Wielki jubileusz Palmiarni - ma 60 lat - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 404 (992)
- Czyżniewski! Z tym Gremplerem to byłabym ostrożna. Co prawda przed wojną nie było Palmiarni, ale sam dom winiarski Gremplera widziałam na wielu niemieckich pocztówkach. Już wtedy było to miejsce, którym się chwalono - ten tydzień mija wyjątkowo, moja żona nic nie wspomniała o patelni. Chyba muszę pójść do kuchni sprawdzić, co się dzieje.
Oczywiście ma rację. Już ponad 100 lat temu Winne Wzgórze (wówczas Ziegelberg - Wzgórze Ceglane) było bardzo popularne. Duża winnica w pobliżu centrum ówczesnego Grünberga, z charakterystycznym domkiem, była często pokazywana.
Dom pana Gremplera
Cofnijmy się o ponad 200 lat. Miasto ze wszystkich stron otaczały winnice. Zabudowa kończyła się tuż za skrzyżowaniem dzisiejszej ul. Kupieckiej z Podgórną. Nieopodal, za kilkanaście lat, belgijski przedsiębiorca Cockerill zamontuje pierwszą maszynę parową. To w przyszłości będzie Polska Wełna.
Winne Wzgórze należało wówczas do kupca Alberta Gremplera. To on w 1818 r. na szczycie pagórka postawił spory dom winiarza, który był podręcznym magazynem dla winnicy. Grempler jeszcze nie był znany w Niemczech. Karierę zaczął robić dopiero w 1826 r., kiedy wraz z Karlem Samuelem Häuslerem i Friedrichem Gottlobem Försterem założył pierwszą w Niemczech wytwórnię wina musującego. Przez 120 lat firma nosząca jego nazwisko produkowała szampany przy ul. Moniuszki.
Domek, prawie niezmieniony z zewnątrz, przetrwał do dzisiaj. To charakterystyczny budyneczek w środku Palmiarni. Dziś nie przechowuje się w nim narzędzi.
Fot. Bronisław Bugiel. Domek Gremplera na Winnym Wzgórzu - widok we wrześniu 1960 r.
Zróbmy tutaj kawiarnię
Po 1945 r. budynek przejął zakład opiekujący się miejską zielenią. W 1960 r. padł pomysł, by otworzyć tutaj niewielką kawiarnię. Tak to opisywała „Gazeta Zielonogórska” (dzisiaj „Gazeta Lubuska”) we wrześniu 1960 r.:
„Na wzgórzu wśród winnic przy ul. Wrocławskiej stoi stary budynek - stróżówka, w którym przechowywano niegdyś narzędzia i sprzęt. Już wkrótce obiekt zmieni swój charakter. Wśród winnic powstanie mała kawiarenka z telewizorem. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to otwarcie restauracji nastąpi jeszcze w ramach tegorocznych Dni Zielonej Góry.”
Kawiarenka z telewizorem… taka atrakcja! Wówczas niewielu zielonogórzan miało ten sprzęt w domu. W lokalu umieszczono klub pracowników gospodarki komunalnej. To był bardzo minimalistyczny projekt, bo w środku było niewiele miejsca. Salon w domu jednorodzinnym bywa większy.
Szybko zdecydowano się na rozbudowę. A właściwie na dobudowanie na tyłach Palmiarni. Prace rozpoczęły się w styczniu. Zaplanowano, że powierzchnia nowego lokalu wyniesie ok. 220 mkw. W budowie partycypowały wszystkie przedsiębiorstwa komunalne w mieście.
Na początku marca 1961 r., jak donosiła „GZ”, wykonano już fundamenty i ustawiono metalowy szkielet. Zainstalowano centralne ogrzewanie. Pozostało jeszcze oszklenie konstrukcji i urządzenie wnętrza.
„W palmiarni obok palm, rododendronów, kaktusów, orchidei i całej kolekcji innych roślin, przeważnie egzotycznych i skalnych znajdzie się miejsce na parkiet, podium dla orkiestry i 20 stolików - czyli 80 miejscową kawiarenkę z dansingiem - bufetem” - pisał reporter.
Na koniec pada:
„- Gdzie się spotkamy najdroższa?
- Jasne, że w palmiarni.”
„GZ” zapowiada, że przewidywany termin otwarcia pięknego i przytulnego lokalu to najpóźniej 1 maja. W PRL-u 1 maja to było jedno z najważniejszych świąt. Przy tej okazji otwierano różne nowe obiekty. Nie było wyjścia - termin dotrzymano, chociaż jeszcze na tydzień przed otwarciem parkiet nie był gotowy.
1 maja 1961 r. do pracy ruszyły kelnerki przepasane niewielkimi białymi fartuszkami.
Ze zbiorów Michaliny Michalskiej. Winne Wzgórze w połowie lat 50. XX wieku
Lokal wśród palm
Codziennie od 10.00 do 16.00 można było usiąść wśród palm lub na tarasie z widokiem na miasto.
„Natomiast wieczorem o 20.00 pod szklanym dachem zabrzmią pierwsze takty ośmioosobowej orkiestry. Zamkną się parasole na tarasie a na parkiecie pośród palm i kwiatów zawirują spódniczki. Dansing trwać będzie do 2.00. Dla nietańczących na piętrze urządzono klub telewizyjny. Położenie kawiarni gwarantuje dobry odbiór. Jest to jeden z najwyższych punktów miasta” - donosiła po otwarciu „Gazeta”. Pomyśleć, wtedy jeszcze nie było w naszym mieście wieżowców!
W porównaniu z dzisiejszą Palmiarnią sala była nieduża. Takiej samej szerokości jak stary, murowany domek. Lokal przyciągał tłumy ludzi. Podobnie jak samo wzgórze, po którym można było spacerować.
Odnalazły się na zdjęciu
Rok później, z okazji święta 22 lipca (dzisiaj już zapomniane), na wzgórze udał się fotoreporter Bronisław Bugiel, który uwiecznił spacerowiczów.
-Panie Tomaszu, ta blondyneczka to ja, wtedy trzyletnia Dorotka Jankowska. Naturalnie nic z tego nie pamiętam, ale wzruszyłam się bardzo - napisała Dorota Stencel, gdy na Facebooku umieściłem zdjęcie widoczne obok.
Jak mogła się rozpoznać na fotografii sprzed 59 lat?
-Dorotka jest moją kuzynką i o historii zdjęcia wie ode mnie - wyjaśniła Izabela Jankowska. - Niestety, nie pamiętam, czy to było z jakiejś okazji. Sądzę, że raczej tylko spacer. Często tam chodziliśmy, używając nazwy „na alejki” - z racji bliskości od domu. Pamiętam moment robienia zdjęcia, gdyż patrzyłam w obiektyw. Pamiętam też, że to zdjęcie było pokazane w gazecie chyba jeszcze wtedy „Zielonogórskiej”, na przedostatniej stronie, koło Winogronek.
Lokal stał się bardzo popularny. Trzy lata później, jesienią 1964 r. dobudowano od strony dzisiejszego urzędu marszałkowskiego drugą szklarnię dla gości kawiarni. Później rozbudowywano obiekt jeszcze kilka razy.
Ze zbiorów Tomasza Czyżniewskiego. Wnętrze lokalu - ustawiono w nim 20 stolików
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz