„Łubu dubu”, ale... [FELIETON]
![„Łubu dubu”, ale... [FELIETON]](/media/k2/items/cache/c419be8bb8efbb29c69805ee5b3942c2_XL.jpg)
Daliśmy radę, nie było wstydu. Na trybunach była świetna atmosfera. Policja, która zjawiła się w sporej sile, ale znacznie mniejszej, kiedy nasze miasto raczył odwiedzić prezes partii rządzącej, nie musiała interweniować. Poza wynikiem wszystko zagrało naprawdę fajnie. Miło było czytać dobre opinie o zespole z czwartego poziomu rozgrywek, który potrafił dojść tak daleko. Przyjemnie odbierało się też wpisy niektórych kibiców Legii, nieskorych do pochwał rywali swojej ukochanej drużyny, o szacunku dla piłkarzy amatorów, którzy nie pękają w meczach z zawodowcami.
Do mnie jednak, odrzucając skrajne opinie naśmiewające się z przaśności naszego stadionu, najbardziej trafiły te, które wyrażały zdumienie, że 140-tysięczne miasto nie ma obiektu na miarę naszych czasów. Takiego, na którym aż chce się oglądać mecze, oświetlonego, kiedy nie trzeba w listopadzie czy w marcu grać o 13.00. Stadiony piłkarskie powstają w wielu miastach, wcale nie większych niż Zielona Góra i niekoniecznie mających ekstraklasę. Na przykład w Gorzowie plany przebudowania obiektu, na którym grają Stilon i Warta już się materializują. W Zielonej Górze, o czym nie mówi się głośno, a co jest powszechnie znane, na przeszkodzie stoi polityka i skłócenie tych sił, które działając razem mogłyby doprowadzić sprawę do finału. Czy jest szansa, żeby to się zmieniło? Trzeba mieć nadzieję, chociaż...
O stronie sportowej, o tym czym jest futbol i jaką pełni rolę w sportowej hierarchii miast i regionów napisałem przez lata tyle tekstów, że można by nimi opasać równik. To, co Lechia zrobiła w Pucharze, a szczególnie mecz z Legią pokazał, że jest zapotrzebowanie na futbol. Nawet w mieście, gdzie żużel jest najważniejszy i stanowi oczko w głowie władz. Tym bardziej, że pierwszy raz od wielu lat klub jest prowadzony dobrze, solidnie i z pomysłem. Trudno, tak jak to bywało wcześniej, coś zarzucić dzisiejszym prezesom i udziałowcom, a marketing jest, jak wielokrotnie pisałem, w lidze centralnej. Tyle, że to wszystko jest na finansowym poziomie trzecioligowym i brakuje pieniędzy, by wskoczyć na inny, wyższy krąg. Udowodniła to mijająca przerwa zimowa. Klub, mając w perspektywie taki mecz jak pojedynek z Legią, nie dość że się nie wzmocnił, jeszcze się osłabił. I trudno tu winić szefostwo Lechii, bo pewnie gdyby mieli możliwości, z chęcią sięgnęliby po dwóch albo trzech doświadczonych zawodników z ligową przeszłością. Pomyślmy jak wyglądałaby ta ekipa, nawet nie w meczu z Legią, bo i tak warszawianie byliby silniejsi, ale w spotkaniach trzecioligowych?
Tak więc cieszę się z tego, co mogliśmy przeżyć dzięki Lechii, szczególnie z goszczenia takiej ekipy jak Legia. Martwię się jednak, że mimo tego pięknego błysku, do rozpalenia piłkarskiego ognia w Zielonej Górze jeszcze jest bardzo, bardzo daleko.
Obym się mylił...
Andrzej Flügel