Nasze małe mecze [FELIETON]
Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego Falubaz miał jechać z Orłem tydzień po rywalach. Miał, bo mecz Krosna z Landshut przełożono, ale to nic nie zmienia. Jeśli rewanżowe spotkania play-off rozgrywane są w różnych terminach, daje to klubom, które walczą na końcu, spore możliwości ustawienia meczu tak, by obie ekipy znalazły się w półfinale. Oczywiście gdyby zespół z Krosna przegrał u siebie z Landshut, byłoby to szyte zbyt grubymi nićmi, ale nie da się zaprzeczyć, że takie możliwości istnieją. Dziwię się, że nie zauważa tego żużlowa centrala.
Inna sprawa. Dla mnie niezrozumiałe jest, że w półfinale żużlowych play-offów nie ma znaczenia pozycja zespołu wypracowana po rundzie zasadniczej, tylko wynik pierwszej rundy. Wyobraźmy sobie, że w koszykówce lub siatkówce w półfinale nie liczy się miejsce po rundzie zasadniczej, tylko pierwszą z czterech ekip walczących o mistrzostwo jest ta, która w meczach ćwierćfinałowych uzyskała najlepszy wynik. To przecież niedorzeczne! I takie żużlowe „kwiatki” odkrywam ku swemu zdumieniu co jakiś czas. Do wszystkich bolączek tej dyscypliny trzeba jednak koniecznie dodać niespójność różnych przepisów i regulaminów, w czym centrala żużlowa staje się powoli mistrzem.
Jak wielu kibiców futbolu, czekałem na pierwszy występ Roberta Lewandowskiego w ligowym meczu w Barcelonie. Okazało się, że sparingi to nie regularne rozgrywki i widać, że nie będzie ani łatwo, ani bezboleśnie. Nasz mistrz nie dostawał już takich pięknych podań jak w Bayernie, a kandydatów na gwiazdę w Barcelonie jest więcej niż w klubie z Monachium. Myślę jednak, że nasz supernapastnik sobie poradzi i zacznie strzelać. Niemniej jednak balon, jaki napompowano u nas w związku z jego pierwszym występem, pękł w sobotni wieczór. Było zbyt wiele zadęcia, robienia ze zwykłego ligowego meczu jakiegoś wyjątkowego widowiska, a z Lewandowskiego herosa przewyższającego wszystkich piłkarzy i wszystkie drużyny z Primera Division. Piłkarze hiszpańskiego przeciętniaka Rayo Vallecano nie przejęli się sławą naszego mistrza i próbowali go zatrzymać różnymi sposobami, jak nie wyszło w normalny sposób, to faulem. I trzeba przyznać, że im się udało...
Barcelona to wielki świat, tutaj mamy swoje małe mecze. Jest lato, ale u nas już piłkarska jesień. Przed tygodniem do trzecio- i czwartoligowców dołączyły zespoły z okręgówki, podczas najbliższego weekendu wystartuje klasa A. Na tym szczeblu będą to specyficzne rozgrywki, bowiem wreszcie postanowiono przywrócić system, który dobrze funkcjonował przez wiele lat: na południu województwa funkcjonują trzy grupy klasy A, na północy dwie. Kiedy przed laty postanowiono nadmuchać, nie wiedzieć czemu, ten szczebel rozgrywek - protestowałem. Pisałem, że obniży to poziom i sprawi, że w wielu powiatach rozgrywki w najniższej lidze, czyli klasie B, będą wyglądały nieco karykaturalnie, bo co to za liga, w której gra sześć albo siedem zespołów. Nie słuchano. Wreszcie ktoś poszedł po rozum do głowy. Tyle, że teraz z każdej grupy w klasie A spadnie połowa ekip. Jak to wytłumaczyć tym, którzy po latach walki awansowali, ale teraz ich szansa na utrzymanie jest znacznie mniejsza? Nie mam pojęcia...
Andrzej Flügel