Miał być pomnik kosmonautów - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 484 (1073)
- Czyżniewski! Zlituj się, zaraz zaczniesz opowiadać historię o „Manifeście Komunistycznym”. Chyba cie grzmotnę patelnią – moja żona szybko pomaszerowała do kuchni.
Zanim wróci opowiem Wam rodzinną anegdotę, bo gdyby nie Hermaszewski być może pani Czyżniewska, nie byłaby dziś panią Czyżniewską. A było to tak. Początek lipca 1978 r. Dostałem dwa darmowe bilety do kina. Na seans zaprosiłem moją przyszłą żonę. Za diabła nie pamiętam, co grali. Rozmawialiśmy o pierwszym polskim kosmonaucie, który latał gdzieś tam nad nami. Gdy opowiadałem, że Hermaszewski zabrał z sobą w kosmos „Manifest Komunistyczny” oraz zdjęcia Gierka i Breżniewa Ania pukała się palcem w głowę. Założyliśmy się o lody. Wygrałem, a ponieważ jestem strasznym łasuchem postanowiłem wyegzekwować wygraną. I tak jesteśmy razem do dzisiaj.
Major Hermaszewski, wraz z dowódcą misji, radzieckim pilotem Piotrem Klimukiem, wystartował w kosmos 27 czerwca 1978 r. o 15.27. Lot trwał osiem dni i zakończył się 5 lipca 1978 r. na stepach Kazachstanu. Panowie okrążyli Ziemię 126 razy.
Fot. Bronisław Bugiel. Spotkanie w auli WSI, kosmonauta rozdaje autografy
Po wylądowaniu M. Hermaszewski stał się niekwestionowaną gwiazdą polskiego wojska. Awansowany na podpułkownika objeżdżał kolejne województwa i miasta. Do Zielonej Góry trafił 12 kwietnia 1979 r. na Dni Gagarinowskie, obchodzone na zielonogórskiej uczelni.
18 lat wcześniej Jurij Gagarin poleciał w kosmos, jako pierwszy człowiek na świecie.
22 lipca 1961 r. gościł w Zielonej Górze. Pierwotnie planowano, że wkopie akt erekcyjny pod budowaną wyższą uczelnię. Tak się nie stało, ale WSI nadano jego imię. Przypomina o tym mozaika na ścianie auli.
Zaplanowano, że również po wizycie Hermaszewskiego zostanie trwały ślad.
- Cała aula przy ulicy Podgórnej była wypełniona po brzegi - wspominał Jan Wójtowicz, który wtedy był małym chłopcem. - Tłumy dzieciaków pchały się do niego po autograf.
Kosmonauta opowiadał o locie w kosmos oraz poprowadził konkurs wiedzy o kosmosie. Główną nagrodą była wycieczka do ZSRR.
Władze uczelni chciały upamiętnić wizytę Hermaszewskiego. Wymyślono, że obok na uczelni stanie „forma architektoniczna upamiętniająca lot pierwszego Polaka w kosmos”. Co miała przedstawiać? Nie wiadomo. Na razie był tylko pomysł i wyznaczono miejsce. To był niewielki placyk poniżej głównego wejścia do gmachu uczelni przy ul. Podgórnej. Bardzo ładne miejsce na pomnik lub rzeźbę. 10 metrów na 10, otoczone drzewami. To tutaj Hermaszewski wmurował akt erekcyjny pod budowę pomnika. Oprócz niego na dokumencie podpisali się: rektor prof. Tadeusz Biliński i szef Rady Uczelnianej SZSP Ryszard Szczerba. Ciekawe czy dokument znajduje się jeszcze w ziemi?
Pomnik nie powstał. Dwa lata później komuniści wprowadzili stan wojenny, a wówczas już generał, Hermaszewski został członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Był figurantem. Po latach twierdził, że nikt go nie pytał o zgodę na przystąpienie do WRON, a o wszystkim dowiedział się z… telewizji.
Kosmonauta wielokrotnie bywał w naszym województwie. Był nawet ambasadorem powstającego w Nowym Kisielinie Parku Technologii Kosmicznych.
Fot. Bronisław Bugiel. Wizytę Gagarina przypomina mozaika na ścianie auli przy ul. Podgórnej
POLSKA FLAGA
W KOSMOSIE
Wśród wyposażenia naszego kosmonauty na pokładzie statku Sojuz-3- znajdują się przedmioty o głębokim, bliskim nam charakterze symbolicznym. W Sojuzie znalazły się: flaga narodowa i godło państwowe PRL oraz fotografia Edwarda Gierka i Leonida Breżniewa, ziemia zebrana z pól Lenino i z Warszawy, miniaturowe wydanie „Manifestu Komunistycznego”, „Manifestu PKWN”, „Konstytucji PRL” oraz znaczki VII I VIII Zjazdu PZPR. Są także proporce – PZPR, FJN, WP, Federacji SZMP, ZBOWiD, TPPR, Huty Katowice, budowanej przy pomocy Związku Radzieckiego oraz rurociągu Orenburskiego, będącego przykładem współpracy krajów socjalistycznych.
„Gazeta Lubuska” z 29 czerwca 1978 r.
Urodziny Wilhelma Förstera
190 lat temu w Zielonej Górze urodził się Wilhelm Förster. Jego imieniem nazwano nawet planetoidę 6771 odkrytą w 1986 r.
Był cenionym w Niemczech naukowcem i wieloletnim kierownikiem berlińskiego obserwatorium astronomicznego. Dzisiaj ta placówka nosi jego imię. To jego ojciec Friedrich Förster 10 marca 1860 r. publicznie ogłosił, że do końca roku na wzgórzu Hirtenberg powstanie wieża widokowa z obserwatorium astronomicznym. Miał to być swoisty podarunek dla miasta członków stowarzyszenia Gewerbe und Gartenbau Verein w 25 rocznicę jego powstania.
Wieża, głównie, była lokalem gastronomicznym, ale z jej szczytu można było prowadzić obserwacje okolicy i nieba. Można założyć, że astronom Förster doradzał, jak budowlę wyposażyć.
- Niestety nie wspomina o niej w swoim pamiętniku – z żalem kręci głową Bartłomiej Gruszka z Fundacji Tłocznia, który wraz z Szymonem Płóciennikiem w piątek, 16 grudnia, organizuje w planetarium czytanie fragmentów wspomnień Wilhelma Förstera dotyczących Grünbergu. Tłumaczenie Izabela Korniluk. Początek o 18.00. Czyta Natalia Dyjas-Szatkowska. Zaplanowano również specjalną prezentację poświęconą Försterowi. Wstęp wolny. W sobotę 17 grudnia o godz. 14.30 rozpocznie się okolicznościowy spacer. Start pod Wieżą Braniborską – finisz w piwnicy winiarskiej przy ul. Wodnej.
Ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej. Wieża Braniborska w 1860 r.
Fragment autobiografii.
Urodziłem się 16 grudnia 1832 roku w Zielonej Górze na Śląsku jako drugi syn Friedricha Förstera i Huldy Förster z domu Seydel. Mój ojciec był producentem sukna i należał do rodziny sukienników działającej od wieków w Grünbergu. (...)
Gdy w 1819 r. zmarł Jeremias Sigismund Förster, jego najstarszy syn August rozbudował na wielką skalę eksport sukna, nie tylko na wschód, ale i do zamorskich krajów, szczególnie po zamknięciu granicy rosyjskiej (1823). Znając języki rosyjski i angielski, odwiedzał targi w Nowogrodzie, ale także szukał kontaktów w Londynie. Po przedwczesnej śmierci Augusta (1825), kierownictwo w firmie przejęła jego matka Johanna Eleonore, kobieta o niezwykłej sile umysłu . Gdy zmarła w 1827 r., firma przeszła całkowicie w ręce jej najmłodszego syna, a mojego ojca. Oprócz eksportu ojciec mój rozwijał także technologię produkcji sukna w Grünbergu. Stopniowo uzupełniał obsługę maszynową, a następnie w 1834 r. założył dużą fabrykę sukna z obsługą parową. W tym czasie było to rzadkością na Śląsku, znaną wcześniej dzięki fabryce angielskiej Cockerillów.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz