Droga kręta i daleka [FELIETON]
Po pierwszym meczu półfinałowym wydaje się, że ta druga opcja właśnie ma miejsce. Oczywiście nie należy spieszyć się z wizją naszego zespołu w ekstralidze, bo już odezwali się hurraoptymiści. Najpierw trzeba obronić przewagę. Przypominam, że Polonia w finale drugiej ligi, przed kilkoma laty, zaliczyła łomot w Poznaniu i kiedy wszyscy już widzieli klub z Wielkopolski w pierwszej lidze, odrobiła straty. Tak więc poczekajmy.
Szkoda tylko, że cieniem na meczu położył się straszliwy wypadek Adriana Miedzińskiego. Martwi mnie też, że zamiast pisać o świetnej postawie zielonogórzan, media rozpisują się o chuligańskim ataku na kilku fanów Polonii na trybunie VIP. Pytanie, gdzie była w tym momencie ochrona jest cały czas aktualne i mam nadzieję, że ktoś na nie odpowie...
Przed tygodniem wspomniałem o tym, że liczę na awans dwóch polskich zespołów do fazy grupowej Pucharu Konfederacji. Dość pechowo nie udało się Rakowowi, tracić bramkę w doliczonym czasie dogrywki to dramat. Na szczęście awansował Lech, któremu kibicuję i liczę, że nie da plamy. Tym, którzy wpadli w euforię i krzyczeli, że mamy zespół w kolejnej rundzie przypominam - to trzecia liga europejskich pucharów, a w owej fazie grupowej znalazł się nawet mistrz Lichtensteinu, więc nie ma sensu obwieszczać jakiegoś sukcesu. Trzymam kciuki za Lecha. Uważam, że miarą przyzwoitości będzie awans do kolejnej fazy. Nie będę miał pretensji gdy naszą drużynę wyprzedzi hiszpański Villareal, ale jeśli zrobią to dwaj pozostali grupowi rywale - będę je miał i to wielkie.
Pisząc przez lata o zielonogórskim futbolu przeżyłem kilka chwil, w których wydawało się, że to jest ten moment, by Lechia wskoczyła na wyższy poziom. Zdawało się, że mamy zespół, który zaraz wypłynie na szersze wody, kibice przychylniejszym okiem spojrzą na tę najważniejszą i najlepszą dyscyplinę, pojawią się sponsorzy, większe zainteresowanie i wreszcie przestaniemy być uważani za antyfutbolowe miasto, gdzie na mecze przychodzi po sto osób. Zawsze jednak następowało bolesne rozczarowanie. Marsz w górę okazywał się ułudą i po fajnych momentach (cztery sezony na drugim szczeblu rozgrywek, liderowanie w trzeciej lidze, ćwierćfinał Pucharu Polski) przychodziła stagnacja, marazm i średniactwo.
Ponieważ sparzyłem się boleśnie kilka razy, nie chcę mówić i pisać, że właśnie teraz jest ten moment. Jednak trzeba zauważyć, że zespół całkiem fajnie wystartował w trzeciej lidze. Po dwóch zwycięstwach, na trzecim spotkaniu pojawiło się więcej niż zwykle publiczności. A już pucharowy mecz z pierwszoligowym Podbeskidziem pokazał, że zespół potrafi walczyć, na stadionie może być fajna atmosfera, wielkie emocje i radość, której tu dawno nie przeżywano.
Cieszę się, ale nauczony doświadczeniem wolę dmuchać na zimne. I dmucham, więc nie obwieszczam, że wychodzimy z piłkarskich opłotków, bo droga to kręta i daleka. Jednak nie da się zaprzeczyć, że na razie fajnie to wygląda...
Andrzej Flügel