Tam jest prawdziwy futbol [FELIETON]
Wielką piłkę mamy na ekranie telewizora, a taką małą, ale przecież naszą, tuż obok. Można sobie żartować z najniższej klasy rozgrywkowej, zwanej przez graczy i kibiców ,,Serią B”, ale tam jest prawdziwy futbol, bez kunktatorstwa, liczenia kasy, czy gwiazdorstwa. Byłem przed kilkoma dniami w pewnej podzielonogórskiej miejscowości, na takim właśnie spotkaniu. Pewnie, że nie była to wysublimowana technicznie piłka. Ktoś zdradzał objawy zmęczenia po imprezie w przeddzień i po 30 minutach wymagał butli z tlenem, ktoś inny nie trafił z najbliższej odległości, komuś spod koszulki wystawał już spory brzuszek, grał też zawodnik z włosami przyprószonymi siwizną. To nie miało znaczenia, bo jednak walka o każdą piłkę, ambicja i nieustępliwość była na najwyższym poziomie. Owszem, na takich meczach bywa czasem nerwowo i kurzy się z głów, ale po ostatnim gwizdku wszyscy podają sobie ręce. O tym, że właśnie na takim najniższym szczeblu panuje prawdziwe fair play opowiedział mi znajomy prezes wiejskiego klubu. Pojechali na mecz, ale torbę z koszulkami przez zapomnienie zostawili w szatni. Powinien być walkower i gospodarze zgarnęliby bez gry trzy punkty. Pożyczyli jednak swój zapasowy komplet koszulek, a potem przegrali 1:7. To jest fair play! Tak powinno być zawsze i wszędzie.
Zielonogórska Lechia za kilka dni w meczu 1/16 Pucharu Polski powalczy z Arką Gdynia. Na razie gra w kratkę, dobre spotkania przeplatając słabymi. Oczekiwałbym jednak czegoś więcej niż dolna połówka tabeli i ten zespół stać na to. Mam nadzieję, że jednak druga połowa rundy jesiennej będzie w wykonaniu zielonogórzan lepsza.
Nie ukrywam, że z ciekawością czekałem na mecz koszykarzy Enei Zastalu BC z Treflem w Sopocie. Wreszcie mieli sporo czasu, żeby spokojnie potrenować, pogadać ze sobą co szwankuje i co trzeba poprawić. Niestety, nie było lepiej. Nie chodzi nawet o wynik, bo liga się wyrównała i dziś każdy może wygrać z każdym, ale o styl, błędy, szczególnie te popełniane w obronie. Jestem daleki od domagania się radykalnych rozwiązań, na przykład zwalniania trenera, ale też nie uważam, że trzeba spokojnie czekać do czerwca, czyli na koniec sezonu, bo wtedy już nic nie będzie można poprawić...
Andrzej Flügel