Toncoloriusz w świecie starych telewizorów - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 459 (1048)

- Czyżniewski! Oszalałeś? Kto naprawia telewizory używając wyrzynarki? Rozumiem, lutownica, śrubokręt, miernik… - moja żona zaskoczyła mnie znajomością sprzętu do naprawy telewizora. Niestety, zaraz zepsuła nastrój dodając: - Do umycia patelni wystarczy jedynie gąbka lub ścierka.
Zacznijmy jednak od Bachusika, który zamieszkał w naszym mieście w zeszły piątek. Do wyrzynarki za chwilę wrócę.
- Mamy być z czego dumni, bo firma Ton Color istnieje od 30 lat i wciąż naprawiamy telewizory - uśmiechał się Przemysław Karwowski, właściciel firmy i fundator rzeźby. - Bachusik jest na ścianie naszego lokalu, który teraz wynajmujemy.
- Bardzo się cieszę, że są wśród nas osoby, które za własne pieniądze kupują rzeźby i w ten sposób upiększają miasto. Mamy piękne piwnice winiarskie, Bachusiki. W końcu jesteśmy stolicą polskiego wina - mówił prezydent Janusz Kubicki. Słuchała go spora grupa turystów, która właśnie skończyła spacer po piwnicach.
Fot. Przemysław Karwowski. Deptak w 2004 r. Po prawej siedziba firmy Ton Color.
Toncoloriusz stoi na telewizorze. Takim archaicznym, z drewnianą obudową w kształcie skrzynki. Widział ktoś coś takiego?
- To tradycjonalista. Zamiast współczesnego telewizora z płaskim ekranem, woli odbiornik tradycyjny, sterowanym gałkami, a nie pilotem - śmiał się Artur Wochniak, który wyrzeźbił Bachusika.
Rodzi się tylko wątpliwość - jak można naprawić sprzęt trzymając w dłoniach kielich i kiść winogron?
- On już go naprawił… A może dopiero zabierze się do roboty… - A. Wochniak był bardzo tajemniczy.
Tajemnicza jest również wyrzynarka. Naprawdę używano jej do naprawiania telewizorów? Mam taką w domu. Wycinałem nią otwory pod zlew w blacie kuchennym.
- Chodzi o taką wyrzynarkę, której używałem do wymiany kineskopów - wspominał T. Karwowski. - W pewnym momencie zmienił się rozmiar kineskopów, najpierw miały po 17-19 lub 21-23 cali. Później rozmiar trochę się zmienił - na 18-20 lub 22-24 cale. Nowe kineskopy nie zawsze pasowały do starej obudowy i wtedy trzeba było ją lekko przyciąć w narożnikach.
Fot. Przemysław Karwowski. Naprawa sprzętu w lokalu przy Starym Rynku
Nasz rozmówca jest weteranem usług telewizyjnych. Na przełomie lat 60. i 70. zeszłego wieku trafił na praktyki uczniowskie do zakładu przy ul. Sienkiewicza (dzisiaj wydział komunikacji urzędu miasta), który nosił wdzięczną nazwę Baza Usług Telewizyjnych nr 902 (funkcjonował tam od 1964 r.).
- Wczoraj, przy ul. Sienkiewicza w Zielonej Górze, w pomieszczeniach byłego kina „Przełom” otwarto punkt naprawczy Zakładu Usług Radiowych i Telewizyjnych - pisała „Gazeta Zielonogórska” w wydaniu z 15 lipca 1964 r.
To było wielkie wydarzenie skoro na uroczystość przybył przewodniczący Prezydium WRN Jan Lembas (ówczesny odpowiednik wojewody). J. Lembas podkreślał, że nowa placówka przyczyni się do podniesienia na wyższy poziom i przyspieszenie usług radiowo-telewizyjnych w naszym mieście.
Zaczynał się boom na telewizory. Rok wcześniej, w całym województwie sprzedano ich 14.750 sztuk.
- Zakład przy Sienkiewicza był jedynym, który zajmował się tylko naprawą telewizorów. Na hali pracowało 8-10 techników a dyrektorem był Jan Krukowski - opowiadał T. Karwowski. - To była moja pierwsza praca po studiach na Politechnice Warszawskiej. Jako inżynier telewizyjny zajmowałem się kolorowymi odbiornikami.
W 1986 r. T. Karwowski odszedł z ZURiT-u i zarejestrował się jako rzemieślnik naprawiający telewizory, by w 1989 r. założyć agencję przy WPHW. Rok później, wraz Markiem Kołodziejczykiem założył spółkę - Ton Color.
- Wynajęliśmy lokal przy ul. Ludowej, gdzie wcześniej sprzedawano sprzęt po przecenie - wspomina. - To był złoty okres. Praktycznie wszystko samo się sprzedawało, dlatego również zajęliśmy się handlem. Był olbrzymi popyt. Mieliśmy sklep w Mrowisku. Postanowiliśmy przenieść się do centrum.
Fot. Bronisław Bugiel. Hala napraw w zakładzie przy ul. Sienkiewicza
P. Karwowski, wraz ze wspólnikiem, w lipcu 1992 r. wystartowali w przetargu na miejski wówczas lokal przy Starym Rynku 5. Ton Color przebił ośmiu konkurentów i wylicytował stawkę czynszu 436 tys. zł za metr kwadratowy. W tym czasie stawka wynajmu w tym rejonie wynosiła około 70 tys. zł. W sumie wyszło około 99 mln zł czynszu miesięcznie. Bardzo dużo. To oczywiście cena przed denominacją. Cena była zabójcza, dlatego nowi dzierżawcy szybko wykupili lokal i przez wiele lat głównie naprawiali i sprzedawali w nim komputery. W międzyczasie zbudowali również nowy zakład przy Ludowej.
Jednak rynek mocno się zmienił i skurczył. Wspólnicy rozstali się w 2008 r. Dziś Ton Color naprawia telewizory i… ekspresy do kawy w warsztacie przy Ludowej, ale nadal jest właścicielem lokalu przy Starym Rynku, w którym teraz działa sklep spożywczy.
- Dlatego Bachusik Toncoloriusz stanął w tym miejscu - kończy T. Karwowski, który firmę prowadzi teraz z synem.
Fot. Piotr Jędzura. Przemysław Karwowski i Artur Wochniak przy nowym Bachusiku Toncoloriuszu
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz