Zaduszki przy grobowcu rodziny Beuchelta - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 527 (1.117)

- Czyżniewski! Pamiętam, że spacerowałeś nocą z lampą naftową w garści. I pamiętam, że z tego powodu migałeś się od mycia patelni. W tym roku też będą lampy naftowe? - moja żona ma niesamowitą pamięć. Chodząca kronika rodzinnych wydarzeń…
Bach i wiolonczela
Zaduszki przy grobowcu Beuchelta organizuje Fundacja Tłocznia wraz z „Gazetą Wyborczą”. To forma upamiętnienia zmarłych zielonogórzan, zwłaszcza tych, których groby były na nieistniejących już cmentarzach. Przed rokiem ok. 200 osób słuchało Adama Struga, popularyzatora dawnej muzyki i starało się z nim śpiewać barokowe pieśni żałobne. Niesamowite wrażenie.
- W tym roku, w sobotę, 28 października, o 18.30 zapraszamy na koncert wiolonczelisty Bartłomieja Fromma, który wykona suitę nr 2 na wiolonczelę solo Jana Sebastiana Bacha - zachęca Szymon Płóciennik, jeden z organizatorów. - Natomiast Natalia Dyjas-Szatkowska odczyta wspomnienia dotyczące zielonogórzan, którzy zostali pochowani na cmentarzu w dzisiejszym parku Tysiąclecia.
- Później udamy się na spacer z lampami naftowymi śladami dawnych cmentarzy - dodaje Bartłomiej Gruszka z Fundacji Tłocznia.
Fot. Tomasz Czyżniewski. Widok współczesny, przybędzie jeszcze kwiatów, na razie nie przewidziano ustawienia popiersia Beuchelta
Tak jak Koloseum
Grobowiec został właśnie gruntownie odnowiony. - Już prawie wszystko zrobiłem. Został jeszcze tylko jeden stopień do wylania - opowiadał mi w poniedziałek Jarosław Ratajski, który zajmuje się renowacją zabytku. Prace są prowadzone w ramach rewitalizacji całego parku. Do lat 60. XX wieku był tutaj cmentarz. Grobowiec Beuchelta jako jedyny ocalał podczas likwidacji nekropolii. Ma ponad 100 lat. Został wykonany z trawertynu. To surowiec od wieków używany w budownictwie. Zbudowano z niego rzymskie Koloseum.
Zielonogórski obiekt nie jest tak duży. Wymagał jednak naprawy. - Najbardziej popękana była kopuła. Żeby ją zabezpieczyć, musiałem użyć stalowych prętów zbrojeniowych - tłumaczył J. Ratajski, pokazując ślady po zabezpieczeniach. Przed grobowcem pojawiły się już dwa nowe kwietniki odlane z mieszaniny cementu i proszku marmuru. - Najpierw trzeba było zrobić formę, odlać je i później przekuć, by nabrały odpowiedniego wyglądu. Takiej pracy wymagały np. róże na donicach.
Jak donice wyglądały pierwotnie, wiadomo dzięki prezentowanemu powyżej zdjęciu. Jego oryginał wypatrzyłem ćwierć wieku temu w archiwum Zastalu. Właśnie zaczynała się era Internetu, który dawał olbrzymi możliwości prezentowania starej Zielonej Góry.
Zdjęcie miało na tyle dobrą jakość, że można było zobaczyć, jak wyglądały donice i płotek okalający grobowiec - zostały odtworzone.
- Wypatrzyłam też jakie kwiaty tutaj rosły i takie same posadziliśmy - mówi miejska ogrodnik Agnieszka Kochańska, która nadzoruje prace w parku. - Są to hortensje, azalie wielkokwiatowe i mahonia pospolita. Jak skończą się prace przy grobowcu, zasadzimy ich więcej i odgrodzimy wejście łańcuchem. Nie chcemy, by ludzie chodzili po grobie. Pochowano tutaj trzy osoby.
Monopol na mosty
- To miejsce pochówku trzech osób - potwierdza S. Płóciennik. - W inwentaryzacji protestanckiej części cmentarza sporządzonej prawdopodobnie na początku lat 60. XX wieku odnotowano, że byli tutaj pochowani Paul Henke, Georg Beuchelt i Liddy Beuchelt.
Chyba nie było w mieście drugiej tak ważnej rodziny, która zostawiła po sobie liczne ślady. To im zawdzięczamy powojenny Zastal i kościół pw. Najświętszego Zbawiciela. Młody inżynier Georg Beuchelt do Zielonej Góry przyjechał ze Zgorzelca w 1874 r. jako pracownik niewielkiej filii fabryki. W 1876 r. wykupił ją wraz z Albertem Ribbeckiem. Z biegiem lat stworzył wielką firmę metalową Beuchelt & Co specjalizującą się w produkcji stalowych konstrukcji i wagonów kolejowych. To powojenny Zastal. Fabryka wręcz zmonopolizowała budowę mostów na Odrze.
G. Beuchelt nigdy się nie ożenił. Początkowo mieszkał ze wspólnikiem w willi obok fabryki. Panowie zajmowali apartamenty na piętrze, na parterze funkcjonowało biuro zakładu.
Kiedy w 1878 r. Ribbeck się ożenił, G. Beuchelt został sam. W sukurs przyszła mu siostra Liddy, która przyjechała do niego wraz matką. - Panna Liddy Beuchelt wraz ze swoją małą bratanicą Marthą Beuchelt założyły wygodny dom dla naszego szefa - odnotowano w kronice zakładowej.
Matka wyjechała, panny Beuchelt zostały w Zielonej Górze na stałe. Nie miały daleko do fabryki, w której pracował młody zdolny inżynier Paul Henke, specjalista od budowy mostów. Całe swoje zawodowe życie związał z zielonogórską fabryką. To on z ramienia firmy nadzorował budowę słynnego mostu Cesarskiego (dzisiaj Grunwaldzki) we Wrocławiu. 19 maja 1900 r. ożenił się z Marthą Beuchelt.