Jego Zielona Góra na tysiącach zdjęć - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 389
Bronisław Bugiel (1934-2021)[/caption] - W końcu trafiłem na miejsce. 1 lipca 1954 r. do pracy w redakcji „Gazety Zielonogórskiej” przyjmował mnie pierwszy naczelny - Wiktor Lemiesz. W jego gabinecie półki uginały się pod książkami Lenina i Stalina – wspominał w rozmowie za mną. – Pamiętam, że strasznie bał się wszelakich chorób. Wystarczyło przy nim kichnąć a już delikwenta wyrzucał z gabinetu w obawie przed zarażeniem się. To miało swoje dobre strony. Kiedy chciał mnie za coś zrugać, wyciągałem chusteczkę do nosa i udawałem, że mam katar. Rozmowa kończyła się bardzo szybko. Młody fotoreporter na kilka miesięcy zamieszkał w przedwojennym hotelu „Pod Orłem Rzeszy” przy ul. Jedności (przez wiele lat mieścił się tutaj słynny Karmazyn). Wtedy w hotelu należącym do KW PZPR mieszkało wielu sprowadzonych do miasta zielonogórskich dziennikarzy i działaczy partyjnych. [caption id="attachment_29108" align="alignnone" width="2560"] Fot. Bronisław Bugiel
Lata 80. Kolejka do Kreślarza. Możemy się domyśleć, że zielonogórzanie stoją za… papierem toaletowym.[/caption] - Po moim rodzinnym, ruchliwym Chorzowie myślałem, że nie wytrzymam tej ciszy. Po kilku miesiącach przeniosłem się do redakcyjnego domu przy ul. Botanicznej – opowiadał. Później, 20 metrów obok, postawił swój dom, w którym mieszkał do śmierci. Początkowo zdjęcia robił prywatną zorką, bo w redakcji był tylko jeden służbowy aparat. Do oświetlania fotografowanych pomieszczeń używano magnezjum (podpalony proszek dawał odpowiednie światło). Później przyszedł czas na wybuchowe lampy błyskowe. - To były lampy jednorazowe, które często pękały, obsypując szkłem całą okolicę. Pamiętam, że jedna z nich poraniła dygnitarza z KW PZPR. Musiałem się tłumaczyć, że nie był to zamach – śmiał się wspominając. [caption id="attachment_29110" align="alignnone" width="2596"] Fot. Bronisław Bugiel
Przełom lat 50. i 60. XX wieku. Al. Niepodległości zimą. Zaśnieżoną ulicą jadą autobusy komunikacji miejskiej.[/caption] Praca fotoreportera nie była łatwa. Zwłaszcza w terenie, gdzie trzeba było dojechać motorowerem. – Jechało się powoli, dzięki czemu wiele można było zobaczyć i sfotografować – opowiadał o podróżach komarkiem do… Słubic. W 1991 r. zrezygnował z pracy w redakcji. Na pół etatu fotografował zabytki dla konserwatora zabytków. Zajął się sadownictwem i pszczelarstwem. Od 1991 r. członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Pod koniec życia skupił się robieniu zdjęć w zapomnianej, XIX-wiecznej technice gumy. [caption id="attachment_29111" align="alignnone" width="1832"] Fot. Bronisław Bugiel
Stary Rynek na początku lat 60. Akcja sadzenia drzew przed głównym wejściem do ratusza.[/caption]
Tomasz Czyżniewski Codziennie nowe opowieści i zdjęcia Fb.com/czyzniewski.tomasz