Z tego miejsca nie został kamień na kamieniu. Jesteśmy na rogu ul. Wrocławskiej i Sienkiewicza. Półtora wieku temu stał tutaj elegancki pałacyk i śliczna fabryka włókiennicza. Padły ofiarą industrializacji.
- Czyżniewski! Zadziwiasz mnie, jak fabryka może być śliczna? Śliczna to może być patelnia, oczywiście umyta – moja żona czujnie sprawdziła sprzęt kuchenny. Czasami mam wrażenie, że za chwilę zupę mleczną będzie gotować na patelni. Wciąż ją myję, myję, myję…
Czy fabryka może być piękna? Współczesne zakłady przypominają wielkie, blaszane skrzynie rzucone na ziemię, ale w XIX-wiecznym Grünbergu budowano je z wielkim smakiem. Mnie zawsze kojarzą się z włoskimi pałacami doby renesansu. Jak wyglądała fabryka przy ul. Wrocławskiej, możecie zobaczyć na zdjęciu obok – przedstawia nagłówek z papieru firmowego zakładu, datowany na rok 1868. Czterokondygnacyjny budynek z mnóstwem okien, zapewniających światło dzienne na hali fabrycznej, to Tuch-Fabrik Jeremiasch Sigismud Förster, nazwanej tak na cześć seniora rodu, który zapoczątkował karierę przemysłową tego chyba najbogatszego zielonogórskiego rodu kupców i fabrykantów.
[caption id="attachment_11978" align="alignleft" width="346"]

Zdjęcie wykonane przez Gustava Schwarza. Przed frontem pałacyku stoi rodzina Försterów. Friedrich Förster senior miał ośmioro dzieci - Ze zbiorów prywatnych[/caption]
Nas interesuje stojący na prawo od fabryki pałacyk, zburzony w latach 20. zeszłego stulecia. Że też ludzie wciąż chcą tutaj coś burzyć... Czasami sobie myślę, że gdyby Barbara Bielinis-Kopeć, która nie dopuściła do zburzenia Polskiej Wełny, była wówczas konserwatorem zabytków, to może teren na rogu ul. Wrocławskiej i Sienkiewicza wyglądałby dzisiaj zupełnie inaczej? A tak, nie został kamień na kamieniu. Historia tego miejsca ma 250 lat.
- W 1747 r. właścicielami tego terenu zostali John Gottlob Dehmel i Anna Rozina Schönknecht. Znajdował się tutaj duży ogród, dom mieszkalny, stajnia i stodoła. W latach 1763-76 powstały obszerne piwnice – mówi Zbigniew Bujkiewicz z zielonogórskiego Archiwum Państwowego. Historię domu opisał August Förster.
Jednak najważniejsza zmiana zaszła w 1782 r. Od królewskiego handlarza węglem Dehmela posiadłość kupił Johan Adolph Schneider, królewski komisarz sądowy. W kolejnych latach dokupił kolejne działki. Postanowił tutaj zamieszkać, dlatego w latach 1784-85 (według innych źródeł w latach 1786-87) zbudował sobie obszerny dom przypominający pałacyk. W ówczesnej Zielonej Górze był to jeden z najbardziej reprezentacyjnych prywatnych budynków. Schneider musiał być bardzo zamożnym człowiekiem, bo w tym samym czasie kupił majątek w Ochli, w którym również wybudował pałac (stoi przy parku do dzisiaj).
[caption id="attachment_11979" align="alignleft" width="345"]

Friedrich Gottlob senior. To on na gruzach spalonej fabryki Cockerillów postawił największą w mieście przędzalnię, dając początek zielonogórskiemu przemysłowi włókienniczemu. Z fabryki tej powstała później Polska Wełna.[/caption]
Schneider w końcu wybrał Ochlę, a pałacyk przy Wrocławskiej sprzedał w 1792 r. Przez kilkadziesiąt lat teren zmieniał właścicieli. Najpierw zakład, wyposażony w tzw. maszynę ogniową postawił tutaj Schadel. Później do miasta zawitali przedstawiciele firmy Charles Jams & John Cockerill. To był wówczas jeden z większych europejskich koncernów z siedzibą w Belgii (działa do dzisiaj).
Cockerill postawił gigantyczne urządzenie, jakiego jeszcze w Grünbergu nie widziano – jego maszyna parowa miała 25 KM mocy (czyli tyle, co fiat 126p). W ten sposób rewolucja przemysłowa wkroczyła do Zielonej Góry. Wkroczyła i ... spłonęła.
- Pali się, pali! – głośne krzyki obudziły nielicznych mieszkańców ul. Wrocławskiej. Była godzina 2.30 w nocy, 10 maja 1833 r. Nie było czego ratować - ogień doszczętnie zniszczył budynek i cenną maszynę. Podejrzewano nawet umyślne podpalenie, ale nikomu niczego nie udowodniono.
[caption id="attachment_11980" align="alignleft" width="336"]

Friedrich Gottlob junior działał z jeszcze większym rozmachem. Założył Dolnośląski Związek Finansowy, dzięki któremu zgromadził olbrzymi kapitał, przeznaczony do rozbudowy zielonogórskiego przemysłu. Zanim w 1873 r. zbankrutował, rozpoczął kilka bardzo ważnych przedsięwzięć m.in.: * spółka do budowy ulic – miała zbudować al. Niepodległości * spółka komunikacyjna omnibusu i dorożek, miała zajmować się komunikacją * kredytowanie budowy fabryki przy ul. Zamkowej i browaru przy ul. Kożuchowskiej * budowa eleganckiej willi, będącej siedzibą związku finansowego * kredytowanie dwóch fabryk przy ul. Fabrycznej * udziały w Dolnośląskiej Spółce Budowy Maszyn, która otworzyła swoją filię koło dworca kolejowego – to późniejsza fabryka Beuchelta, czyli Zastal.[/caption]
Cockerill miał dosyć - zwinął interes i więcej w Zielonej Górze się nie pojawił. Kilka lat później pogorzelisko kupił Friedrich Förster. Ustawił kilka razy mniejsze maszyny parowe i otworzył fabrykę, którą przez lata rozbudowywał. To dzisiejsza Polska Wełna. Był rok 1835. Wraz z fabryką Förster został właścicielem pałacyku Schneidera.
Front pałacu widzimy na zdjęciu obok. Prawdopodobnie powstało w latach 60. XIX wieku. – Możemy założyć, że uwieczniono na nim właścicieli pałacyku, czyli rodzinę Försterów. Zdjęcie wykonał Gustav Schwarz, który swoją działalność fotograficzną rozpoczął w 1863 r. – wylicza Bartłomiej Gruszka, autor przygotowywanej do druku książki o przedwojennych atelier fotograficznych.
Z dużym prawdopodobieństwem fotografia nie powstała później niż w 1873 r. Wówczas Försterowie byli już bankrutami, a Friedrich Förster senior zmarł. Raczej nie mieliby wtedy nastroju do okolicznościowej fotografii. Jak widać, rodzina była bardzo liczna. Czy można kogoś rozpoznać na tym zdjęciu? Dobra zabawa.
Tomasz Czyżniewski
codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz