Łabędzie pojawiły się na skwerze ponad 60 lat temu - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 491 (1080)

- Czyżniewski! Razem tam siadaliśmy z naszym synem. Kuba miał kilka lat, a łabędzie były strasznymi żarłokami - moja żona zamyśliła się nad minionymi czasami. Małemu Kubie ptaki bardzo się podobały. Kiedyś z rozpędu próbowały zjeść mu buciki. Pomyliły je z chlebem.
Fot. Bronisław Bugiel. Obok parkingu ustawiono wiatę przystanku autobusowego
Ptak spadł z dachu
Cofnijmy się o 60 lat. Miasto i województwo nawiedziły gigantyczne opady śniegu. Na pierwszej stronie „Gazety Zielonogórskiej” czytelnicy mogli zobaczyć zdjęcie konnego zaprzęgu, wyciągającego z zaspy autobus PKS. Przejechać można było jedynie głównymi drogami.
W sobotę, 9 lutego, na dachu Zakładów Graficznych przy dzisiejszym Placu Pocztowym (wówczas pl. Lenina) wylądował dziki łabędź. Był tak osłabiony i przemarznięty, że spadł z dachu na ulicę.
- Łabędziem zaopiekował się kierowca taksówki nr 38, p. Mikołaj Danielak - opisywała sytuację „GZ” z 12 lutego 1963 r. - Przewiózł on ptaka do Zakładu Zieleni Miejskiej, przy ul. Botanicznej. Dziki łabędź znalazł tam przytułek oraz pięciu towarzyszy niedoli, łabędzie, które zimują w cieplarni.
Budujemy staw
Miasto było przygotowane na takie sytuacje, bo dwa lata wcześniej te ptaki stały się ozdobą skweru pomiędzy al. Niepodległości i ul. Kazimierza Wielkiego (dzisiaj skwer Makusynów).
Latem 1961 r. postanowiono miejsce zagospodarować. - Już wkrótce w miejscu tym urządzony zostanie przyjemny ogródek, który na pewno będzie przyciągał tłumy dzieci - informowała „GZ” 11 sierpnia 1961 r. - Wybudowany tutaj zostanie zbiornik z wodą, w którym znajdą się… autentyczne łabędzie. Sprowadzone one zostaną z woj. olsztyńskiego dzięki pomocy posła Flajszera. Otwarcie ogródka nastąpi prawdopodobnie we wrześniu.
Dwa miesiące później, 6 października, „GZ” opublikował zdjęcie gotowego stawu, po którym pływały łabędzie. Przyglądało się im kilkanaście osób. Kiedy przyszły mrozy, ptaki zabrano, ale woda w stawie pozostała, tworząc naturalną ślizgawkę momentalnie opanowaną przez dzieci.
Łabędzie zimowisko
Stado łabędzi liczyło cztery sztuki. Dwa z nich zimowały przy szkole podstawowej przy ul. Kingi. Pozostałe w cieplarni przy ul. Sienkiewicza 36.
- Odgrodziliśmy tam dla nich pomieszczenie o rozmiarach mniej więcej 20 x 8 m, wyłożyliśmy tę powierzchnię darnią łąkową, wstawiając zwykłą wannę kąpielową, która napełniona wodą spełnia rolę basenu - tłumaczył J. Dominiak, technik terenów zielonych i nieoficjalny zastępca kierownika Zakładu Zieleni Miejskiej.
Na pożywienie łabędzi składały się: chleb, gotowane ziemniaki, marchew i mięso mielone. Planowano dokupienie jeszcze jednej pary ptaków.
W marcu 1961 r. ptaki postanowiono przenieść do nowego lokum do zakładu przy ul. Botanicznej, gdzie funkcjonowały duże szklarnie. Źle zniosły przenosiny - trzy z nich zdechły. Nie udało się ustalić przyczyny. Na szczęście tydzień wcześniej do Zielonej Góry przyjechały dwa łabędzie kupione za 700 zł w Toruniu. Kilka dni później przeniesiono je do stawu przy al. Niepodległości. Natychmiast pojawili się widzowie obserwujący piękne ptaki. Przez kilkadziesiąt lat stały się żywą atrakcją tej części miasta.
Zielonogórzanie wspominają
Kiedy w miniony poniedziałek zamieściłem na Facebooku informację, że będę pisał na ten temat, na kilku tablicach ruszyła lawina polubień i komentarzy.
Jolanta Ejsmont: - Też tam chodziłam z moją Babunią i patrzyłyśmy jak łabędzie pływały!!!
Piotr Szczęchowski: - Ja pamiętam budkę lęgową na wysypce. Wychowałem się przy Kazimierza Wielkiego.
Anna Rabenda: - Przez ten skwer chodziłam do przedszkola przy ul. Wyspiańskiego. Zawsze witałam się z łabędziami.
Natalia Wielogórska: - Pamiętam, jako dziecko nie sposób było przejść w pobliżu i nie zajrzeć do łabędzi.
Jolanta M-ka: - Wróciły wspomnienia. Spacer po murku okalającym wodę i maleńka budka z lodami „muszelki”. Piękne czasy.
Zbigniew Szewczyk: - Prawie na wszystkich zdjęciach w tle widać dom mojego przyjaciela Tomka (Kazimierza Wielkiego 22). Po imprezach u niego trzeba było uważać, żeby po wyjściu z domu nie pójść prosto.
Tamara Loch: - Pamiętam doskonale. Mieszkałam przy al. Niepodległości 35 (koło parku), a z okien pierwszego piętra widziałam łabędzie. A obok mojego domu stał samolot. Pamiętacie go? Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Emi Stu: - Chodziłam tam w latach 60. z rodzicami, a potem z moimi córkami w latach 80. To było ulubione miejsce spacerów ludzi mieszkających na starym mieście.
Marzena Jolanta Charabin: - Przychodziłam tam z moimi rodzicami i potem ze swoimi dziećmi. Kultowe miejsce! Szkoda, że nie ma już wody, a łabędzie są, ale już tylko jako rzeźba.
Agnieszka Kozłowska: - Ja też doskonale pamiętam to miejsce. Byłam tam niedawno - jest pomnik przedstawiający łabędzia, ale to nie to samo.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz