Nie traćmy nadziei! [FELIETON]
Tym bardziej, że jest to zupełnie inny zespół od tego, któremu ostatni raz mogli kibicować w kwietniowym, nieszczęsnym piątym meczu ze Śląskiem Wrocław. Dobra, nie ma co narzekać. Może teraz, w niedzielny wieczór, kiedy Enea Zastal BC podejmie MKS Dąbrowę Górniczą, będzie nas więcej. Warto wspierać zespół, który wygrał w Toruniu z Twardymi Piernikami i jak się wydaje - zapomniał już o trzech kolejnych porażkach.
Tak na marginesie, zaskoczyło mnie rozwiązanie kontraktu z amerykańskim rozgrywającym. To znaczy nie zdziwiła mnie postawa klubu, bo z niewolnika nie ma pracownika, ale koszykarza. Rozumiem, że musiał mieć przerwę, bo zmarł jego ojczym, który go wychował. Jasne, że potrzebował wyjazdu do siebie i kilku dni, żeby coś tam rodzinnie poukładać, ale jak słychać zawodnik poprosił o 30 dni wolnego. Klub nie mógł się na to zgodzić, więc rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron. Po kilku dniach okazało się, że Amerykanin podpisał kontrakt na Łotwie! Więc albo nie potrzebował tyle czasu, żeby ogarnąć się po tragedii rodzinnej, albo coś mu u nas nie pasowało i kiedy nadarzyła się sposobność, po prostu czmychnął. Dziwna sprawa... Tak czy inaczej - gramy, walczymy, oby skutecznie i przy bardziej zaludnionych trybunach w Zielonej Górze.
Na razie sezon pokazuje, że są i będą niespodzianki. Dobrze, bo nie ma nic ciekawszego, kiedy faworyt i pewniak przegra z ekipą, której nie dawano szans na sukces.
Polskie siatkarki po pięknej walce uległy obrończyniom tytułu i późniejszym złotym medalistkom, czyli zespołowi Serbii. Oglądałem mecz, choć siatkówka nie jest moim drugim, a nawet trzecim wyborem. Fajna walka, o sukcesie rywalek musiał decydować piąty set. Nie rozumiem jednak późniejszej erupcji pochwał pod adresem naszej drużyny. Naczytałem się achów i ochów, nasłuchałem komentarzy wynoszących nasz zespół pod niebiosa. A przecież przegrały i nie weszły nawet do strefy medalowej! Owszem, trzeba chwalić zespół za postawienie się mistrzyniom, ale bez przesady i naszego typowego przeginania. A propos siatkówki. Nie jestem fanem, ale to, co dzieje się blisko i daleko nas, śledzę. Z przykrością odnotowałem, że męski zespół AZS-u Zielona Góra zniknął z ligowych map. Przez lata była tu druga liga, momentami z aspiracjami o coś więcej, dziś nie ma nic. Szkoda...
O sukcesie piłkarzy zielonogórskiej Lechii powiedziałem już niemal wszystko. Zdania nie zmieniam, cieszę się bardzo, bo awans w Pucharze Polski i dobra gra w lidze to coś fajnego. Jestem w stanie wspierać każdego, kto może i chce pomóc, by zielonogórski futbol wyszedł z opłotków. Tylko proszę, nie włączajmy do tego polityki! Zostawmy wzajemne pretensje tych, którzy podejmują jakieś decyzje, na przykład o budowie stadionu czy wspieraniu klubu i zespołu. Biorąc pod uwagę wszystko, co się dzieje dookoła, jestem sceptykiem.
Ale nie traćmy nadziei. Lechia też ponoć miała gładko przegrać z Jagiellonią, a tylko nieznane rzekomo były rozmiary porażki...
Andrzej Flügel