Już wiemy, że to nie będzie spacerek
Stelmet Falubaz tylko zremisował z ekipą z pierwszej stolicy Polski 45:45. I to był wynik, z powodu którego po ostatnim biegu słychać było głębokie „uff”, zwłaszcza w obozie zielonogórzan. Start od pierwszego biegu świetnie spisywał się w Zielonej Górze i nie zmieniła tego także gradowa nawałnica po szóstym biegu. Po wznowieniu zmagań goście dalej chętnie burzyli przedsezonowy ład. - Nikt nas nie stawiał w roli faworyta, a my wchodzimy z backstage’u i robimy swoje - mówił po meczu Oskar Fajfer, który w Zielonej Górze zanotował rewelacyjny występ, zdobył 14 punktów, przegrywając tylko raz z Maksem Fricke. Drugim liderem gnieźnian był stary znajomy zielonogórzan, Michael Jepsen Jensen, zdobywca 11 punktów z bonusem. I przed, i po meczu mógł liczyć na oklaski od zielonogórskich kibiców, powędrował zresztą po spotkaniu na pierwszy łuk, by osobiście podziękować za ciepłe przywitanie.
- Warunki były bardzo zdradliwe. Naprawdę nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po pogodzie - mówił M. Fricke, ale zielonogórzanie zgodnie dodawali, że nie ma mowy o zwalaniu winy na pogodę, bo ta była taka sama dla wszystkich.
Falubaz prowadził po raz pierwszy po jedenastym wyścigu, gdy po dublet z Janem Kvechem pomknął Piotr Protasiewicz. Kapitan przystąpił do ligi bez sparingów. To były jego jedyne dwa punkty w meczu. - Moi mechanicy mówili, że to nie mogło się udać. Mocy miałem na 50-60 procent - przyznał PePe. - Dużo pracy przed nami wszystkimi. To nie jest tak, że nam się coś należy - dodał kapitan Stelmetu Falubazu, który cieszy się na perspektywę najbliższego weekendu bez ligi. Będzie więcej czasu na treningi, bo kolejne mecze zielonogórzanie odjadą już po świętach.
Najpierw, 23 kwietnia, zmierzą się w niemieckim Landshut z Red Devils. Niemiecki beniaminek ligę też zaczął z przytupem, bo pokonał innego z faworytów pierwszoligowych zmagań - Abramczyk Polonię Bydgoszcz 47:43. Dwa dni po meczu w Niemczech zielonogórzanie udadzą się na drugi koniec Polski na mecz z Cellfast Wilkami Krosno, 25 kwietnia.
- Widać, że liga nie jest słaba. Może dobrze, że taki kubełek wylano nam na głowę. Liczę, że w przyszłych meczach będzie jeszcze większa mobilizacja - spuentował trener Piotr Żyto.
(mk) - łz