Nad Nisą w wiekowej piwnicy u Starego Fryca - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 453 (1041)
- Czyżniewski! Pamiętam. O Starym Frycu pisałeś w lipcu zeszłego roku. Razem zwiedzaliśmy tamtejszą piwnicę i nawet opublikowałeś zdjęcie, na którym wraz z innymi gośćmi podziwiam podziemia - moja żona ma znakomitą pamięć. I natychmiast dorzuca: - Tylko nie pisz o myciu patelni, bo w piwnicy przy Sikorskiego nie ma wody.
- Nie ma, ale będzie - śmiertelnie poważnie zapowiada Przemysław Karwowski, właściciel piwnicy, który ją remontuje od lat, krok po kroku. Przed rokiem zajrzeliśmy tam z okazji festiwalu otwartych piwnic winiarskich. Jego kolejna tura odbędzie się teraz, w długi majowy weekend (program na str. 2). Jedną z dostępnych piwnic będzie ta przy Sikorskiego 6.
Za zbiorów Jacka Jaśkiewicza. Rok 1948. Jacek Jaśkiewicz (chłopiec z psem) przed restauracją. Po lewej jego matka Janina, która prowadziła lokal.
Piwnica ma ponad 330 lat. Budynek przy Sikorskiego 6 został zbudowany między 1690 a 1692 r. Kronikarze różnią się co do tej daty, ale z naszego punktu widzenia to niewielka różnica. Budynek powstał jako Landhaus - dom stanów ziemskich. To była jedna z najważniejszych budowli w mieście. Odbywały się w nim sejmiki stanów ziemskich - takiego samorządu właścicieli ziemskich z okolicy. Sejmiki zbierały się do 1740 r. Później, po zajęciu Śląska przez Prusy, zmienił się system polityczny i do budynku wprowadzili się urzędnicy królewscy. W latach 1772-1809 pracował w nim poborca podatkowy Samuel Reiche, twórca zaginionej kroniki. Odnotował w niej liczne wizyty króla Prus Fryderyka Wielkiego, który w sumie był w Grünbergu 44 razy i zatrzymywał się w Landhausie. Podobno mieszkał w pokoju z oknami od strony ogrodu, czyli od strony dzisiejszego rektoratu UZ.
W 1800 r. na parterze znajdowała się kasa podatkowa, na piętrze sala zebrań. Trzy lata później stanęła przed budynkiem pierwsza w Zielonej Górze latarnia uliczna. Następnie budynek przemianowany na siedzibę sądu powiatowego, służył państwu pruskiemu do 1858 r., kiedy po wybudowaniu nowego sądu przy placu Słowiańskim, został sprzedany kupcowi Juliusowi Peltnerowi. Ten handlował materiałami, towarami kolonialnymi oraz winem. W 1897 r. Peltner przebudował parter budynku i obok sklepu z materiałami kolonialnymi przeznaczył dwa pomieszczenia na winiarnię. Nazwał ją Pod Starym Frycem (Zum Alter Fritz), nawiązując do króla Fryderyka Wielkiego, władcy bardzo popularnego w Grünbergu. I tak zostało przez kilkadziesiąt lat. Lokal w 1945 r. przejął Stanisław Jaśkiewicz, który oferował w nim śniadania i obiady oraz wyborowe wina, likiery i wódki.
Za zbiorów Jacka Jaśkiewicza. Szyld lokalu przypominający, że mamy do czynienia z winiarnią i restauracją
Lokal nazwał „Nad Nisą”. W 1945 r. tak pisano nazwę granicznej rzeki Nysy. W mieście mieliśmy wspomnianą restaurację „Nad Nisą” i kino „Nisa”.
- A tutaj mam dowód, że taki lokal istniał - P. Karwowski pokazuje zdjęcie wejścia do lokalu. - Niedawno miasto odwiedził Jacek Jaśkiewicz, syn właścicieli lokalu. Opisał mi swoją historię i podarował odbitki zdjęć.
- Wylądowaliśmy tutaj po upadku Powstania Warszawskiego, pobycie w obozie w Pruszkowie i wywiezieniu z obozu na wieś w okolice Tomaszowa Mazowieckiego - opisuje losy rodziny J. Jaśkiewicz, wówczas kilkuletni chłopiec. W końcu trafili do Zielonej Góry. Początkowo mieszkali przy rynku, później w budynku hotelowym, a po kolejnej przeprowadzce tuż obok restauracji.
Ze zbiorów Przemysława Karwowskiego. Przedwojenna reklamówka lokalu, wewnątrz której znajdowała się karta win
- Moja mama Janina prowadziła winiarnię-restaurację „Nad Nisą”-– wspomina nasz bohater. - Naprzeciwko restauracji był budynek zajmowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Pamiętam jak w pierwszym okresie przyjeżdżały tam grupy poturbowanych żołnierzy, po akcjach czyszczących z hitlerowców. Potem budynek okrył się złą sławą, bo prześladowani w nim byli Polacy. Po paru latach, na skutek domiarów i upaństwowienia, restauracja została zamknięta, a myśmy musieli się przenieść do mieszkania na Rynku Drzewnym (obecnie ul. Drzewna). Nie pamiętam, w którym roku to było. Restaurację zajęło UB - chyba była tam stołówka. To prawdopodobnie wtedy zdewastowano jej piękne wnętrze.
Przez kilkadziesiąt lat miejsce było w gestii służb - znajdował się tam lokal firmy Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe Konsumy, która specjalizowała się w zaopatrywaniu funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa m.in. w sorty mundurowe, ale również w deficytowe towary. To jednak już inna historia.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz