Pół wieku historii pewnej bocznicy kolejowej - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 432 (1020)

- Czyżniewski! Od kiedy to w soboty chodzisz do muzeum? -moja żona podejrzliwie na mnie spojrzała. Niby wszystko w domu jest w porządku, sobotnie roboty wykonane, nawet patelnia umyta. Przyczyna jest prosta - tak wymyślił sobie Mieczysław Bonisławski, autor książki „A my zostaliśmy w Zielonej Górze”, poświęconej naszym kolejarzom i pociągom jeżdżącym kiedyś po mieście. To m.in. efekt akcji zbierania zdjęć z okazji 150-lecia doprowadzenia linii kolejowej do Zielonej Góry. Promocja książki odbyła się w sobotę, 27 listopada, w muzeum. Sala witrażowa była pełna.
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w ZG. Skrzyżowanie ul. 1Maja z Moniuszki. Przez jego środek przebiegała linia Kolei Szprotawskiej i bocznice do pobliskich zakładów.
- Akcja zbeletryzowanego przewodnika rozgrywa się w miejscach, które są i żyją na co dzień z mieszkańcami miasta - opowiada M. Bonisławski. - Bohaterowie opowieści przenoszą nas m. in. do „Retro”, „Szwejka”, „Wareckiej”, dawnego „Blues Express” czy „Borgii”, z których wielu z nas ma własne wspomnienia. W warstwie literackiej drugoplanowymi bohaterami są znane nam wszystkim postacie publiczne: Bartłomiej Gruszka, Jarosław Wnorowski, Tomasz Czyżniewski czy legendarni kolejarze jak Marian Wygoda. Poszczególne gawędy są ilustrowane bogatą kolekcją zdjęć z życia zielonogórzan. Warto zobaczyć własne odbicie w lustrze, stworzonym przez literacką wyobraźnię.
Fot. Bronisław Bugiel. Owoce do winiarni przywożono przyczepami. Tuż obok placu do rozładunku biegły tory bocznicy, po których wywożono gotowe produkty.
Pominę, co w tej książce wygaduję i gdzie jestem zatrudniony. Mnie zaskoczył wątek dotyczący bocznicy, prowadzącej do winiarni przy ul. Moniuszki. Wcześniej tego nie sprawdzałem, ale byłem święcie przekonany (nie wiem dlaczego), że zbudowali ją Niemcy.
- W tym miejscu, w 1962 roku, zabudowano bocznicę do winiarni - opowiada w książce Jerzy Rój. Bohaterowie stoją przy skrzyżowaniu ul. 1 Maja, Wiśniowej i Moniuszki. Kiedyś przez jego środek przebiegały tory kolejowe a nad nimi wisiała wielka rura ciepłownicza. Zostały rozebrane w 2010 r., podczas przebudowy skrzyżowania.
Ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej. Obrotnica kolejowa na dworcu PKP. Takich urządzeń Niemcy zbudowali w mieście minimum siedem.
- W wytwórni win pracowałem jako robotnik, później byłem spedytorem i dyspozytorem tej bocznicy. Więcej niż 35 lat to trwało i powiem, że w tym okresie, a miałem dwie brygady do rozładunku i załadunku, rozładowaliśmy i załadowaliśmy około 350 wagonów razy te 35 lat. Do moich obowiązków należały opłaty na kasie i były to pokaźne sumy. PKP pobierało opłaty za każde zlecenie - wspomina J. Rój i dodaje: - Powojenna bocznica do winiarni zaczynała się tuż przed skrzyżowaniem ulic. Te drugie, jeszcze poniemieckie tory, dochodziły do magazynów przed Fabryczną. Różnie tam bywało, raz hurtownia obuwia, innym razem margaryna, nawet magazyny Komitetu Wojewódzkiego tam były. A między budynkami wagony obracano na takiej malutkiej obrotnicy, którą tam zbudowano.
Spoglądam na przedwojenne plany. Rzeczywiście, dwa tory biegną prawie do samej ul. Fabrycznej. Bocznicy do winiarni Gremplera nie ma. Szkoda, że również winiarni dzisiaj już nie zobaczymy.
Archiwum Mieczysława Bonisławskiego. Mieczysław Bonisławski podczas składania autografów na swojej publikacji
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz