Mamy prawo szeroko się uśmiechać!
Dla fanów basketu nie ma nic ważniejszego i nic piękniejszego niż faza play-off. Rozpoczęło się najważniejsze koszykarskie granie w całym sezonie. Czwarty po rundzie zasadniczej Enea Zastal BC kontra piąty Śląsk to - jeszcze przed pierwszym podrzutem - w opinii wielu fachowców był najciekawszy zestaw par w ćwierćfinale. Pierwsze spotkanie zielonogórzanie wygrali 103:90, przez ponad 23 minuty goniąc swoich rywali. Gospodarze w sobotnim spotkaniu na prowadzeniu byli przez niespełna 14 minut, a wajchę przestawił Devyn Marble. Amerykanin zdobył 28 punktów, trafił sześć na siedem „trójek”, w tym trzy z nich w minutę pod koniec trzeciej kwarty! Przed tą serią Zastal jeszcze przegrywał, po niej już prowadził i tego prowadzenia już nie wypuścił.
Amerykanin był już znacznie lepiej „zaopiekowany” przez wrocławian w drugim, poniedziałkowym meczu. Zagrał krócej, rzucił znacznie mniej, ale tym razem wózek popchnęli inni. Głośniejsi i cisi bohaterowie. Do grona tych pierwszych można zaliczyć Nemanję Nenadicia, który zdobył 20 punktów, miał dziewięć zbiórek i osiem asyst. Do cichych - Krzysztofa Sulimę, który bił się pod obiema tablicami, ale też trafiał ważne rzuty, w tym jeden za trzy punkty. - Chciałbym pochwalić Krzysztofa, bo ma dziś totalnie inną mentalność od października. Bardzo się z tego cieszę. On cały czas walczył. Kto wie, czy jego „trójka” nie była decydująca - cieszył się trener Oliver Vidin. - Naszą największą bronią było to, że byliśmy drużyną i z tego jestem najbardziej dumny. Musimy pozostać skoncentrowani - cieszył się też N. Nenadić.
Zastal na mecze ze Śląskiem, po raz pierwszy w rotacji, mógł mieć sześciu obcokrajowców. Klub na taki luksus musiał wysupłać 100 tys. zł. Dzięki temu w składzie mógł pojawić się Ousmane Drame bez konieczności wysyłania na trybuny np. Tony’ego Meiera. Ten drugi wprawdzie w drugim meczu ze Śląskiem nie zagrał, ale jak powiedział trener było to akurat zasługą dobrej gry Krzysztofa Sulimy.
W obu meczach zielonogórzanie zagrali na bardzo wysokiej, 50-procentowej skuteczności za trzy punkty. Nieco gorzej w drugim spotkaniu wypadli pod względem rzutów za dwa punkty. (38 procent), ale zarówno w sobotę, jak i w poniedziałek niepodzielnie dominowali na tablicach. Spod samego tylko kosza rywali w obu meczach Zastal zebrał aż 39 piłek! - To jest nasz problem, walka na tablicach - tłumaczył po drugim meczu Andrej Urlep, trener Śląska, który ubolewał nad brakiem wsparcia ze strony zmienników. Rezerwowi Śląska w drugim meczu zdobyli ledwie cztery „oczka”. Dla porównania Zastalowcy aż 36 pkt. - Zastal dobrze wykorzystuje to, że ma więcej zawodników do gry i przez to prowadzi 2-0 - stwierdził A. Urlep. - Na zbiórce był problem - przyznał Aleksander Dziewa, środkowy Śląska. - My nie mamy zamiaru się poddać. Teraz chcemy wygrać we Wrocławiu dwa mecze i wrócić tu z powrotem - zaznaczył czołowy gracz Śląska.
Zielonogórzanie w historii swoich występów w play-offach wracali z wyniku 0-2 i odwracali losy serii, ale jeszcze nigdy nie przegrali jej, będąc na prowadzeniu 2-0. Mecz numer trzy we Wrocławiu w poniedziałek, 25 kwietnia, o 19.00. W przypadku porażki Zastalu kolejne spotkanie 27 kwietnia (19.00).
mk - ŁZ