Zaczęli od porażki
Festiwal nerwów, błędów i kar na początek drugiej rundy zmagań w I lidze piłkarzy ręcznych, a w efekcie niespodziewana porażka PKM-u Zachód AZS-u Uniwersytetu Zielonogórskiego. Akademicy ulegli Szczypiorniakowi Gorzyce Wielkie 31:32 (16:17). To miał być mecz, który pozwoli na dobre wejście w drugą część sezonu. Spotkanie z beniaminkiem, niżej notowanym od zielonogórzan, którzy jednocześnie chcieli się zrewanżować za porażkę z początku sezonu. Plan udało się realizować tylko do 20. minuty. AZS prowadził wtedy 11:8 i spotkanie - wydawało się - ma pod kontrolą. Do przerwy już jednak prowadzili goście. W 40. minucie przewaga gorzyczan wynosiła już sześć bramek. Akademicy odrobili jednak wszystkie straty w 59. minucie. Po golu Tyberiusza Chałupki był remis 30:30, ale po końcowej syrenie ze zwycięstwa i tak cieszyli się goście. W ostatnich sekundach meczu, przy stanie 31:32 sfaulowany został biegnący na bramkę rywali Adam Stępień. Taki atak skutkował wykluczeniem z gry dla rywala i rzutem karnym dla akademików - już po końcowej syrenie. Sam poszkodowany wziął sprawy w swoje ręce, ale trafił w bramkarza gości. – To była moja decyzja, żeby Adam rzucał karnego. Jak spojrzałem po zawodnikach, to nie było za bardzo chętnych – zdradził Ireneusz Łuczak, trener AZS-u. W końcówce meczu zielonogórzanie otrzymali jeszcze dwuminutową karę za źle przeprowadzoną zmianę. – Błąd popełnił sędzia siedzący przy stoliku. Gdyby był pewien, kto zrobił błąd, to nie miałbym żadnych pretensji, a on powiedział, że nie wie. To ja musiałem wskazać zawodnika, który otrzyma karę – irytował się I. Łuczak. Teraz przed AZS-em seria trudnych spotkań z drużynami z czołówki tabeli, dodatkowo mocno rozrzucona w czasie. 13 lutego akademicy zmierzą się we Wrocławiu ze Śląskiem, dwa tygodnie później podejmą Stal Gorzów (27 lutego). Potem znów dłuższa przerwa i dwa mecze w drugiej połowie marca, z Grunwaldem w Poznaniu (20 marca) i z Olimpem Grodków (27 marca). – Przeciwników mamy bardzo ciężkich. Będę chciał doprowadzić do tego, żebyśmy te przerwy wykorzystywali na sparingi. Cztery mecze w dwa miesiące to nie jest dobry pomysł – uważa trener. Wiele wskazuje na to, że akademicy już do końca sezonu będą musieli sobie radzić bez Bartosza Więdłochy. Jeden z czołowych zawodników AZS-u nabawił się kontuzji w okresie przygotowawczym do drugiej rundy.
(mk) ŁZ