Zróbmy plac zabaw w dole koło Palmiarni! - SPACEROWNIK ZIELONOGÓRSKI ODC. 405 (993)

- Czyżniewski! Plac zabaw na parkingu? Kto wpadł na tak szalony pomysł? Poproszę o dowód! - moja żona właśnie się zaszczepiła drugą dawką Astra Zeneca i chodzi po domu lekko podenerwowana. Nie wiem, czy z powodu zabiegów antycovidowych, czy też wypatrzyła skrzętnie ukrytą patelnię, którą za chwilę, za lada moment miałem umyć. Dosłownie za sekundę! Może dwie… Ups! Wpadłem. Lepiej porozmawiajmy o placu zabaw.
Współcześnie, to taki plac zabaw ma powstać na dachu wielopoziomowego parkingu. Za chwilę ruszy jego budowa. Piszemy o tym na str. 1 i 3 „Łącznika”. Może to pomysł trochę szalony, ale dzieciaki na pewno nie będą bawić się wśród samochodów. Podobnie było 60 lat temu. Po prostu wtedy auta nie mogły tam parkować. Nie było warunków.
Był kwiecień 1961 r. Trwały ostatnie przygotowania do otwarcia Palmiarni, wtedy niewielkiego lokalu na tyłach dawnego domu winiarskiego Gremplera. Piasłem o tym w poprzednim odcinku Spacerownika. Czy włodarze miasta przeczuwali, że inwestycja będzie hitem i nowy lokal po kilkunastu latach stanie się jednym z symboli naszego miasta? Trudno zgadnąć.
Pierwsza Palmiarnia - niewielka szklarnia dobudowana do zabytkowego domu winiarza Gremplera - Fot. Zbigniew Rajche
Na pewno szersze zagospodarowanie terenu interesowało redakcję „Gazety Zielonogórskiej” (dzisiaj „Gazety Lubuskiej”). W wydaniu z 24 kwietnia (lokal otwarto 1 maja) opisywano zaawansowanie prac, przy okazji snując plany dotyczące otoczenia. W wyrobisku obok Palmiarni Zielonogórskie Przedsiębiorstwo Prefabrykatów i Kruszywa trzymało resztki żwiru, gruzu i żużla. Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej zwróciło się z prośbą o usunięcie tych materiałów, co pozwoliłoby na zorganizowanie ładnego, w pełni wyposażonego placu zabaw dla dzieci.
- Dyrektor przedsiębiorstwa ustosunkował się do propozycji MPGK pozytywnie, z zastrzeżeniem, że nie ma funduszów na usunięcie leżących tam materiałów - pisał reporter „GZ”, zaraz dodając: - Sądzimy, że można to zrobić np. w czynie 1-majowym.
Dalej „GZ” przedstawiała wielkie plany MPGK, które chciało zrobić boisko do różnych gier dla młodzieży, argumentując, że miejsce jest naprawdę dobrze wybrane i zaciszne.
- Można tu bez obawy ciskać piłkę. Żadne okno nie wyleci. W zimie na płytach boiska może być ładne lodowisko - kontynuował dziennikarz. - Projekty godne pochwały. Czekamy na realizację.
Z tym było gorzej. Budowa boiska w siedem dni w czynie 1-majowym? Niezły wyczyn! Nie do zrealizowania. Zwłaszcza, że byłoby co porządkować. Dawne żwirowisko i betoniarnia działały już na początku XX wieku. Opisywałem je w 348 odcinku Spacerownika. W 1964 r. pracowało tam aż 70 osób, które trudniły się m.in. produkcją płyt chodnikowych, trylinek i parkanów.
Palmiarnia składająca się z trzech hal stała do początku lat 80. - Z archiwum Henryka Mańki
Palmiarnia szybko okazała się za mała. W1963 r. odwiedziło ją 34,8 tys. osób. Wpływy z biletów (około 116 tys. zł) stanowiły prawie połowę dochodu kawiarni. Co ciekawe, personel lokalu zajmował się również radiofonizacją miasta. Zainstalowano na ulicach ok. 100 głośników, a zespół pod kierownictwem Czesława Sterny obsługiwał również imprezy plenerowe. I dlatego podczas remontu latem 1964 r., dobudowano specjalny pokój dla miejskiej radiofonii.
W tym samym czasie inżynierowie z wydziału architektury w czynie społecznym opracowali projekt rozbudowy. Po prawej stronie szklarni (patrząc od strony parkingu) postanowiono dobudować wysoką halę o wymiarach 40 x 12 metrów. Miała to być część o charakterze naukowym, gdzie w przyszłości prowadzone byłyby prace badawcze. Zakupiono również trochę egzotycznych roślin. Do najciekawszych należał potężny 12-metrowy kaktus „królowa nocy” - o wyjątkowo pięknych kwiatach.
- Spędziłem w Palmiarni kilka nocy polując na moment, kiedy zakwitną jego kwiaty. Bo zakwitały tylko na jedną noc. I koniec. Za dnia już ich nie było. Zdjęcia nie można było zrobić - opowiadał mi nieżyjący już fotoreporter „GZ” Bronisław Bugiel.
Dzięki rozbudowie ilość miejsc wzrosła z 80 do 230. Na początku 1965 r. wszystko było gotowe. Do zrobienia zostało jeszcze zaplecze i taras z 25 stolikami, z którego rozpościerał się piękny widok na starówkę.
Tymczasem zakład kruszyw dalej funkcjonował w wykopie. Plac zabaw i boiska nie powstały.
W 1967 r. zaczęto stawiać stalową konstrukcję hali po lewej stronie pierwszej szklarni. To w niej powstała sala z parkietem do tańca. Wiecha na obiekcie zawisła w połowie stycznia 1968 r.
Zima i śnieg wstrzymały dalsze prace. Robotnicy czekali tylko na poprawę pogody, by zabrać się za szklenie ścian i sufitu. Inwestycja kosztowała 800 tys. zł.
Minęło siedem lat od otwarcia Palmiarni i pomysłu, by u jej stóp wybudować plac zabaw wraz z boiskiem. Nic z tego - w wyrobisku nadal działało przedsiębiorstwo prefabrykatów.
Stoliki w najstarszej części Palmiarni - Fot. Bronisław Bugiel
Tomasz Czyżniewski
Codziennie nowe opowieści i zdjęcia
Fb.com/czyzniewski.tomasz