Sportowe dziwności [FELIETON]
![Sportowe dziwności [FELIETON]](/media/k2/items/cache/b7c99455fea9347889a4ca52f2cc4738_XL.jpg)
W sześciu spotkaniach Enea Stelmet Zastal BC zrobił to dwa razy, a warto dodać, że tylko jeden z tych meczów miał u siebie. Przed nimi jeszcze jeden pojedynek wyjazdowy - niedzielny ze Śląskiem. Po nim równowaga spotkań we własnej hali i w obcych obiektach wróci do normy.
Jeśli chodzi o spotkanie ze Śląskiem, będzie to szczególny pojedynek dla trenera Olivera Vidina. Serbski szkoleniowiec przez dwa lata pobytu w Zielonej Górze dał się poznać jako sympatyczny i lubiany człowiek, taką też fajną opinię miał i ma wśród zawodników. Stąd nie wiem, dlaczego w sieci pojawiają się wpisy kibiców wyrażających radość, że Vidinowi we Wrocławiu idzie słabo.
Rzeczywiście, mając taką pakę, to bilans w ekstraklasie - czyli dwa zwycięstwa i cztery porażki, a w europejskim pucharze trzy przegrane, jest słaby. Jak dla mnie niech mu tam idzie lepiej (oczywiście poza meczem z Zastalem), bo zostały po nim dobre wspomnienia. Inna sprawa, że pojawiały się też opinie, że trener sprawdza się, kiedy ma do dyspozycji zespół na dorobku, złożony z ambitnych, głodnych sukcesu graczy, którzy chcą wszystkim pokazać, że sporo potrafią. Tak było, kiedy przed ponad dwoma laty niespodziewanie zdobył ze Śląskiem brązowy medal, choć nikt na podium nie stawiał. Tak było w poprzednim sezonie w Zielonej Górze, gdzie ówczesny Enea Zastal BC bardzo podobał się koszykarskiej Polsce i pechowo nie wszedł do ósemki. Kiedy jednak Vidin ma do dyspozycji lepszych graczy, których tylko trzeba poustawiać, taktycznie już tak dobrze nie idzie. Tak jak w pierwszym sezonie w naszym klubie, gdy Eneę Zastal BC nie bez racji widziano na podium, a nie przeszedł pierwszej rundy play-off. Początek tego sezonu jakby potwierdza tę opinię. Przyznam, że nie zgadzałem się z tymi, którzy tak twierdzili, ale jeśli Śląsk będzie dalej dołował, może jest coś na rzeczy?
Ostatnie tygodnie dla mnie, kibica Legii Warszawa, były jak z koszmaru. Otóż 1 października klub, któremu zawsze i wszędzie kibicuję, miał w tabeli ekstraklasy 20 punktów, na koncie 18 bramek zdobytych przy siedmiu straconych, z bilansem sześciu zwycięstw i dwóch remisów. W listopad po czterech kolejnych porażkach wszedł z 20 punktami, bramkami 20:18 i bilansem 6-2-4. Czy możliwy jest jeszcze większy zjazd? Czy piłkarze, którzy przez trzy miesiące, także w szalonych meczach w Pucharze Konfederacji, pokazywali fajny futbol, w październiku zapomnieli jak się gra? Nie! Co się więc dzieje? Otóż to. Tego nie wie nikt. Ale jeśli zespół oddaje 26 strzałów, tak jak ostatnio ze Stalą Mielec i strzela jednego gola, a rywal trzy i tyle zdobywa bramek, jest to coś dziwnego i niewytłumaczalnego.
Po fajnych trzech zwycięstwach zielonogórska Lechia przegrała z Górnikiem Polkowice. I tu też zadziałały futbolowe „dziwności”, czyli syndrom czerwonej kartki dla rywala. Bo kiedy ekipy grały po jedenastu zawodników, Lechia prezentowała się dobrze i można było liczyć na czwarte, kolejne zwycięstwo. Po „czerwieni” Górnik stał się groźniejszy, a Lechia słabsza.
I bądź tu kibicu mądry!
Andrzej Flügel