano go w latach 1963-1977. Pół wieku temu jeździł również po naszym mieście, m.in. na linii 0. Jej wprowadzenie było wielkim eksperymentem.
Wraz z Jackiem Newelskim z MZK przeglądamy wykaz starych linii autobusowych w naszym mieście. Odtworzono w nim przebieg tras autobusów w latach 1954-2015. - Niestety, nie udało się nam odtworzyć wszystkich rozkładów jazdy i w niektórych latach mamy luki - mówi J. Newelski. Nie ma takich danych z lat 1964-66.
Fot. Bronisław Bugiel - Pasażer wewnątrz miejskiego „ogórka” - 1977 r.
W 1963 r. MPK (Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne), bo tak wówczas nazywał się miejski przewoźnik, obsługiwało zielonogórzan na 14 trasach numerowanych od 101 do 115 (nie było linii 114).
Rewolucja nastąpiła w 1965 r. W tym czasie autobusy pokonywały 7.600 km dziennie na 18 liniach, obsługując ponad 13,5 mln pasażerów rocznie. W połowie roku postanowiono wyodrębnić ruch podmiejski i typowo miejski. Wstępne założenia zakładały, że MPK wprowadzi siedem linii miejskich i osiem podmiejskich. Te pierwsze miały numerację jednocyfrową, a drugie dwucyfrową - zaczynającą się od cyfry „2”.
- Całkowitą nowością będzie tzw. linia okólna w Zielonej Górze - relacjonowała „Gazeta Zielonogórska” (dzisiaj „Gazeta Lubuska”) z 3 sierpnia 1965 r. - Projektowana trasa: Dworzec - Westerplatte - Reymonta - Reja - 1 Maja - Jaskółcza - Kożuchowska - Sienkiewicza - Nowotki - Waryńskiego - Staszica - Dworzec. Tak więc, przejmując ruch typowo miejski, linia ta połączy w zasadzie wszystkie dzielnice miasta. W obu kierunkach będą kursowały autobusy co 10 minut.
Trzeba pamiętać, że to epoka, w której właśnie budowano os. Wazów III wzdłuż ul. Podgórnej i ówczesnej Dzierżyńskiego (dzisiaj Władysława IV), a po drugiej stronie miasta os. Piastowskie. Jeszcze nie było dzisiejszych ulic: Zawadzkiego Zośki, Wyszyńskiego czy Wojska Polskiego.
Nowy rozkład jazdy wprowadzono 1 października. Wywołał falę krytyki. Wielokrotnie go korygowano. Zapowiadano, że sytuacja się poprawi, gdy do miasta trafią nowe autobusy, w tym po raz pierwszy „ogórki”. Dzisiaj trudno stwierdzić, czy zapowiedzi te zrealizowano w terminie. Na pewno wycofano się z linii okólnej dookoła miasta. W rozkładzie jazdy na 1967 r. znajdziemy już inną trasę „zerówki”: Partyzantów - Wrocławska - Nowotki - Waryńskiego - Staszica - Bema - Boh. Westerplatte - Reymonta - Kasprowicza - Jedności Robotniczej - 1 Maja - Jaskółcza - Botaniczna.
Ze zbiorów prywatnych - Narożnik ul. Wyspiańskiego i Staszica. Sądząc po otwartych drzwiach, autobus prawdopodobnie nie wiezie pasażerów.
Za miasto kursowało osiem linii. Np. nr 21 - Zawada - Słone, nr 23 - Łężyca - Krośnieńska, nr 24 - Zatonie - Nietków, nr 25 - Droszków - Czerwieńsk, nr 26 - Krośnieńska - Nowy Kisielin, nr 27 - Szosa Kisielińska - Ochla, nr 28 - pl. Kolejarza - Świdnica.
Wróćmy do centrum. W 1970 r. „zerówka” jeździła już z Podgórnej na Botaniczną. Później wydłużono jej trasę do przystanku na Szosie Kisielińskiej. Na trasę Wrocławska - Botaniczna powróciła w 1990 r.
Dzisiaj na górnych zdjęciach prezentuję miejskiego „ogórka” z zewnątrz i od środka. Jednak wciąż szukam innego specyficznego „ogórka” z przełomu lat 70. i 80. Wtedy tak brakowało pojazdów, że sprowadzono do miasta jelcze przeznaczone do przewozów międzymiastowych. Miały normalnie otwierane drzwi. Żeby tłoczący się pasażerowie ich nie urwali z zawiasami, drzwi zabezpieczono parcianymi pasami - nie można ich było otworzyć na oścież i w konsekwencji wyłamać. Na dodatek miały jeszcze rozkładane fotele pomiędzy siedzeniami. Wygodne, gdy nie ma wielu pasażerów, straszne przy ich dużej liczbie.
Normalnie łza się w oku kręci… diabli wiedzą dlaczego.
Fot. Bronisław Bugiel - Rok 1971. Przez wąskie drzwi sana do środka mogła wejść tylko jedna osoba.