W dzisiejszym sporcie miejsca dla Rosjan nie ma
Wraz z początkiem inwazji rozgorzała dyskusja, co z reprezentacjami kraju agresora, co z pojedynczymi sportowcami i co z imprezami o charakterze globalnym, które miałyby się odbyć na terenie Rosji? Imprezy są odbierane, sportowcy i reprezentacje wykluczane, choć zaczęło się od bojkotu Rosjan przez inne narodowe drużyny. - Na początku tej agresji miałem problem z tym, żeby nie generalizować. Uważam, że każdy człowiek jest inny, natomiast im dalej w las, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dla Rosjan w jakiejkolwiek dyscyplinie nie ma miejsca - uważa Maciej Noskowicz, komentator żużla w Canal+. - Nie wyobrażam sobie dziś podjeżdżającego pod taśmę Emila Sajfutdinowa czy walki Artioma Łaguty z Bartoszem Zmarzlikiem. Emocjonowanie się tym, z punktu widzenia komentatora, nie mieści mi się w głowie.
Rosjan na żużlowych torach nie będzie. To decyzja podjęta przez żużlowe władze po fali dyskusji, jaka rozgorzała w mediach. - To nie jest kwestia populizmu. Sankcje i izolacja Rosji muszą odbywać się na wszystkich płaszczyznach i tylko wtedy będą miały sens. Sport też jest bardzo istotną kwestią. Tworzy opinie, idoli, a ci idole mają do spełnienia ważną rolę - mówić ludziom prawdę - twierdzi Jacek Frątczak, były żużlowy menadżer. Wtóruje mu trener zielonogórskich piłkarzy ręcznych, Ireneusz Łuczak: - To nie jest kara dla tych ludzi, tylko dla narodu, żeby się troszeczkę ogarnął. Kiedy Putin doprowadza do wojny, to konsekwencje muszą takie być. Nie możemy się spotykać i rywalizować z państwem, które wywołuje wojnę - zaznacza.
Dziś bardziej aktualne wydaje się pytanie nie o wykluczenie, tylko o to czy i kiedy możliwy byłby ewentualny powrót przedstawicieli Sbornej do rywalizacji międzynarodowej? - Musimy się rozstać i to rozstać na bardzo długo. To nie jest kwestia ustania gorącej fazy wojny. Na jak długo? W skrajnym przypadku na zawsze. To nie jest tak, że jak przestaną strzelać, to się skończy wojna - mówi J. Frątczak.
- Nie chcę być brutalny w sądach, ale dzisiaj postrzeganie rzeczywistości zmieniło się diametralnie i kompletnie nie obchodzi mnie ich powrót. Oni sobie poradzą - dodaje M. Noskowicz.
Dr Dariusz Stankiewicz z Uniwersytetu Zielonogórskiego, który zajmuje się zarządzaniem różnorodnością i przy okazji wojny zwraca uwagę na różnice kulturowe, stał się zwolennikiem sankcji wraz z nasileniem agresji, zwłaszcza na ludność cywilną, choć zastanawia się nad furtką dla tych, którzy mogliby wyraźnie potępić reżim Władimira Putina. - Może powinniśmy dopuszczać Rosjan, którzy otwarcie deklarują swój sprzeciw w sprawie agresji i jeszcze pomagają Ukraińcom oraz mogą to udowodnić? - zastanawia się naukowiec, który uważa, że izolacja nie powinna być długa. - Gdyby konflikt szybko wygaszono, warto byłoby wracać do odbudowywania relacji międzyludzkich, zasypywania podziałów na niwie sportu, ale też np. kultury. Pamiętajmy jednak, że priorytetem demokratycznego świata nie jest fascynowanie się sportem, tylko zakończenie konfliktu, niedopuszczenie, by rozlał się szerzej.
(mk) - łz