Szybko jedziemy do Monte Carlo - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 397

- Czyżniewski! Widzę, że zatrzymałeś się na skrzyżowaniu Staszica i Wyspiańskiego. Zanim jednak, kochany, wsiądziesz do tego porsche i pojedziesz w siną dal, najpierw pomknij w stronę zlewozmywaka, gdzie czeka na ciebie patelnia. Czas, start! Macham chorągiewką! - moja żona z całym oddaniem pilnuje, żebym czegoś w domu nie przegapił.
- Swoją drogą ciekawe, jak szybko wówczas można było pokonać trasę Gorzów - Zielona Góra? - moja żona wciąż mnie zaskakuje, raczej spodziewałbym się pytania, jak wolno można pokonać ten odcinek.
Fakt, jesteśmy na skrzyżowaniu ul. Wyspiańskiego i Staszica. Dotarliśmy tutaj w poprzednim odcinku Spacerownika. Opisywałem, jak w latach 50. budowano tu Osiedle Biurowe dla potrzeb administracji powstałego województwa zielonogórskiego. Dalej pozostaniemy w tym miejscu, tylko przesuniemy się do roku 1971.
Fot. Bronisław Bugiel. To samo miejsce, startujący i sytuacja rok później. W styczniu 1972 r. Zielona Góra była przykryta śniegiem, co nie ułatwiało jazdy.
W styczniu 1971 roku najszybszy uczestnik 40. Rajdu Monte Carlo potrzebował tylko 63 minuty na pokonanie trasy Gorzów - Zielona Góra (z centrum do centrum). Dziś wielu kierowców amatorów porusza się w szybszym tempie. Tylko wówczas nie było jeszcze drogi ekspresowej S3.
Kierowcy startujący w rajdzie brali udział w swoistym zjeździe gwieździstym. Do Monte Carlo wyruszyli z 10 miast Europy i Afryki. W sumie 254 samochody.
Jako pierwsi ruszyli zawodnicy z Oslo (26 samochodów) - w piątek, 22 stycznia, o 9.30. Mieli do pokonania najdłuższą trasę i w dodatku musieli się przeprawić promem przez Bałtyk - z Ystad do Świnoujścia. Po nich, o 20.00 wyruszyło sześć załóg z Glasgow. O północy z piątku na sobotę następne ekipy opuszczały kolejne miasta: Warszawę - 36 załóg, Marrakesz - 42, Reims - 30, Frankfurt nad Menem - 37, Monte Carlo - 32, Almerię - 8, Ateny - 31 i Bukareszt - 3.
fot. Bronisław Bugiel Rok 1971. Manfred Gudlat nr 69 jadący porsche na pokonanie trasy z Gorzowa do Zielonej Góry potrzebował tylko 63 minuty
W sobotę przed południem samochody jadące z Oslo wjechały do Gorzowa. Z wyścigu wycofały się już dwie załogi.
Kierowcy przyjechali godzinę przed czasem, dlatego mogli trochę odpocząć. Równo o 12.06 rozpoczął się start do kolejnego odcinka. Do linii startowej przed restauracją Słowiańską co minuta podjeżdżały kolejne samochody. Ryk silnika, przyspieszenie i podjeżdża kolejna załoga. Pół godziny i… po samochodach nie było już śladu. Mknęły w kierunku Zielonej Góry.
Najszybszy był Niemiec Manfred Gudlat, nr 69, jadący porsche. Na pokonanie trasy pomiędzy miastami potrzebował tylko 63 minuty. W Zielonej Górze czekał na niego tłum kibiców. Powiewały nawet biało-czerwone flagi, chociaż polskie załogi jadące fiatami 125p wystartowały z Warszawy i nie było ich w Zielonej Górze. Żadna z nich nie dojechała do celu.
- Startującym samochody (z biało-czerwoną flagą) jest mój ojciec, Czesław Osyczka – napisał Marek Osyczka, gdy zdjęcia z rajdu pokazałem na Facebooku.
Fot. Bronisław Bugiel Rok 1971. Tłum kibiców obserwował start spod hotelu Polan.
- Pamiętam, byłem tam wtedy. Pan Czesiu Osyczka zawsze się kręcił tam, gdzie były ciekawe samochody… Sam zresztą jeździł superfurami, jak na tamte czasy - dodał Ronnie Grabowski.
Po krótkiej przerwie, o 14.14 ruszyli w stronę Kudowy - ul. Staszica, Nowotki, Wrocławską, Sienkiewicza i Kożuchowską, we Wrocławiu spotykając się z grupą jadącą z Warszawy. Przed nimi były jeszcze Praga, Wiedeń i Monte Carlo.
Sam dojazd do księstwa nie był wielkim problemem. Dotarły tam wszystkie polskie załogi. 26 stycznia uczestnicy rajdu wystartowali do II etapu trasami alpejskimi - miał 1570 km długości. Niestety, wszyscy rodacy odpadli. Kiedy Zasada pomagał koledze, inni kierowcy zepchnęli na bok jego samochód. Miał tak duże kłopoty z wyjechaniem, że nie zmieścił się w limicie czasu. Inna polska załoga przez 400 km jechała z wybitymi szybami. Jednak na 200 km przed metą nie była w stanie jechać dalej przy padającym śniegu.
Rajd wygrał Szwed Ove Anderson jadący renault alpinie.
Rok później rajd ponownie zatrzymał się na chwilę przed hotelem Polan.
Fot. Bronisław Bugiel Rok 1972. Gotowy był już wiadukt - kierowcy skręcali w ul. Wyspiańskiego, by dalej ul. Chrobrego i Bema dojechać przed hotel Polan
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz