Karma wraca [FELIETON]
No dobra, ale to są problemy Stali. Niech je sobie rozwiązują. My mamy swoje. Zielonogórzanie w ćwierćfinale play-off wygrali dwa mecze ze Śląskiem, a wrocławianie wydawali się ekipą, którą nasi mogą choć raz pokonać w ich hali i nie męczyć się w piątym meczu, który zawsze jest wielką loterią. Nic z tego. W poniedziałek doznaliśmy klęski, mimo iż rywal grał bez swego czołowego zawodnika, w środę walczyliśmy, ale przez trzy kwarty. Jest więc remis i nie ukrywam, że bardzo się boję tego, co się zdarzy w sobotę. Mam nadzieję, że wygramy i po raz kolejny zameldujemy się w półfinale.
Tak na marginesie. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wicemistrz Polski, jeden z najbardziej utytułowanych klubów koszykarskich w ostatnich latach, nie potrafi przez kilka dni wydać komunikatu w sprawie absencji swojego zawodnika. Zamiast wyłożyć kibicom co i jak, rozwiać wszelkie wątpliwości, przekazać czemu koszykarz zachował się tak, a nie inaczej, milczy. Oczywiście nie milczy internet. Tam aż buzuje, pojawiają się różne opcje, od wkurzenia Kanadyjczyka za brak wypłat, przez jego obrażenie się, że w dwóch pierwszych meczach ze Śląskiem grał po kilka minut, po dostanie przez niego tak znakomitej oferty z innego klubu, że ewentualna kara za zerwanie kontraktu nie jest problemem. Tych wszystkich teorii mogłoby nie być albo pojawiałyby się w znacznie ograniczonym zakresie, gdyby klub od razu przekazał odpowiedni komunikat i wyjaśnił co i jak. Ponoć kibice są najważniejsi, a do tego przychodząc do hali, sponsorują klub. Biorąc pod uwagę to, że nie mogli się doczekać informacji, co już staje się znakiem firmowym Zastalu, mam poważne wątpliwości.
Finiszuje nasza piłkarska ekstraklasa. Gorąco jest na górze i w dole tabeli. Wyniki zaskakują i dziś nikt nie potrafi powiedzieć, kto będzie mistrzem, a kto spadnie. I bardzo dobrze, przynajmniej mamy wielkie emocje. Do tego dochodzą kontrowersje po niektórych decyzjach sędziowskich, dymisje trenerów i niepewność tych, którzy przegrywają, mimo iż mieli zwyciężać. Dla mnie, fana Legii, emocji już nie ma, bo ekipa, której kibicuję ponad pół wieku, telepie się w środku tabeli i bliżej ma do jej końca niż początku. Ale dobrze, niech się ten sezon skończy, a w przyszłym zobaczymy. Na naszym podwórku do końca jeszcze daleko i gorąco zrobi się mniej więcej za trzy tygodnie.
Żużlowcy Falubazu wygrali w dalekiej Bawarii, czym uspokoili najbardziej zdenerwowanych kibiców, Nie pojechali w Krośnie, a mnie zastanawia czemu zawodów nie odwołano wcześniej, skoro wszystkie prognozy podawały, że w momencie rozpoczęcia meczu będzie tam padać. I rzeczywiście lało…
Andrzej Flügel