Stawiamy maszt i wreszcie mamy polską telewizję - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 487 (1076)
- Czyżniewski! Tych telewizorów wtedy było niewiele. Moi rodzice mieszkali wówczas w Świdnicy i jak sobie kupili telewizor, oglądać program przychodziło z pół wsi - śmieje się moja żona. Tak się zamyśliła nad historią telewizji, że całkiem zapomniała obsztorcować mnie za patelnię.
Czy tych telewizorów było tak mało? W 1961 r. w całym województwie zielonogórskim sprzedano 3.137 odbiorników telewizyjnych. Rok później było to 5.910 sztuk.
- Największym powodzeniem cieszą się telewizory z 17-calowym monitorem - wyliczała „Gazeta Zielonogórska” w wydaniu z 12 marca 1963 r. - Sprzedano ich w ubiegłym roku 2.112. Dużym popytem cieszą się również telewizory z 21-calowym ekranem, sprzedano ich 949.
Fot. Bronisław Bugiel. Sklep z telewizorami przy dzisiejszym Placu Pocztowym powstał w kwietniu 1959 r.
Salon przy placu Lenina
W Zielonej Górze telewizory można było kupić w sklepie przy pl. Lenina 7 (dzisiaj Plac Pocztowy). Został otwarty w 1959 r. To był pierwszy w województwie „salon telewizyjny”. - Drogę wskaże wam potężna antena telewizyjna i zawieszony na gmachu neon - pisała „GZ”. W tym czasie w mieście sprzedawano 18 telewizorów miesięcznie.
Historia zielonogórskiej telewizji jest jednak dłuższa o kilka lat. Odbiorniki w mieście były, ale nie było za bardzo co oglądać. Należało mieć potężne anteny. Jedną z nich zamontowano w siedzibie Zielonogórskiego Radioklubu przy ul. Szkolnej.
- Mały pokój wypełniony widzami. Na ekranie spiker berlińskiej telewizji przeprowadza wywiad z orkiestrą kameralną i zespołem baletowym. Potem chór śpiewa piosenki itd. - opisywała „GZ” w wydaniu 28 stycznia 1957 r. - Kiedy ruch na ulicach maleje, obraz staje się coraz bardziej wyraźny.
Pan Czesław buduje odbiornik
Autor tekstu przypomina, że już w 1954 r., kiedy odbiornik telewizyjny był nie do zdobycia, Czesław Łuniewicz, jako pierwszy w Zielonej Górze, skonstruował odbiornik telewizyjny. Chciał sprawdzić, czy w mieście można obejrzeć jakikolwiek program telewizyjny. Po pozytywnych próbach członkowie Radioklubu przeprowadzali doświadczenia na fabrycznych egzemplarzach. Doszli do wniosku, że trzeba zbudować mocniejszy wzmacniacz.
Podobnego zdania byli pracownicy Wojewódzkiego Zarządu Łączności, którzy już w 1956 r. powołali społeczny komitet budowy stacji telewizyjnej w Zielonej Górze. Ponieważ w planach pięcioletnich taka stacja nie była przewidziana, wymyślono że powstanie dzięki społecznej zbiórce funduszy. Problemem był brak środków dewizowych na kupno w Czechach odpowiedniego nadajnika. Mowa była nawet o wybudowaniu własnego, amatorskiego urządzenia. Tymczasem w 1957 r. wybudowano nadajnik na Ślęży, nieopodal Wrocławia. Można go było „złapać” w Zielonej Górze.
Fot. Bronisław Bugiel. Oferowano tutaj między innymi telewizory Szmaragd, które można było kupić na raty
Ustaw odpowiednio antenę
- Mieszkaliśmy wysoko. Przy ul. Siemiradzkiego na Wzgórzu Braniborskim. Rodzice ustawili odpowiednią antenę skierowaną na południe i można było oglądać program z Wrocławia i Katowic - wspomina Przemysław Karwowski, ekspert telewizyjny, właściciel firmy Ton-Color. - Do tego dochodziła TV Berlin. Można było zobaczyć programy z NRD i zachodnich stacji.
Kto mieszkał niżej, widział gorzej lub w telewizorze nic nie złapał. Tymczasem w 1958 r. powstał rządowy program budowy 11 kolejnych stacji przekaźnikowych (w tym czasie w całej Polsce było ich pięć). W programie znalazła się również Zielona Góra. Ostateczna decyzja zapadła w 1959 r. Wybrano lokalizację w Jemiołowie. Koszt budowy - 30 mln zł, z czego 10 mln zł zebrał społeczny komitet budowy obiektu. Plan zakładał, że przekaźnik ruszy pod koniec 1962 r.
Wielka inwestycja
To miała być jedna z największych inwestycji kulturalnych w województwie. Roboty ziemne rozpoczęły się w Jemiołowie w październiku 1960 r. I nabrały tempa w połowie kolejnego roku. A pracy było sporo. Najważniejszy był gigantyczny maszt o wysokości około 300 metrów, który stanął na wzgórzu o wysokości 166 metrów nad poziomem morza. Łącznie z planowanym dodatkowym masztem do nadawania na falach UKF.
Kiedy maszt i urządzenia były już gotowe, przystąpiono do prób. Trzeba było sprawdzić, jak działa czechosłowacki nadajnik Tesla o mocy 30 KW.
9 listopada 1962 r. dyrektor ZURiT H. Andrót mówił w „Gazecie”: - Mamy w magazynach około tysiąca telewizorów. Spodziewamy się kolejnych dostaw. To powinno wystarczyć. Przeceniliśmy 200 sztuk o 30 proc., bo długo stały w magazynach. Wystarczą obecne anteny, trzeba tylko je odpowiednio skierować. Jednak dobry odbiór będzie można uzyskać, kupując odpowiednią małą antenę za 90 zł.
Fot. Bronisław Bugiel. Na dachach domów pojawił się las anten. Ich montaż wymagał od robotników cyrkowych umiejętności. Nie miało to nic wspólnego z zasadami BHP.
Wyższa od wieży Eiffla
Nadajnik zaczął emitować program 24 grudnia 1962 r. Na kanale 3.
Telewizja Zielona Góra w każdym zakątku województwa - donosiła na pierwszej stronie „Gazeta”. I emocjonowała się, że maszt jest wyższy od wieży Eiffla, że mocniejszy nadajnik jest jedynie w Katowicach, są urządzenia do nadawania w kolorze i może w przyszłości będziemy mieli własne studio w Zielonej Górze.
Inwestycja kosztowała 57 mln zł. Część pieniędzy pochodziła ze zbiórek i pieniędzy gmin oraz zakładów pracy.
Zapowiedź programu ukazała się w „Gazecie” 29 grudnia. Z Warszawą łączyliśmy się dopiero o 19.30 na dziennik. Później był tylko wieczór poświęcony Julianowi Tuwimowi i program muzyczny. Ale pojawiło się pasmo regionalne z Poznania, które o 17.45 rozpoczęło „Przygody Kajtusia”, po których widzowie mogli zobaczyć radziecki film „Mali muszkieterowie”. Sobotni wieczór był bardzo bogaty, bo zaplanowano jeszcze francuski film „Ulica złoczyńców”.
I tak Jemiołów nadaje do dzisiaj.
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz