Krok do tyłu, dwa do przodu? [FELIETON]
Nasze polskie baraże o ekstraklasę też były emocjonujące. W niedzielny wieczór było bardzo blisko sensacji, bo Chrobry miał wielką szansę niespodziewanego awansu. Trzymałem kciuki, bo mielibyśmy ekstraklasę w odległości zaledwie 60 kilometrów. Nie wyszło. Oczywiście kiedy oglądałem walkę klubu z Głogowa, siłą rzeczy przypomniałem sobie jak to jeszcze niedawno Lechia w trzeciej czy drugiej lidze spokojnie wygrywała z Chrobrym. Dziś kluby są na różnych, jakże odległych biegunach. Jeśli chodzi o Lechię nastroje się poprawiły po fajnej grze i gładkim pokonaniu zespołu Łukasza Piszczka, czyli LKS Goczałkowice-Zdrój. Fajnie to wyglądało, ale temat jeszcze się nie zamknął. Przed zielonogórzanami teraz wyjazd do Gubina na mecz z Cariną. Jesienią wydawało się, że beniaminek - jeśli będzie tak samo grał wiosną - na trzy kolejki przed końcem będzie już spokojny. Tak nie jest i sobotnie spotkanie znów jawi się jako pojedynek o sześć punktów dla obu ekip. Oczywiście życzę Carinie jak najlepiej, ale liczę, że Lechia wywiezie stamtąd przyzwoity wynik.
Kibice Falubazu chyba już zupełnie się uspokoili, bo zespół pojechał w Rybniku tak jak od niego oczekiwano. Wprawdzie ROW to dziś żaden mocarz, ale miło jak ekipa robi to, co do niej należy i pewnie wygrywa. Znów mieliśmy w pierwszej lidze mecz, który się nie odbył. Tym razem bez skandalu czy walkowera. Z drugiej strony, skoro w piątek i w sobotę w Bydgoszczy lało, czy nie można było, biorąc pod uwagę prognozy, nie uruchamiać całej procedury i już w sobotę odwołać rywalizację? Pewnie tak...
Koszykarze Śląska mistrzami Polski. Nam została drobna satysfakcja, że pokonał nas sam mistrz. Ta świadomość specjalnie nie osłodziła nam goryczy porażki, ale zawsze można się jakoś tłumaczyć. Sezon dopiero się skończył, a już słychać o transferowych przymiarkach. Na czoło wysunęła się wiadomość, że Žan Tabak chce w Treflu reprezentanta Polski Jarosława Zyskowskiego. Wprawdzie zawodnik ma ciągle obowiązujący kontrakt z Eneą Zastalem BC, ale jak mówią - każdy kontrakt można rozwiązać. Obawiam się, że mamy za mało argumentów, aby popularny „Zyzio” został w Zielonej Górze.
Cóż, mówi się trudno. Były lata tłuste i to bardzo, teraz mogą być lata chude. Jak się wydaje, właśnie to nas czeka. Liczę, że zbudujemy skład młodych, ambitnych zawodników, którym na czymś ciągle zależy. Jestem w stanie zrozumieć, że trzeba zmienić nastawienie i już nie myśleć o medalach tylko o przetrwaniu, nie nastawiać się na serię zwycięstw, przestać być faworytem. Skoro musimy zrobić krok do tyłu, żeby potem wykonać dwa do przodu - ja jestem za. A Wy?
Andrzej Flügel