Szepty z kilkoma beczkami od Raetscha - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 458 (1047)
- Czyżniewski! Znowu beczki? Ty jak się na coś zaprzesz, to nie masz umiarkowania - moja żona uznała, że ostatnio za dużo mówię i piszę o beczkach. Całkowicie pominęła fakt, że sama non stop mówi o jakiejś patelni do umycia…
Fakt. Lubię beczki. Zwłaszcza te wielkie, po winie. Przecież to symbol naszego miasta. Wino, winnice, ostatnio odkrywane piwnice winiarskie i… beczki - dzisiaj ukryte w magazynach Zakładu Gospodarki Komunalnej.
- Na sezon ustawiamy je na rondach - mówi Agnieszka Kochańska, która w ZGK dogląda i zabezpiecza beczki.
- Teraz kilka z nich będzie można zobaczyć w piwnicy winiarskiej przy ul. Sowińskiego, czyli w Sali Szeptów. Ustawiamy je na próbę, by sprawdzić jak zaaranżować wnętrze. Tutaj zaplanowaliśmy spotkania i koncerty, a swoje wyroby będą prezentować dwie winnice - informuje Bartłomiej Gruszka z Fundacji Tłocznia, która przy wsparciu finansowym miasta organizuje wydarzenie (piszemy o tym na str. 1 i 5). To fragment obchodów jubileuszu 800-lecia powstania miasta i 700-lecia uzyskania praw miejskich.
Mająca ok. 40 m długości Sala Szeptów to dawna leżakownia wytwórni Eduarda Seidela, który w tym miejscu miał duży zakład produkcyjny. Od frontu, przy ul. Drzewnej stała piękna willa, w której mieszkał (przetrwała do dzisiaj, ale została oszpecona przez przebudowę). Zakład kończył się nieopodal dzisiejszej al. Konstytucji 3 Maja.
Ze zbiorów prywatnych. Rok 2009 - niedługo beczki zostaną wywiezione z piwnic
Jeszcze na początku roku piwnica nie wyglądała najlepiej. - W ramach obchodów jubileuszu miasta postanowiliśmy to zmienić - zdradza wiceprezydent Dariusz Lesicki.
- Przez dwa miesiące nasi pracownicy odnawiali wnętrze pod nadzorem konserwatora zabytków, uzupełniali tynki w jednych miejscach, zbijali w innych - mówi Rafał Bukowski, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.
Jednak wstawione tutaj beczki pochodzą z innego miejsca - dawnej wytwórni koniaków Raestcha, jednej z najważniejszych w mieście. Pod koniec XIX wieku Heinrich Raetsch upatrzył sobie winnicę nieopodal dworca kolejowego. Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale pomiędzy Lumelem a ul. Wyspiańskiego kiedyś była winnica!
Zbudował tutaj, moim zdaniem, najpiękniejszą fabrykę w mieście. Pierwsze dwa budynki powstałe w latach 1894-95 idealnie się uzupełniały, tworząc tzw. lustrzane odbicie. Po lewej zabudowania fabryczne, po prawej willa właściciela. Ich fasada zachwyca do dzisiaj. Późniejsze dwie rozbudowy w latach 20. XX wieku pokazują, jak zmieniały się zapatrywania na architekturę przemysłową - najważniejsza stawała się funkcjonalność, a nie uroda.
W 1898 r. Heinrich Raetsch przekazał kierowanie firmą synowi Curtowi, który wraz z bratem Carlem dalej rozbudowywał firmę, tworząc z niej jedną z dwóch największych wytwórni koniaków w Zielonej Górze. W latach 30. u Raetschów pracowało nawet do 150 ludzi.
Po II wojnie światowej dalej produkowano tam alkohole. To był zakład nr 2 Polmosu. Byłem tam 20 lat temu. W fabryce stało około 200 beczek. Trwała produkcja m.in. nalewek. Czuć było specyficzny zapach. Niesamowite miejsce, niesamowite wrażenia. Beczki, kadzie, kufy. Ludzi prawie tam nie było. To było królestwo niszowych alkoholi. Linie produkcyjne rozlewające wódkę pracowały pełną parą w zakładzie przy ul. Jedności.
Kiedy zakład sprywatyzowano, zróżnicowana produkcja stała się obciążeniem. Obciążeniem stał się zakład nr 2. Został sprzedany.
W miesięczniku „Puls” pisałem wówczas, że powinniśmy stworzyć tam coś w rodzaju muzeum alkoholi. Był to głos wołającego na puszczy. Miłośnicy tradycji mogli jedynie raz wejść tam do środka.
- To będzie Foto Day jakich mało - wejdziemy do miejsc do tej pory niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika. Spotykamy się jutro, o 10.00, tuż koło beczki o pojemności 15.000 litrów - pisałem w „Gazecie Lubuskiej” 11 września 2009 r. To był kolos. Dla porównania beczki ustawione obecnie w Sali Szeptów maja po ok. 3.000 litrów pojemności. Giganty z Raetscha były cztery, pięć razy większe.
Tłum był niesamowity. Prawie nie było wolnego zakątka piwnicy. Nigdy nie miałem pokazu o historii Zielonej Góry w takich warunkach i przy tak dużej widowni. Paweł Janczaruk cierpliwie tłumaczył jak robić zdjęcia w takich pomieszczeniach, architekt Paweł Kochański opowiadał o planach zagospodarowania budynku, a winiarz Jarosław Lewandowski o tajnikach produkcji wina. Rok później beczki sprzedano. Wina już nikt w nich nie produkuje. Są świadectwem historii. Część trafiła w prywatne ręce, część ratunkowo przejęło miasto. Teraz kilka z nich trafiło do Sali Szeptów. Dzięki otwartym piwnicom ich ustawienie w tym miejscu ma sens.
- Przewieziemy tutaj kolejne beczki - zapewnia Krzysztof Sikora, prezes ZGK.
W dawnej wytwórni Raetscha urząd marszałkowski wynajmuje dzisiaj biura.
Fot. Bartosz Mirosławski. Na gości Dni Otwartych Piwnic Winiarskich czeka odnowiona Sala Szeptów przy ul. Sowińskiego 3, a w niej kilka starych beczek
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz