Tak było, jest i będzie [FELIETON]
W oczekiwaniu na te dwa mecze rozgorzała dyskusja: czy nowy zawodnik w kadrze, Anglik Matthew Cash (po naszemu Mateusz Gotówka), który niedawno dostał polskie obywatelstwo z racji tego, że jego dziadkowie i mama to nasi rodacy, zgłosił się jako nowy Polak dlatego, że jest za słaby na reprezentację Anglii, a na naszą w sam raz? Coś w tym pewnie jest, bo ponoć do tej pory nie interesował się naszym krajem, nigdy nie odwiedził miejsc, z których pochodzą jego najbliżsi. Z drugiej strony jest prawym obrońcą, a na tej pozycji mamy braki…
W sumie w tej sprawie nie mam jasno sprecyzowanego zdania. Z jednej strony Cash rzeczywiście jest polskiego pochodzenia, gra w silnej ekstraklasie angielskiej i pewnie piłkarsko wzmocni kadrę. Z drugiej wszystkie dotychczasowe próby tego typu spaliły na panewce, z wyjątkiem Nigeryjczyka Emmanuela Olisadebe, który pomógł nam awansować na mistrzostwa świata w 2002, ale jak błysnął, tak szybko zgasł. Matty Cash może przynajmniej legitymować się polskim pochodzeniem.
Co jednak wspólnego z naszym krajem, poza roczną grą w Enei Zastalu BC, ma Amerykanin Geoffrey Groselle? Powiedzmy sobie szczerze: nic. Nie przeszkadza to władzom polskiej koszykówki czynić starań o to, by były center zielonogórzan dostał polski paszport. Znaczenie ma jego wzrost, to co umie robić pod koszem i jak do niego trafia. Resztę można jakoś ominąć. Liczy się przecież reprezentacja… Przy tego typu akcjach mam zawsze mieszane uczucia. A wy?
Ostatnie piłkarskie derby Ziemi Lubuskiej: Lechia Zielona Góra - Carina Gubin, były bardzo fajnym, jak na trzecią ligę, widowiskiem. Remis pewnie nie zadowolił nikogo, ale emocje były do końca. ,,Dołek”, czyli boisko gdzie od lat grają piłkarze Lechii, wzbogacił się o nową trybunę. To jakiś ruch do przodu. Kibice byli zadowoleni i na gorąco mówili, że teraz tylko trzeba ją zadaszyć, postawić maszty z oświetleniem. Wówczas już można się trochę zbliżyć do piłkarskiej Europy i zagrać jesienią mecz wieczorem, a nie przymusowo w południe. Pomarzyć zawsze można, a ponoć marzenia się czasem spełniają...
I jeszcze jedno. Od lat zachęcałem prezydenta Zielonej Góry by w końcu pojawił się na meczu Lechii, najlepszego klubu miasta, w którym rządzi i przez kilka ostatnich lat najlepszego w regionie (od kilku kolejek ligowych jest nim jednak Carina). Nie zniechęcałem się nieobecnością, tylko uporczywie apelowałem. I proszę! Udało się! Prezydent pojawił się na derbach! Można? Można! Mam nadzieję że to dopiero początek, a kolejna okazja już w przyszłą sobotę. Wiem, że żużel jest priorytetem władz miasta, ale futbol na całym świecie (paradoksalnie poza naszym regionem) jest numerem jeden. Tak było, jest, będzie i nic tego nie zmieni.
Andrzej Flügel