Pogrzeb Beuchelta w wielkiej hali fabrycznej - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 528 (1.118)

- Czyżniewski! Byłeś w sobotę na Zaduszkach przy grobowcu Beuchelta. Wiem, że lubisz to miejsce, dlaczego więc mruczysz coś pod nosem o kuźni i pogrzebie? Co ma kowal do tego? - mojej żony nie było kilka dni w domu (to i patelnia nie była używana). A kuźnia kojarzy jej się z zakładem do podkuwania koni. Jest ich wiele w skansenach. Tym razem chodzi o kuźnię w fabryce.
Pogrzebowe wspominki
Rzeczywiście, lubię grobowiec w parku Tysiąclecia. Teren i obiekt właśnie odnowiono, a w zrekonstruowanych donicach pojawiły się kwiaty. Całość wygląda świetnie. Przy grobowcu Fundacja Tłocznia zorganizowała w ubiegłą sobotę Zaduszki. Na wiolonczeli grał Bartłomiej Fromm, Natalia Dyjas-Szatkowska czytała relację z pogrzebu.
- Jego ciało miało zostać złożone w jego warsztacie, w miejscu jego pracy, gdzie 37 lat temu rozpoczął swoją skromną działalność - czytała N. Dyjas-Szatkowska. - Rano duchowny przeprowadził krótką ceremonię pożegnalną w prywatnym domu w najbliższym gronie rodzinnym; następnie brygadziści przenieśli ciało Beuchelta do starej dużej kuźni. Tam, w gigantycznej sali, leżał wielki martwy człowiek.
Szkopuł w tym, że ciała nie wystawiono w kuźni.
- To relacja zamieszczona w zielonogórskiej gazecie „Niederschlesisches Tageblatt”, która ukazała się 22 sierpnia 1913 r. - informuje Bartłomiej Gruszka z Fundacji Tłocznia. - Może chodzi o miejsce, które zmieniło swoją funkcję, a stara nazwa została?
Z archiwum Zastalu. Hala kuźni z wielkim młotem na środku i paleniskami po bokach
Wielka ceremonia
Georg Beuchelt zmarł 17 sierpnia 1913 r. w wieku 61 lat. Następnego dnia „Niederschlesisches Tageblatt” poświęcił całą pierwszą stronę na przypomnienie sylwetki przemysłowca. Zmarły był przecież właścicielem najważniejszej firmy w mieście. Kolejne strony wypełniły nekrologi i kondolencje od możnych tamtego świata. W ośmiostronicowej gazecie tylko strony 5 i 6 były „normalne”, a i tam znalazły się nietypowe kondolencje. Zmarłego wspominała jego służba: kucharka Agnes Scholz, pokojówka Bertha Thiel, stangret Wilhelm Greiser i służący Friedrich Baumann. - Przez te długie lata, kiedy mogliśmy mu służyć, zrobił dla nas same dobre rzeczy. Zawsze będziemy go wspominać z głęboką wdzięcznością i największym szacunkiem - czytamy.
Datę pogrzebu ustalono na 20 sierpnia. Tej uroczystości „Niederschlesisches Tageblatt” ponownie poświęcił całą stronę. To było smutne wydarzenie, jakiego Grünberg jeszcze nie widział. Uroczystości żałobne w fabryce zgromadziły ok. 3.000 osób. Przybyło wielu znamienitych gości z prezydentem Reichstagu Johannesem Kaempfem na czele, który przyjechał z Berlina. Z Wrocławia przybył szef prowincji śląskiej baron Richthofen. Nie zabrakło również arystokracji na czele z księciem Johannem Georgiem zu Schönaich-Carolath z Zaboru, czy grafem von Stoschem.
Pożegnanie w domu
Rano, 20 sierpnia, pastor Lonicer przeprowadził krótką ceremonię pożegnalną w prywatnym domu z udziałem najbliższej rodziny. Przemysłowiec nigdy się nie ożenił. Nie miał spadkobierców, stąd pierwsze skrzypce grała jego siostra Liddy Beuchelt.
- Następnie brygadziści przenieśli ciało Beuchelta do starej dużej kuźni. Tam, w gigantycznej sali, leżał wielki martwy człowiek - pisał „Niederschlesisches Tageblatt”.
- Kuźni nie ma w innej relacji. „Grünberger Wochenblatt” pisze, że pracownicy przenieśli go do warsztatu, w którym firma została założona - dodaje Szymon Płóciennik z Fundacji Tłocznia.
Willa, w której mieszkał przemysłowiec, znajdowała się na terenie zakładu (stoi do dzisiaj). Powstała w 1882 r. To nie był jakiś pałac - miała 370 mkw. powierzchni. Do kuźni było z niej kilkadziesiąt metrów. Nikt jednak nie wpadłby na pomysł, by organizować tam uroczystości. To było brudne pomieszczenie z piecami, kowadłami i młotami. W dodatku hala była za mała. Potrzebny był obiekt, w którym można zgromadzić kilka tysięcy osób. Dlatego brygadziści niosący trumnę prawdopodobnie przeszli tylko kilkanaście metrów przez starą kuźnię i korytarzem dotarli do pierwszej hali produkcyjnej, w której fabryka rozpoczynała swoją działalność. Powstała w 1872 r. Cztery lata później Beuchelt, zakładając swoją firmę, wykupił ją. Tutaj powstawały wielkie, stalowe konstrukcje mostów stawianych m.in. na Odrze. W 1910 r. Beuchelt ją rozbudował - na planach oznaczana jest jako Brückenbau I (11 lat wcześniej obok postawił mniejszą halę - Brückenbau II).
Z archiwum Zastalu. Hala do montażu elementów mostów - tu zorganizowano uroczystości pogrzebowe
Orchidee, róże i palmy
W maju 1932 r. sporządzono dokładny plan fabryki z opisami wszystkich zabudowań.
Prawdopodobnie Brückenbau I nie uległa większym zmianom od przebudowy w 1910 r. Hala składała się z trzech naw, wszystkie o długości 112 metrów. Boczne niższe nawy miały po 11 m szerokości i 8 m wysokości, natomiast główna nawa miała 20 m szerokości i aż 14 m wysokości. W sumie miała 4700 mkw. powierzchni, czyli pod fabrycznym dachem zmieściłoby się kilka dzisiejszych supermarketów lub mniejszy hipermarket. Oczywiście nie było problemu z pomieszczeniem setek żałobników. Ponieważ montowano tutaj wielkie stalowe elementy, w hali było niewiele maszyn przykręconych do fundamentów, których nie można było usunąć.
Na jeden dzień obiekt stał się gigantyczną salą żałobna. - Belki i słupy owinięto czarną tkaniną, a przestrzeń wypełniono wieńcami i zielonymi świerkami. Pośrodku, pod przytłaczającą obfitością wieńców i kwiatów, leżała trumna. Przykrywały ją kwiaty, wiele cennych kwiatów, orchidee, róże i wspaniałe palmy - opisywał „Niederschlesisches Tageblatt”.
Po uroczystościach wielotysięczny kondukt wyruszył na cmentarz przy dzisiejszej ul. Wazów. Obserwowało go setki zielonogórzan. Kolumna była tak długa, że jej przejście przez jeden punkt trwało 25 minut.
Tomasz Czyżniewski\
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz