Hancock kończy - Crump wznawia
Sporo dzieje się w światowym żużlu, jeśli chodzi o... roczniki siedemdziesiąte. Gdy wydawało się, że kolejny raz to pokolenie żużlowe się uszczupli, nastąpił nieoczekiwany powrót.
Greg Hancock, rocznik 1970, nie startował już w minionym sezonie. Żużel poświęcił, by opiekować się zmagającą się z chorobą małżonką. 12 miesięcy bez żużla pozwoliło mu na życie spojrzeć z innej perspektywy. - Jestem zadowolony z osiągnięć w speedwayu i wierzę, że nadszedł czas, aby przejść do nowego rozdziału. Podjęcie takiej decyzji jest trudne, ale słuszne – powiedział Amerykanin, który dwa lata spędził w Falubazie. W Zielonej Górze ścigał się w latach 2010 i 2011. Dwa razy stał z drużyną na podium, na drugim i na pierwszym jego stopniu. – Cieszę się, że mogłem z takim zawodnikiem, jak Greg Hancock jeździć.
Miałem okazję reprezentować jeden klub zarówno w lidze polskiej, jak i szwedzkiej – powiedział Patryk Dudek, który uważa, że nazwisko Hancock z żużla nie zniknie. – Konkurencja rośnie, w postaci jego synów, a na pewno jednego, który niebawem będzie śmigał na torach – dodał „Duzers”, który w mediach społecznościowych pochwalił się zdjęciem z Jasonem Crumpem.
Fotkę pstryknięto w Poznaniu, gdy rudowłosy żużlowiec był wielką gwiazdą światowych torów, a Dudek dopiero zaczynał karierę. Australijczyk, rocznik 1975, ostatnie poważne ściganie w Europie zanotował w 2012 roku. Kilka dni po ogłoszeniu końca kariery przez Hancocka, podpisał kontrakt z brytyjskim Ipswich Witches, czym zaszokował żużlowy świat! Jak widać, liczba zawodników urodzonych w latach 70. musi się zgadzać.
(mk)