Masowiec Zielona Góra wypływa w morze - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 438 (1026)

- Czyżniewski! Szkoda, że dzisiaj żaden polski statek nie ma w nazwie herbu i nazwy naszego miasta. Ciekawe, co zabrali na pokład. Pewnie przewozili węgiel – moja żona dokładnie obejrzała zdjęcia statku, bezbłędnie wypatrując herb naszego miasta na dziobie. Nic nie wspomniała o patelni (z kuchni dochodził szum zmywarki – może dlatego milczała na ten temat). Jeżeli chodzi o przewożony ładunek, nie miała racji. Co prawda s/s „Zielona Góra” zaliczał się do tzw. rudo-węglowców, czyli statków wożących węgiel i rudę żelaza, jednak taki towar wożono wahadłowo do Szwecji. Z Polski węgiel, a do Polski rudę żelaza. I dalej w Szczecinie na wagony, na Śląsk.
Z archiwum Korczakowców. Statkiem wożono nie tylko węgiel i rudę żelaza, ale również np. drewno
S/s „Zielona Góra” zwodowano w stoczni w Gdańsku dla Polskiej Żeglugi Morskiej. Rozwijał prędkość 11 węzłów. Pod polską banderą pływał do 1978 r. Później pełnił funkcję pływającego magazynu zboża. Sprzedano go do Hiszpanii na złom w 1979 r.
Banderę na jednostce podniesiono 17 stycznia 1962 r. Na uroczystość przyjechała nawet delegacja z Zielonej Góry, z przewodniczącym Prezydium MRN Mieczysławem Stańczakiem (ówczesny odpowiednik dzisiejszego prezydenta miasta) na czele. Rozkaz podniesienia bandery wydał kapitan żeglugi wielkiej Józef Kunicki. Jeszcze kilka przemówień i można było wypływać. Może jeszcze nie do końca, bo wciąż trwał załadunek - w jego ładowniach umieszczono cukier, cement oraz autobusy i ciężarówki.
W nocy z 18 na 19 styczniu statek wyruszył w rejs do portu Conacra w Nigerii, Ghany oraz hiszpańskiej posiadłości Fernando Po. W drodze powrotnej „Zielona Góra” miała zabrać drewno egzotyczne, ziarno palmowe i orzeszki ziemne. Rejs zaplanowano na 60 dni.
„Gazeta Zielonogórska” często informowała czytelników dokąd statek płynie.
* 1 stycznia 1963 r. znajdował się na wysokości Ghany. Okres świąteczny 43-osobowa załoga spędziła w strefie tropikalnej przy 40-stopniowym upale.
* 5 lipca 1963 r. „Zielona Góra” zawinęła do portu La Valetta na Malcie.
* 12 maja 1964 r. statek zawinął właśnie do Dakaru i po załadunku orzechów arachidowych wracał do kraju.
* 7 grudnia 1964 r. most węglowy na trasie polskie porty – Kopenhaga – Aalborg – Helsinki - Kotka otrzymuje 20 polskich statków, w tym s/s „Zielona Góra”. Statek odbywa miesięcznie trzy rejsy.
* 8 czerwca 1965 r. statek cumuje w Szczecinie, a załoga przyjechała do Zielonej Góry na mecz piłki nożnej z reprezentacją Zastalu. Wygrali gospodarze 4:1.
Z archiwum Korczakowców, W okrętowej kuchni
Marynarze mieli stosunkowo częsty kontakt z naszym miastem, m.in. dzięki współpracy z Korczakowcami. Harcerze kilka razy wizytowali statek.
W momencie, gdy w Gdańsku wodowano nasz parowiec, w Zielonej Górze nieżyjący już Jerzy Zgodziński zakładał Korczakowców. I wpadł na pomysł, że nawiąże współpracę z załogą statku. – To był wabik dla chłopaków – wspominał. – Na taki wyjazd było wielu chętnych. To była olbrzymia atrakcja.
Do pierwszego spotkania doszło dopiero 26 września. Wcześniej Korczakowcy dwa razy jechali do Szczecina, ale statku nie było w porcie, bo zmienił się harmonogram kursów. 40 harcerzy znów wyruszyło do Szczecina na powitanie statku wracającego z Afryki. Tym razem się udało. Parowiec był już prawie rozładowany, a na zielonogórzan czekał kapitan żeglugi wielkiej Zygfryd Czubek. – Mogliśmy zwiedzić cały statek i zajrzeć w każdy zakamarek – wspominał Zgodziński, który wymyślił sobie, że na pokładzie jednostki najmłodsi Korczakowscy złożą przyrzeczenie harcerskie.
Parowiec pływał do końca lat 70. XX wieku. Później go zezłomowano. Jednak w Zielonej Górze pozostał po nim ślad.
Z archiwum Korczakowców. Na dziobie zamontowano herb Zielonej Góry
- Marynarze mają taki obyczaj, że kiedy wymieniany jest sprzęt lub statek idzie na przysłowiowe żyletki, to kotwicę przekazują w godne ręce. Tak było w tym przypadku – tłumaczył J. Zgodziński. – Sami załadowali ją na żuka i przywieźli ze Szczecina do Zielonej Góry. To była druga połowa lat 70. XX wieku. Ustawiliśmy ją tuż obok wejścia do szkoły.
Czyli wejścia do mechanika przy ul. Wyspiańskiego. Kiedy szkołę połączono z elektronikiem i przeniesiono na ul. Staszica, kotwica również zmieniła miejsce.
Z archiwum Korczakowców. Zbigniew Lutycz ustawia kotwicę przed mechanikiem przy ul. Wyspiańskiego
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz