Czarne chmury nad Lechią
Ci którzy liczyli, że spotkanie z Pniówkiem Pawłowice będzie przełomem, bardzo się rozczarowali. Zielonogórzanie szczęśliwie prowadzili do przerwy - po rzucie karnym egzekwowanym przez Mateusza Surożyńskiego w 42 min. W drugiej połowie wyglądali nie najgorzej i nie bronili tak kurczowo wyniku jak w poprzednich spotkaniach. Co z tego, skoro wystarczył jeden błąd w 87. min., by goście wyrównali i zamiast tak potrzebnych trzech punktów mamy tylko jeden.
- Spodziewaliśmy się jak będzie grał przeciwnik - powiedział Mirosław Kasprzak, asystent trenera Andrzeja Sawickiego. - Cofnięci, z dwójką z przodu czekającą na kontry. Prowadziliśmy, wydawało się, że kontrolujemy grę. Mieliśmy sytuacje, ale niestety, błąd indywidualny w końcówce sprawił, że nie wygraliśmy. Cóż, walczymy dalej.
Tyle asystent trenera. Rzeczywiście sytuacja Lechii z tygodnia na tydzień się pogarsza. Wystarczy spojrzeć. Ostatni raz zespół wygrał 16 października z Wartą Gorzów w Zielonej Górze. W kolejnych dziewięciu meczach nie zdobył kompletu punktów. Z tych dziewięciu spotkań aż sześć grał na własnym stadionie, a z 18 punktów do zdobycia uzyskał cztery. Co najdziwniejsze, w czterech z nich prowadził i nie potrafił utrzymać korzystnego wyniku.
Te statystyki i to jak na boisku wygląda zielonogórski zespół muszą niepokoić. Ekipa miała wiosną pokazać zupełnie inne oblicze, tymczasem mamy praktycznie powtórkę końca fatalnej jesieni. Nie da się ukryć, że nad Lechią zebrały się czarne chmury. Rozwieje je tylko zwycięstwo. Łatwo nie będzie, bowiem zielonogórzanie mają bardzo trudny terminarz. Próbować jednak trzeba. Już w sobotę w Kluczborku gramy z także zagrożonym degradacją MKS-em. Może tam przełamiemy złą passę? Wypada wierzyć. że tak.
af - ŁZ