Lechia w kryzysie...
Zaczęło się pięknie, bo Lechia zagrała na różowo. Zgodnie z obietnicą złożoną w czasie zbiórki na leczenie małego Dawidka. Różowe stroje w meczu ze Stilonem miały się pojawić, gdy zostanie zebrana suma, dzięki której chłopiec będzie mógł przejść operację w USA. Tak się stało, a Dawidek wykonał pierwsze symboliczne kopnięcie piłki.
Potem nie było już tak różowo. W 17. minucie Mykyta Łoboda zobaczył czerwoną kartkę za zablokowanie piłki lecącej do bramki. Wojciech Fabisiak obronił jedenastkę, ale potem Emil Drozdowicz, który wcześnie też wsparł akcję pomocy Dawidkowi, strzelił kolejno trzy bramki, pokazując ile wart jest doświadczony napastnik. W końcówce Lechia za sprawą Mateusza Surożyńskiego zdobyła honorowego gola, ale tylko trochę poprawiło to nastrój kibiców.
Można nie bez racji zauważyć, że walka w dziesiątkę od 17. minuty miała spore znaczenie, ale też podkreślić fatalne błędy obrony. Trener Andrzej Sawicki nazwał je kryminałem i nie pomylił się. Lechia jest w kryzysie. Zespół w czterech meczach u siebie stracił aż 12 bramek. Zatrważające jest z jaką łatwością strzelają je nam rywale. W sumie Lechia wiosną wygrała tylko raz w Głogowie z Chrobrym II (pokonała też Wartę w Gorzowie, ale był to zaległy mecz z jesieni). Jest cieniem zespołu, który zbierał tak dobre recenzje. Tylko czy mogło być inaczej, skoro w zimie ekipa zamiast wzmocnić się, jeszcze się osłabiła?
W tym układzie trzeba się cieszyć, że jesienią zdobyła tyle punktów. Gdyby było inaczej, to w formie z wiosny czekałaby ją walka o utrzymanie. Teraz przed zielonogórzanami dwa mecze wyjazdowe, w najbliższą sobotę z MKS-em w Kluczborku i za tydzień z liderem Polonią w Bytomiu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że skoro słabo idzie u siebie, to na wyjazdach będzie lepiej...
af - ŁZ