Mój cygnus pochodził właśnie z tego sklepu - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 496 (1085)

- Czyżniewski! Przypominasz sobie? Tam kupiłeś nasz pierwszy telewizor. Pamiętam jaki byłeś dumny, gdy przyniosłeś go do domu - moja żona lekko się wzruszyła, opowiadając o naszych pierwszych zakupach z puli dla młodych małżeństw. Nie wspomniała o myciu patelni, bo ostatnio bawiliśmy we Wrocławiu i nie było okazji do jej wybrudzenia. W zamian byliśmy na multimedialnym pokazie poświęconym czołowym impresjonistom. Urzekające. Tłum widzów siedzących lub leżących na pufach i podłodze podziwiał na ekranach powiększone dzieła mistrzów.
Fot. Bartosz Mirosławski. DT Centrum - widok współczesny
Cygnus z Unitry
Oglądanie impresjonistów na naszym pierwszym telewizorze nie byłoby tak urokliwe. Cygnus (bo tak nazywał się odbiornik) był niewielkim telewizorem i w dodatku czarno-białym. Wypatrzyłem go na stoisku MM czyli dla młodych małżeństw, a ponieważ byliśmy akurat po ślubie spełniałem wszystkie wymogi i towar mogłem kupić. Wraz ze szwagrem wytaskaliśmy karton ze sprzętem ze sklepu. Na zewnątrz ludzie zaczepiali nas.
- Gdzie to sprzedają? - pytali przechodnie.
- To na MM, dla młodych małżeństw.
- Szkoda! - machali ręką.
To były lata 80. XX wieku. Sklep otwarto dekadę wcześniej - w sobotę, 20 marca 1976 r. Dla klientów, bo oficjele zwiedzili placówkę dzień wcześniej. Mogli obserwować pokaz mody, powtórzony później w Hali Ludowej.
Oficjele dzień wcześniej
- W piątek 19 bm. obiekt zwiedzili: sekretarz KW PZPR Zb. Cyganik, wojewoda zielonogórski J. Lembas, I sekretarz KM PZPR R. Bąk, prezydent miasta S. Ostręga oraz przedstawiciele przedsiębiorstw wykonawczych, produkcyjnych i central handlowych, które będą nową placówkę zaopatrywać - opisywała wydarzenie „Gazeta Lubuska” w wydaniu z 22 marca. Gości oprowadził po nowym obiekcie Eugeniusz Wilk, dyrektor oddziału PDT „Centrum” w Zielonej Górze.
- Nie mogliśmy zrobić jednego otwarcia, bo ludzie zatratowaliby oficjalnych gości - opowiadał mi dyrektor Wilk. - To było wielkie wydarzenie. Poza Wrocławiem był to wtedy największy tego typu sklep w zachodniej Polsce.
7.000 mkw. powierzchni całkowitej i prawie 3.000 mkw. powierzchni sprzedaży nawet dzisiaj robi wrażenie.
Budowę DT Centrum rozpoczęto w 1971 r. Co rusz zmieniano harmonogram inwestycji.
- Kiedy w 1975 r. zostałem dyrektorem, co tydzień mieliśmy narady, na których omawiane były postępy robót. Moim zadaniem było jak najszybsze uruchomienie sklepu - wspominał E. Wilk. - Pierwszy gotowy był magazyn na drugim piętrze. Mogliśmy wszystko przygotować. Sami skręcaliśmy regały wyprodukowane w Gorzowie. Towar przywoziliśmy z całej Polski i zagranicy.
Z archiwum domowego Eugeniusza Wilka. Pokaz mody podczas oficjalnego otwarcia sklep
Kiedy oficjele wędrowali sobie wśród pełnych półek, zielonogórzanie niecierpliwie czekali na swoją kolej. W sobotni poranek sklep otoczył tłum klientów. Handel ruszył.
- Mieliśmy w sprzedaży najlepsze polskie marki - mówił E.Wilk. - To jeszcze nie była epoka, kiedy w sklepach królował ocet.
- Jako dziecko byłam z mamą na otwarciu DT Centrum - wspomina na mojej tablicy na Facebooku Beatka Baca. - Tłum ludzi, ścisk w kolejkach na każdym stoisku oraz ciężkie kotary przy wyjściu i na każde piętro. Co kupiłyśmy, nie pamiętam, ale pewnie jakieś ciuchy dla mnie.
Ten tłum wciąż mnie niepokoi. Zastanawiam się, czy przez jeden sklep, nawet tak duży, w jeden dzień mogło przewinąć się 30 tysięcy zielonogórzan?
Niemiłosierny tłum chętnych
Wraz ze wspomagającym mnie praktykantem - Michałem Klimkiem-Żołnowskim - wertujemy archiwum „Gazety Lubuskiej”. W środę, 24 marca „GL” zamieściła pierwsze podsumowanie. - W dniu otwarcia, w sobotę 20 bm. przez Dom Towarowy Centrum przewinęło się około 30 tys. osób, spośród których 15 tys. kupiło towary warte 3.600 tys. zł - pisała „GL”. - W poniedziałek, 22 bm. obroty wynosiły 2,5 mln zł. Największym zainteresowaniem cieszyły się koszule męskie ze zbąszyńskiego „Romeo”, wyroby dziewiarskie i bielizna, drukowane koszulki z trykotu, artykuły dekoracyjne oraz artykuły młodzieżowe.
Z archiwum domowego Eugeniusza Wilka. Oficjalne otwarcie sklepu - sprzedawczynie w firmowych fartuchach ustawiono na schodach
Klientów było tak wielu, że stoiska z konfekcją na pierwszym piętrze budynku, do których powinien być wolny dostęp, ogrodzono. Towar podawali sprzedawcy. Niełatwo było wybrać sobie odpowiednie rzeczy.
W poniedziałek sklep zamknięto o 18.00, na godzinę przed wyznaczonym terminem. - Spowodowało to sporo zamieszania i niezadowolenia. Skrócono czas otwarcia placówki z powodu straszliwego przemęczenia sprzedawców. Zdarzyło się wśród nich kilka omdleń i zasłabnięć - tłumaczyła „GL” i pytała: - Dlaczego jednak o skróceniu czasu pracy nie uprzedzono klientów?
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz