Wszystkie nasze małe pojazdy niemechaniczne - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 457 (1046)
- Czyżniewski! Z okazji Dnia Dziecka postanowiłeś sobie wirtualnie pojeździć wózkiem dziecięcym. Też takim jeździłam - moja żona tak się zapatrzyła w pojazdy z dzieciństwa, że ani słowem nie wspomniała o myciu patelni (z powodu przypadłości wiekowych nie pamiętam czy ją umyłem).
Chodzi o zdjęcie w lewym górnym rogu. Kamienica nr 23 przy al. Niepodległości. Przez lata działały tutaj różne przychodnie. Wchodzi się do niej z boku, od ul. Bankowej. To właśnie przed tym wejściem „zaparkowały” wózki. Dzieci prawdopodobnie trafiły tutaj w ramach akcji szczepień. To końcówka lat 50. XX wieku.
Ze zbiorów prywatnych. Koniec lat 50. Wejście do przychodni od strony ul. Bankowej.
To zdjęcie przypomniałem na Facebooku z okazji Dnia Dziecka. Sam czymś takim jeździłem, a w zasadzie byłem wożony. Blisko ziemi. Taka była wówczas moda.
Czytelnicy dorzucili swoje zdjęcia.
- Moja własna limuzyna Bugatti-Pobieda, rocznik 57, 1 KM, jednoosobowy kabriolet - napisał Bogusław ZG, prezentując zdjęcie.
- Taki jak ten po lewej miałem - dodał Jan Niedziela.
- Myślę że takim wózkiem woziła mnie mama do tej przychodni - stwierdziła Krystyna Sowińska-Jeszke.
Ze zbiorów Sławomira Ronowicza. Kamienica przy al. Niepodległości 23 ma już ponad 130 lat. Wybudował ją w 1887 r. znany mistrz budowlany Carl Mühle, który był autorem wielu budowli w mieście. Zamieszkała w niej jego rodzina. W 1933 r. mieściła się tam Powiatowa Kasa Chorych. Może dlatego po wojnie budynek został zaadaptowany na przychodnie lekarskie?
Temat wózkowy okazał się gorący. Pojawiło się kolejnych kilkadziesiąt podobnych wpisów.
Teresa Ratajczak: - Dzisiaj nie mogłyby tak stać wózki, od razu by się komuś przydały.
Regina Pawliczak: - Pamiętam z dzieciństwa, też takim jeździłam.
Krzysztof R. Rutkowski: - Miało się taki model jak ten z przodu. Pierwszy właściciel. Moc 1 rodzic, napęd - kluski kopytka. Kolor - biała perła. Szybkość do 5 km/h, mało palił - wapniaki niepalące. Stuki w zawieszeniu, bo dziury chodnikowe. Kupiony nówka sztuka.
Archiwum domowe Bogusław ZG
- Niesamowita różnorodność modeli, PRL nie był wcale taki na jedno kopyto. Widzę i cabrio, i wyścigówki, i SUV-y - podsumował Tomasz Kowalski.
Pojawiły się też nawiązania do przychodni na zdjęciu.
Beata Konecka-Marcinkowska: - Moja starsza siostra miała taki wózek z wikliny. Tam jako mała dziewczynka chodziłam do pediatry. A później przez całe lata do swojego gabinetu.
Archiwum domowe Grażyny Dudzińskiej
- Na pierwszym piętrze był gabinet stomatologiczny, często jak się przechodziło w pobliżu budynku, było słychać przeraźliwy płacz dzieci - wspomniał Janusz Kurzawa. - W tamtych czasach usuwano zęby bez znieczulenia. Znam to z autopsji. Koszmar.
- Kiedyś siostra zaprowadziła mnie tutaj do dentysty, ona została, ja uciekłem - dodał Mirosław Bąk.
Archiwum domowe Krystyny Grabskiej
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz