Wataha wraca do domu!
U siebie, czyli faktycznie w domu. „Dziki” w ostatnim czasie tułały się po różnych obiektach, tylko z nazwy będąc gospodarzem spotkań. Po tym, jak Wataha nie mogła grać na stadionie uniwersyteckim, przy ul. Wyspiańskiego, podejmowała rywali w Świdnicy, a nawet w Nowym Miasteczku. Dość tułaczki! Stade de Kempa - tak określają swój domowy obiekt przy ul. Dunikowskiego zielonogórzanie. Swój „kawałek podłogi” mają za Szkołą Podstawową nr 18. - Nasza historia tam się zaczęła. Zzstała podana pierwsza piłka do rugby, ponad 14 lat temu - wspomina Paweł Prokopowicz, grający trener zielonogórzan. - Wiele lat z utęsknieniem czekałem na ten moment i to jest dodatkowy smaczek tego meczu.
Obiekt ma szatnię z prawdziwego zdarzenia, profesjonalne bramki do rugby i sztuczne oświetlenie, które w trakcie sobotniego meczu nie zostanie jeszcze użyte, ale w tygodniu poprzedzającym mecz rozświetliło obiekt podczas treningu. - Czeka nas jeszcze mnóstwo pracy przy trybunach, które kąsał ząb czasu i siły natury. W sobotę zapraszamy do kibicowania na stojąco - podkreśla P. Prokopowicz.
Wataha po ubiegłym sezonie spadła do II ligi. W niej ma już za sobą pierwsze spotkanie, na wyjeździe. Zielonogórzanie ulegli Rugby Ruda Śląska 24:29, ale teraz skupiają się już na meczu z Miedziowymi Lubin, którzy w tym sezonie już dwukrotnie walczyli o ligowe punkty. Z kiepskim skutkiem, przegrywając oba spotkania, kolejno z Rugby Team Olsztyn 10:14 i na wyjeździe z Hegemonem Mysłowice aż 0:62. - Na papierze jesteśmy faworytem, ale to jest ciekawy zespół, o którego sile stanowią duzi, ciężsi ludzie z młyna. Wspierają ich wybiegani zawodnicy z formacji ataku, rodem z Wrocławia. Ciekawa mieszanka z bardzo dobrym kopaczem - zaznacza opiekun zielonogórzan.
Wataha bardzo głośno o awansie wprawdzie nie mówi, ale w klubie nie chcą, by przygoda z drugą ligą trwała zbyt długo. - Chcielibyśmy być w pierwszej dwójce i zawalczyć o awans. Nasza liga wygląda tak, że dwie czołowe drużyny stoczą dwumecz i zwycięzca awansuje bezpośrednio do I ligi - kończy P. Prokopowicz.
(mk) - łz