Specjalność zakładu - sznycel po wiedeńsku - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 490 (1079)

- Czyżniewski! Jeżeli znów chcesz mówić jaki jesteś dzielny, to umyj patelnię zanim napiszesz tekst - takie ultimatum postawiła mi żona w środowy poranek. Za oknem ciemno, a ja przy zlewie…
- Równo 60 lat temu. Czyli dokładnie którego dnia? - małżonka wróciła do tematu odcinka. - I przy okazji wyjaśnij mi status lokalu, bo kiedyś mówiłeś o kawiarni, a teraz piszesz o restauracji.
To prawda i to prawda. Lokal był i kawiarnią, i restauracją. Gdy przestał spełniać wymogi, a w mieście pojawiło się więcej lokali gastronomicznych, postanowiono go zlikwidować od 1 stycznia 1963 r.
- Od 1 stycznia br. miała być zlikwidowana restauracja „Centralna” - informowała „Gazeta Zielonogórska” w wydaniu z 9 stycznia 1963 r. - W związku z tym, że MHD nie posiada jeszcze wykonawcy robót adaptacyjnych, które przystosowałyby lokal na potrzeby sklepu, Wydział Handlu zezwolił na prowadzenie tu restauracji do 30 bm.
Fot. Bronisław Bugiel. Obok parkingu ustawiono wiatę przystanku autobusowego
Wspomnienia Andabaty
O „Centralnej” wspomina Henryk Ankiewicz (Andabata) w „Przechadzkach zielonogórskich”, opisując losy swojego kuzyna Jana Piotrowskiego, który w 1949 r. ze wsi pod Koninem przyjechał do szkoły w Zielonej Górze. Andabata zaprosił go na powitalny obiad do restauracji „Pod Orłem”, wówczas jednego z najdroższych lokali w mieście. Zamówili rosół, schabowy i kompot. W pewnej chwili kuzyn zniknął, chcąc nie chcąc młody Ankiewicz zjadł obydwa posiłki, bo… za nie zapłacił. W domu zastał kuzyna.
- Czemuś zwiał? - zapytał. - Daj spokój, nie znoszę takiego cyrku - noże, widelec. Ja nie zwyczajny, poszedłem do stołówki kolejowej i łyżką najadłem się jak człowiek.
Prawdziwą pointę dopisało życie. - W 1955 r. po dwuletniej nieobecności w Zielonej Górze (wojsko), wstąpiłem do „Centralnej”. Już w drzwiach natknąłem się na kuzyna - pisał Ankiewicz.
- Cześć Janek - mówię. - Widzę, że się dobrze bawisz.
- Skąd, ja tu jestem kierownikiem.
Jan Piotrowski przez wiele lat kierował różnymi lokalami, również restauracją „Pod Orłem”.
Fot. Bronisław Bugiel. Obok parkingu ustawiono wiatę przystanku autobusowego
Kawiarnia z dancingiem
„Centralna” mieściła się w parterowym budynku przy ul. Kupieckiej pomiędzy Hotelem Śródmiejskim i „Goplaną”. Przez wiele lat była kawiarnią z dancingiem. Nie podawano tam gorącego jedzenia i… wódki. Do dyspozycji gości było piwo i wino (głównie krajowe nie najlepszej jakości) oraz na ciepło… golonka. Jak golonka mieściła się w menu kawiarni? Nie wiem. Za dnia często była zamknięta, swoje podwoje otwierała późnym popołudniem a nocą obroty były za małe. Był to lokal deficytowy.
23 sierpnia 1956 r. na budynku pojawił się szyld „Centralna”. - Reklama się przyda „Centralnej” ponieważ do tej pory nikt z przyjezdnych nie wiedział, że właśnie tam mieści się lokal rozrywkowy - skomentowała „Gazeta Zielonogórska” z 25 sierpnia 1956 r.
Kawiarnia należała do Zielonogórskich Zakładów Gastronomicznych. Te w przeddzień wigilii reklamowały się w „GZ”, że zapraszają na tradycyjny wieczór wigilijny. - W programie tradycyjnej wigilii przewiduje się potrawy wigilijne, choinkę oraz śpiewanie kolęd z towarzyszeniem orkiestry - czytamy w ogłoszeniu. Zakład miał być czynny do godz. 24.00.
Palenisko na cegłach
Lokal chyba nie był przesadnie nowoczesny. Jak pisała „Gazeta Zielonogórska” 10 maja 1957 r. właśnie zamontowano w nim zdobycz techniczną XX wieku: - Palenisko gazowe ustawione przez personel kuchenny własnym przemysłem na cegłach. Mogę zapewnić, że nie wpłynęło to absolutnie na obniżenie jakości potraw - pisał reporter „GZ”
W tym momencie „Centralna” przestała być kawiarnią zamieniono ją w restaurację.
Lokal wspominają czytelnicy na Facebooku.
Danuta Starobrat: - Moja mama tam pracowała. Sprzedawała wejściówki (talon konsumpcyjny), taki był tam zwyczaj. Niektórzy klienci używali różnych forteli, żeby go nie wykupić. Z opowieści mamy wynika że ludzie się tam świetnie bawili, a gości nazbyt pijanych wyrzucało się za drzwi.
Jarosław Walicki: - Panie Tomaszu, czy w „Centralnej” był obniżony poziom względem chodnika? Coś mi tak „świta”. Konkretnie chodzi mi o miejsce taneczne. Przypomniałem sobie, że obniżenie było, chodziliśmy tam z rodzicami na lody.
Władysława Ciesielska: - W „Centralnej” bywałam na zabawie, wspaniale grała orkiestra. Schodziło się kilka schodków w dół, nie była to duża sala. W orkiestrze na gitarze grał nasz kolega Zbyszek Drozdowski. Miłe wspomnienia.
Elizabeth Alba: - Pamiętam doskonale ten lokal, kiedyś po zawodach sportowych mieliśmy tam obiad dla wszystkich zawodników. Był oczywiście schabowy z kapustą. Sala była duża i schodziła się po paru schodkach na dół. Później już jako dorosła byłam tam na dancingu i pierwszy raz tańczyłam twista, który akurat był przebojem. To były wspaniałe lata… Jest teraz co wspominać.
Dorota Roszkowska: - Pamiętam jak w tym miejscu, po wyburzeniu budynku, stał kiosk, w którym wysyłałam totolotka i można tam było kupić prasę i papierosy. Ja kupiłam taki kieszonkowy zestaw do szycia szybkiej naprawy) i mam go do dzisiaj w torebce.
Fot. Tomasz Czyżniewski. Widok współczesny - zamiast „Centralnej” mamy budynek PZU Życie
Do zburzenia
„Centralną” zamknięto 30 stycznia. Latem 1963 r. ruszył w niej sklep „Robot”. Nie zapisał się w pamięci zielonogórzan. Kiedy w 1968 r. na strychu wybuchł pożar, budynek był już od kilku lat opuszczony. Budynek w końcu rozebrano, a w czerwcu 1971 r. w jego miejscu urządzono parking m.in. dla gości sąsiedniego Hotelu Śródmiejskiego (widoczny na zdjęciach u góry strony). Dopiero w 1994 r. lukę przy ul. Kupieckiej powtórnie zabudowano - powstał budynek PZU Życie.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz