My też możemy! [FELIETON]
Zielonogórzanie zapewne odrobią straty u siebie. Przypuszczam, że jeśli nie, to trafią do czołowej czwórki jako najlepszy z przegranych. Możemy też podpierać się tym, że lider po rundzie zasadniczej - Polonia Bydgoszcz - przegrał swój pierwszy mecz play-off i jeszcze wszystko jest możliwe. To prawda, ale tak wszyscy gadają od początku sezonu i już teraz nie ma czasu na wtopy. Po prostu nie ma marginesu błędu. Porażka w Łodzi już go w całości wyczerpała. Pytam kolegów, którzy o zielonogórskim żużlu wiedzą wszystko: czemu ten klub tak dramatycznie zjeżdża w dół? Odpowiadają, że to nie jest sprawa ostatnich kilku tygodni, ale miesięcy i zaraz cytują słynne powiedzenie: „ryba psuje się od głowy”. Mam nadzieję, że kibice po sezonie doczekają się, aż ktoś powie, dlaczego tak jest...
Ruszył trzecio- i czwartoligowy sezon. Fajnie wystartowała zielonogórska Lechia. Ważne jest dobrze zacząć, a trzy punkty z zawsze silnym Rekordem Bielsko-Biała mają swoją wartość. Teraz czekamy na potwierdzenie tego, że to naprawdę dobry początek. Niestety, nie miałem przyjemności oglądania inauguracji, ale siedząc na plaży śledziłem poczynania Lechii, najpierw denerwując się, kiedy rywal prowadził, potem ciesząc się, kiedy było 3:1, wreszcie czekając na szczęśliwy koniec, kiedy goście zdobyli kontaktowego gola.
Oczywiście na kolejnym spotkaniu i wszystkich innych będę, bo prawdziwy kibic chodzi na mecze zespołu ze swojego miasta. Wylegując się na plaży, przeczytałem dyskusję internautów o tym, czy w Zielonej Górze potrzebny jest piłkarski stadion z prawdziwego zdarzenia. Moje zdanie jest niezmienne od lat. Potrzebny jak najbardziej! Nie jakiś wielki obiekt, ale kameralny - na pięć do ośmiu tysięcy widzów, z oświetleniem, żeby można było grać mecze wieczorem. Niezmiennie uważam i stale to powtarzam, że pozycja miasta i regionu w futbolu wyznacza jego siłę na sportowej mapie Polski. Można mieć świetny żużel, koszykówkę czy siatkówkę, ale jak nie ma się piłki na dobrym poziomie, jest się po prostu słabym. I tak jest z nami. Taka prawda.
W tej internetowej dyskusji odezwali się kibice innych dyscyplin, wskazując że ich ulubione sporty wymagają inwestycji, a nie futbol. Pojawili się złośliwcy, mówiący że w naszym mieście nie ma żadnej piłki, więc po co stadion? To tacy, którzy od lat nie byli na meczu na stadionie w Zielonej Górze, bo wolą siedzieć w fotelu i oglądać - kiedyś Bundesligę, a teraz, Roberta Lewandowskiego grającego w Barcelonie, więc interesuje ich wyłącznie Primera Division. Sorry, ale opinie takich „kibiców” mnie kompletnie nie interesują.
Uważam, że fajny piłkarski stadion może stać się czymś, co może zielonogórski futbol pchnąć na nowe tory. Przyczynić się do zdecydowanie większego zainteresowania kibiców, do przełamania marazmu trzecioligowego, wskoczenia na poziom ogólnopolski i pokazania, że jeśli mogą zrobić to Kołobrzeg, Siedlce czy Tarnobrzeg, Zielona Góra też może.
Andrzej Flügel