Pół wieku temu dymy nad miastem - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 437 (1025)

- Czyżniewski! Jaka wielka hałda węgla. Czy ty masz pojęcie o paleniu w piecu węglem? Codziennie trzeba męczyć się w piwnicy i nie jest jak z patelnią, że przeleży sobie w zlewie. Nie napalisz, masz zimno - moja żona wychowała się w dwurodzinnym bliźniaku. Centralne ogrzewanie było, ale na własny piec. Na mojej kochanej Wesołej też mieliśmy centralne, ale wcześniej zwykłe, kaflowe piece. Do moich obowiązków należało w nich napalić (jako najmłodszy najszybciej wracałem ze szkoły do domu). Później podłączono nas do elektrociepłowni.
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Początek budowy osiedla w przy ul. Zawadzkiego „Zośki”. Lokatorzy wprowadzili się do tych domów w 1970 r.
Jednak w 1972 r. EC jeszcze nie istniała. Miasto ogrzewane było wówczas przez ok. 40 większych i mniejszych kotłowni osiedlowych. W ostatnim Spacerowniku zatrzymaliśmy się w amfiteatrze (rok 1971). Zostaniemy w okolicy. Trwała tam wtedy budowa wielkiego osiedla wzdłuż ulic Ptasiej, Wyszyńskiego i Zawadzkiego „Zośki”. W odległości kilkuset metrów od amfiteatru zbudowano dwie kotłownie: przy Ptasiej i Zawadzkiego.
Kłopot sprawiała ta druga, postawiona przy samej ulicy. Z jednej strony budynki mieszkalne, z drugiej hałdy węgla i dymiące kominy kotłowni. Dziś takie rozwiązanie byłoby nie do przyjęcia. Jednak w tamtej epoce stawiano takie obiekty tuż przy domach.
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Ul. Zawadzkiego „Zośki”. Jakiś „dowcipniś” w poprzek ulicy ustawił śmietniki.
Kotłownia miała być gotowa we wrześniu 1970 r. Jednak w momencie rozpoczęcia sezonu grzewczego nie działała. Bez ciepła zostało 135 mieszkań w nowych blokach. W trybie alarmowym wybudowano przyłącza do starej kotłowni nr 2 przy ul. Ptasiej, która funkcjonowała już od kilku lat. Problem rozwiązano. Kotłownię uruchomiono później. Kłopot w tym, że wciąż przyłączano do niej kolejne budynki. Jak duży to kłopot, okazało się w styczniu 1972 r. W mieszkaniach zapanował ziąb.
- Nie byłoby problemu, gdyby do kotłowni nie podłączono nowego budynku przy ul. Zubrzyckiego (dziś Cyryla i Metodego - dop. tc). To spowodowało rozregulowanie instalacji - tłumaczyli fachowcy w „Gazecie Zielonogórskiej”. Problemy pojawiły się 10 stycznia, a „Gazeta” pisała o tym prawie codziennie. Nic dziwnego, chodziło o mieszkania przy Zawadzkiego - numery od 18 do 38. To w sumie cztery budynki spółdzielcze zamieszkałe przez kilkaset osób. Temperatura w mieszkaniach spadła do 8-12 stopni Celsjusza. Po interwencji gazety i władz miasta uruchomiono kolejne kotły, a część budynków podłączono do miejskiej sieci ciepłowniczej. Ciepło szło do domów, jednak w środku wciąż było zimno, bo lokatorzy ratując się przed chłodem, sami usiłowali cos zrobić z kaloryferami i rozregulowali cały system m.in. usuwając z sieci kryzy. 24 stycznia gazeta poinformowała, że akcja „ciepło” została zakończona i wszędzie jest odpowiednia temperatura. Odpytywani szefowie firm twierdzili, że przyczyną kłopotów były „warunki obiektywne, niesprzyjający zbieg okoliczności i nastanie mrozów…”
Fot. Czesław Łuniewicz/zbiory Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Jeszcze w latach 60. powstała kotłownia przy ul. Ptasiej, a ceglany komin ustawiono przy budynku. Później obiekt rozbudowano.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz