Idziemy na dobrą kawę do Bieriozki - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 388


Budynek TPPR przy al. Niepodległości. Po prawej neon kawiarni Bieriozka. Kino Newa znajdowało się na tyłach budynku.[/caption] - Picie kawy parzonej w szklance jest złą tradycją – rozwodził się dziennikarz, bo w szklance jest około 20 proc. mniej ekstraktu niż w kawie z ekspresu. – Mając więc na względzie dobro konsumentów, Zarząd Przemysłu Gastronomicznego Ministerstwa Handlu Wewnętrznego zobowiązał każdy zakład gastronomiczny sprzedający napar kawy, do posiadania ekspresu i sprzedawanie wyłącznie kawy parzonej w ekspresie. W razie zepsucia się ekspresu, zakład może parzyć kawę w termosach lub kamionkach. Uf! Była jednak furtka, by obejść zakazy – na wyraźne życzenie klienta, kawę można było zaparzyć w szklance. Zakazała jednak tego najpierw Mocca, później Paloma i Studencka. W końcu - jeżeli kupiono nowoczesne ekspresy do kawy, powinny być wykorzystywane. Jeden z nich - Club Finesia - stanął w kawiarni Bieriozka, w budynku kina Newa i Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Do kawy oferowano tort bieriozka po 11 zł 60 gr. Nie wiem, czy tyle kosztowała jedna porcja czy też ciasto było na wagę. [caption id="attachment_28503" align="alignnone" width="2560"]

Bar w kawiarni Bieriozka[/caption] - Chodziłam tam na pyszne desery – wspomina na Facebooku Janina Kania. – A później podawano piwo z żółtym serem na zakąskę. - Tylko dlatego, że był zakaz spożywania bez zakąszania – uzupełnia Bogusław ZG. – Ale serek smakował w Bieriozce. I szafa grająca na okrągło „Dom wschodzącego słońca” na przemian z Janis Joplin „Summertime”. Ewa Pelińska: - Pamiętam ten serek. - To Bieriozka, tylko paschy nie widać w gablotce – dopowiada Ewa Stanglewicz, analizując zdjęcie. – To był nasz kultowy deser. Wanda Rutkowska: - Bieriozka… jakie tam były niebiańskie bliny rosyjskie z maczanką! Kawioru nie było. - Do kawiarni można było wejść przez kino Newa, obok był TPPR, pewnie stąd nazwa Bieriozka – pisze Zosia Skonieczna. - Zosia – nasze szkolne czasy, chodziło się na desery i można się było dobrze ukryć przy stolikach oddzielonych „przedziałami” – dodaje Roma M. Matuszewska. Takie wysokie oparcia dawały niezłe schronienie. - Moja babcia pracowała tam na pół etatu. Zawsze dostawałem bitą śmietanę z rodzynkami, mniam, mniam – wspomina Prem Baranowski. Jolanta Loch: - Tam byłam na pierwszej randce z chłopakiem, który rok później został moim mężem! [caption id="attachment_28504" align="alignnone" width="2491"]

Taki sam ekspres do kawy zainstalowano w kawiarni Mocca[/caption] Podobne wspomnienia ma Barbara Strażyńska: - Moja ulubiona kawiarenka i miłe wspomnienia z młodości. Bardzo często tam chodziłam z chłopakiem, który został później moim mężem - na pyszne płonące lody i lampkę wina. Dopiero teraz przyjrzałam się zdjęciu i widzę, że to ja stoję obok tej dziewczyny w stroju ludowym. Aneta Dąbrowska: - Tam poznałam mojego męża. Mieliśmy zaprzyjaźnionych kelnerów. Często siedzieliśmy na zapleczu. - Pamiętam neon w kształcie dziewczyny w kolorowej kiecce. To był fakt, czy tylko dziecięca wyobraźnia? – zastanawia się Aleksander Żukowski. To fakt, rzeczywiście od frontu budynku zamontowano duży neon reklamujący kawiarnię. Widocznie uznano, że kino takiej reklamy nie potrzebuje… [caption id="attachment_28505" align="alignnone" width="1860"]

Kawiarnia Wiśniowa – i znów ekspres do kawy tej samej marki[/caption]
Tomasz Czyżniewski Codziennie nowe opowieści i zdjęcia Fb.com/czyzniewski.tomasz